Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Dziennik" tom 3 Mrożka. W nurcie autoanalizy w obliczu śmierci

Adrianna Adamek-Świechowska
Adrianna Adamek-Świechowska
Sławomir Mrożek, Dziennik, tom 3: 1980-1989, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2013
Sławomir Mrożek, Dziennik, tom 3: 1980-1989, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2013 Okładka książki
Trzeci i ostatni tom "Dziennika" Sławomira Mrożka, obejmujący zapiski z lat 1980-1989, to kontynuacja przygód człowieka myślącego. Najsilniej w nim jednak ujawnia się obsesja śmierci. Kronikę umierania motywuje poszukiwanie prawdy.

„Człowiek jest zawsze w biegu. Za nim – lęki, przed nim – nadzieje i lęki” – uzmysławiał sobie Sławomir Mrożek u progu lat osiemdziesiątych. Zaczynając piątą dekadę życia, mając za sobą dwadzieścia lat autotematycznych rozważań, pytał zarazem: „Czy zagadka mojego życia zostanie kiedyś rozwiązana?” (9 III 1981). Autoanaliza, jaką pisarz prowadził od 1962 roku, zebrana została w spójną edycję trzech obszernych tomów, wydanych po raz pierwszy w ostatnich latach przez Wydawnictwo Literackie. Autor miał szansę jeszcze za życia obejrzeć publikację kolejnych tomów Dziennika: pierwszy ukazał się we wrześniu 2010, drugi na początku 2012, ostatni trzeci tom w maju bieżącego roku.

Decyzję o wydaniu swoich intymnych zapisów rozdzielonych na trzy dekady - lata 1962-1969, 1970-1979, 1980-1989 - podjął Sławomir Mrożek u progu XXI wieku. Zapisy dziennikowe miały charakter ściśle osobisty, bez wątpienia intymny, jednak ich powstawaniu towarzyszyła autokontrola, cenzurująca zakres zwierzeń. We fragmentach Dziennika ujawnia się autorskie przeświadczenie, że prywatne notatki „pewnego dnia mogą być warte opublikowania” (11 II 1983). Świadectwem takiej ewentualności są refleksje na temat odczuć potencjalnego czytelnika przyszłości oraz dążenie do tego, by uogólniać swoje doświadczenia i nadać im literacką formę. „Niektóre fragmenty to mocna literatura – stworzona sama z siebie” – skwitował diarysta.

„Jestem taki jak wszyscy” - zadeklarował wspólnotę z gatunkiem ludzkim Mrożek. Z myślą o bliźnich wrzuconych jak on w istnienie, wskazywał źródło wewnętrznego niepokoju: „I też trzęsie mną psychiczność moja, i moje „ja” bez przerwy siebie stwarza, w ustawicznej panice, że robi to zawsze niedostatecznie. Już martwi się, że przeminie. Jednocześnie pociesza się nadzieją, że śmierć będzie końcem tej zabawy, chce wierzyć, że będzie zniknięciem. Wszystkie pomysły na temat kontynuacji – chce wierzyć, że będą tylko pomysłami” (22 II 1981).

Dziennik w trzytomowym wydaniu bez wątpienia stanowi całość. Nie tylko ze względu na to, że jest projekcją umysłu jednego autora. Powstałe na przestrzeni trzech dekad zapisy cementuje ten sam zasadniczy wątek – dążenie do rozpoznania siebie jako przedstawiciela jedynej, zdaje się, formy życia, obdarzonej zdolnością myślenia. Jest rejestracją ewolucji, która zachodzi pod nadzorem autorefleksji. Niejednokrotnie na kartach z lat 80-tych Mrożek wracał do zapisków sprzed 20 czy 10 lat, by zdać sobie sprawę z przemiany wewnętrznej. Mimo pozoru swobody strumienia myśli, jakie wywołują zmienne nastroje duszy, wyłania się z niego świadomość trudnego do osiągnięcia celu. Nazwał go Mrożek „poszukiwaniem prawdy”.

Lektura Dziennika jest wyzwaniem dla czytelnika, gdyż nurt samoanalizy Sławomira Mrożka ma charakter rozważań intelektualnych. Filozoficzność ujęcia zawieść może tych, którzy oczekują zwierzeń z doświadczeń zmysłowych. Nie one stanowią centrum zapisów, te bowiem ujawniają się marginalnie i stają się jedynie pretekstem do podjęcia problemów, związanych ze stanami psychicznymi i umysłowymi, takimi jak: samotność, depresja, uzależnienie, miłość, zazdrość, strach, poczucie wartości, spełnienie, sens życia. Poznawanie swego ludzkiego oblicza w konfrontacji z okolicznościami życia jest głównym tematem Dziennika. Służą temu celowi nawet spostrzeżenia, uwagi, komentarze dotyczące polityki, historii, literatury czy wydarzeń kulturalnych. Wiążą się przecież z jego zawodem, który pisarz też poddawał samoocenie, konfrontując się z dokonaniami innych twórców, zwłaszcza Witolda Gombrowicza.

Wraz z nieuchronnością doświadczania procesu starzenia, przemijania narasta na kartach tomów Dziennika problematyka śmierci. W tomie trzecim widać, że pięćdziesięcioletni Mrożek obsesyjnie poruszał kwestie starzenia się i umierania. Usiłował przygotować się na moment kresu życia, zawczasu podsumowywał jego bieg, dokonywał bilansu dokonań, przeprowadzał rozrachunek ze swoich decyzji. Zdawał sobie sprawę, że nie zna daty swej śmierci, ale wywoływał w wyobraźni jej moment, dawał obrazy różnych wersji umierania i kreślił okoliczności utraty świadomości. Stawiał retoryczne pytania: „Jeżeli nawet istnieje coś po śmierci, to czy to coś ma samoświadomość?” (16 II 1981). Zastanawiał się nad ewentualnym ciągiem dalszym po śmierci.
Rozmyślania o śmierci nie mają jednak natury użalania się nad sobą, nie przenika ich gorycz czy złość. Intelektualny dystans sprawia, że zabarwione smutkiem dywagacje nie są wyrazem przygnębienia. Niekiedy z zapisów przeziera pogoda ducha, czy nawet radość, jaką wywołuje dana przygoda intelektualna. Jej źródłem były na przykład sny, których treść jest dla pisarza sposobem docierania do ukrytej istoty samego siebie. Wydaje się, że samo zapisywanie spostrzeżeń w dzienniku przynosiło ratunek, chroniło przed popadnięciem w stan głębokiej depresji, zwłaszcza wtedy, gdy pisarz przeżywał rozstanie z tajemniczą „Y”, borykał się z bezsennością i uzależnieniem od alkoholu.

Osobny „dzienniczekpowierniczek” dołączony do tomu trzeciego Dziennika pozwala spojrzeć na stan pisarza z dwóch punktów widzenia. W oficjalnym nurcie dramat miłosny ustępował uogólnieniom na temat kobiet i miłości, w nim udawało się autorowi okiełznać wynurzenia, którym w pełni dawał wyraz w skierowanym do „Y” rejestrze odczuć i spostrzeżeń, wywołanych zawodem miłosnym. Można uznać, że zapis spostrzeżeń pozwalał uzmysłowić sobie prawdy, zweryfikować swoje wyobrażenia czy złudne oczekiwania, a ostatecznie wyzwolić z błędnego koła, w jakie pisarz popadł.

Autoanaliza – wedle określenia Mrożka „orgia samoanalizy” – przedstawia się czytelnikowi jako autorski sposób na uzyskanie równowagi ducha, poszukiwania wewnętrznego spokoju. Okazuje się skuteczny, zwłaszcza, że pod koniec lat osiemdziesiątych udało się pisarzowi uzyskać wyzwolenie z depresyjnych nastrojów. Mimo silnego przeżycia śmierci ojca, osoby ważnej dla twórcy, do której odnosił się wielokrotnie, pojawiła się perspektywa szczęśliwego, pogodnego pożycia ze świeżo poślubioną Meksykanką, reżyserką teatralną, Susaną. Utrwalanie strumienia myśli na temat fundamentalnych zagadnień egzystencjalnych pozwalał przezwyciężać lęk przed widmem niewiadomego losu.
Zapisy nabierają raz charakteru aforystycznych dywagacji, innym razem przypominają spowiedź. W jednym z konfesyjnych wywodów zwraca uwagę czytelnika fragment, którego nie sposób przeoczyć: „Kiedy już będę miał osiemdziesiąt lat, jakże miło i pouczająco będzie wiedzieć w roku 2010, że 30 stycznia 1981 rano stwierdziłem, że jestem wyspany. Nie mówiąc o radości z tego powodu dla przyszłych pokoleń” (30 I 1981). Trudno w obliczu świadomości niedawnej śmierci Mrożka zlekceważyć sens tego zapisu oraz całej jego „kroniki umierania”, prowadzonej – jak się ostatecznie okazało – już na trzydzieści lat przed ostatecznym pożegnaniem ze światem, jakie nastąpiło w wieku 83 lat.

Wraz ze śmiercią pisarza zmienia się przecież perspektywa, z jakiej przemawia on do odbiorców. Po 15 sierpnia 2013 roku wszelkie jego zapiski, mimo że utrwalane zostały w ciągu kolejnych dekad życia, stają się mimo woli głosem zza grobu. Fakt śmierci, zamknąwszy ostatecznie nurt myśli, dopełnia sens rozważań człowieka nad wyraz świadomego swego umierania. Sprawia, że nabierają szczególnego znaczenia, dając trop nieobcy każdemu. Mrożkowe rozważania skłaniają do refleksji, pogłębiają świadomość, inspirują do próby odpowiedzi na zadawane przez autora pytania. Na niektóre z nich można już bowiem teraz odpowiedzieć, zwłaszcza, że pisarz obdarzył czytelnika wieloma wytycznymi.

Wydanie DziennikaSławomira Mrożka uznać należy za przedsięwzięcie dla polskiej kultury znaczące. Udokumentowanie przez autora swych stanów umysłowych i psychicznych pozwala nie tylko wejrzeć w jego duszę, poznać jego portret duchowy, ale stanowi niezwykle cenną literacką diagnozę świadomości intelektualisty współczesnego, z jakim wielu czytelników niekiedy może się identyfikować. Nie bez znaczenia dla uniwersalności przesłań jest fakt, że Mrożek – jako obywatel świata - wywód prowadził w różnych językach: polskim, angielskim francuskim, niemieckim (fragmenty obcojęzyczne skrupulatnie są przetłumaczone). Język jest narzędziem poznawania świata, ale pisarz zdawał sobie sprawę z jego ograniczeń. Niezależnie od tego, jakim językiem Mrożek myślał, wyciągał z siebie spostrzeżenia, jakby z trudem wyrywał je z najskrytszego, ciemnego rdzenia swej istoty. Dlatego jego Dziennik w pełni zasługuje (pomimo rozmaitych zastrzeżeń do tego określenia, także samego autora, nazywającego go "publiczną gazetą", "dziennikiem widmem") na miano intymnego.

Czytaj także: "Dziennik" Sławomira Mrożka - o rozmowie z samym sobą

Sławomir Mrożek, Dziennik, tom 3: 1980-1989, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2013, s. 854.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: "Dziennik" tom 3 Mrożka. W nurcie autoanalizy w obliczu śmierci - Nasze Miasto

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto