Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Egzekutor" Stefana Dąmbskiego - wyznania AK-owca

Redakcja
Okładka książki - Stefan Dąmbski w zachodniej strefie okupacyjnej w Niemczech w 1947 r. - zbiory rodzinne. Polscy partyzanci w lesie - Narodowe Archiwum Cyfrowe.
Okładka książki - Stefan Dąmbski w zachodniej strefie okupacyjnej w Niemczech w 1947 r. - zbiory rodzinne. Polscy partyzanci w lesie - Narodowe Archiwum Cyfrowe. Projekt okładki wg Pawła Panczakiewicza
To zbiór zapisków żołnierza oddziału dywersyjnego Armii Krajowej od 1942 roku na Rzeszowszczyźnie. Autor bynajmniej nie przedstawia siebie w roli bohatera, wręcz przeciwnie, jako kata. Z jego opinią polemizuje Światowy Związek Żołnierzy AK.

Czy mordowanie może być wykładnikiem patriotyzmu?

Jednym z negujących wiarygodność opisów akcji dywersyjnych, w których brał udział Stefan Dąmbski jest kapitan Mieczysław Skotnicki, członek Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. Co więcej twierdzi, że Dąmbski być może w ogóle nie był żołnierzem jakiegokolwiek oddziału dywersyjnego Armii Krajowej. Zaprzecza temu historyk dr Grzegorz Ostasz.
We wstępie do książki Zbigniew Gluza podkreśla: Publikujemy "Egzekutora" pewni, że III Rzeczpospolita gotowa jest do uznania jego [Stefana Dąmbskiego] prawdy. Polskę już stać na mierzenie się z taką odsłoną patriotyzmu. Musi przyjąć spowiedź ówczesnego nastolatka, którego w jej imieniu posyłano z bronią w reku do zabijania innych. Inaczej nie byłaby na miarę tych Pomników i Muzeów, które swym obrońcom wystawia.

Wstępując w szeregi Armii Krajowej, Stefan Dąmbski ps. Żbik I miał szesnaście lat, urodził się 3 grudnia 1925 roku w Nosówce na Podkarpaciu. Nie przejawiając większej ochoty do nauki "życie w lesie" okazało się nader trafnym wyborem. Ziściło się marzenie nastolatka, który rwał się do wielkich czynów wobec ojczyzny, będącej pod jarzmem okupacji. Imponowało mu bycie AK-owcem, a takich ochotników potrzebowało walczące podziemie. Po kilku miesiącach spędzonych na nudnym roznoszeniu meldunków i rozkazów, dla młodzieńca nadarzyła się sposobność wykazania się w oddziale. Otrzymał rozkaz zastrzelenia kolegi, kolaborującego z Gestapo, a zadnie z powodzeniem wykonał bez cienia namysłu, zawahania. W oddziale dywersyjnym wyszkolił się w posługiwaniu bronią palną krótką i długą, do perfekcji opanowując jej użycie w celu najskuteczniejszego zabicia ofiary. Z biegiem czasu egzekucje Niemców, konfidentów, a po wkroczeniu Ludowego Wojska Polskiego wraz z Armią Sowiecką na Rzeszowszczyznę, także przedstawicieli władzy ludowej, jak również Ukraińców, sprawiły, że kilkunastoletni Dąmbski stał się pełnowartościowym żołnierzem dywersyjnego podziemia. Swoje zadania traktował poważnie, a wyroki wykonywał bez emocji ze stoickim spokojem.
Był zauroczony konspiracją, bronią, powierzonymi zadaniami, które z rozkazu dowództwa należało wypełniać, w myśl instrukcji Komendanta Głównego ZWZ, generała Kazimierza Sosnkowskiego: "Akcja represyjna jest to reakcja w stosunku do ludzi szkodliwych, tak nieprzyjaciół, jak i własnych (posunięta nawet do aktu zabójstwa). Wybór sposobu akcji skrytej, jawnej czy nawet rozgłośnej zależeć będzie od potrzeb".
Nastoletni żołnierz, jak sam przyznaje z rolą egzekutora, kata dość łatwo się oswoił, ale jak zauważa:
"Zapewne można odnieść wrażenie, że u nas w AK nie było dyscypliny, że idąc na robotę, można było zabić niewinnych ludzi, nieplanowanych w danej akcji. Nie było tak. Musieliśmy się podporządkować specjalnemu prawu wojennemu, za którego przekroczenie czekały nas różne kary dyscyplinarne. Tak, jak w regularnym wojsku: raporty karne, a nawet sąd polowy".

Kat, morderca czy bohater?

Nie zapominajmy, że każda wojna, która rządzi się swoimi prawami, wyzwala w człowieku indywidualne, przeróżne instynkty ze zdemoralizowaniem i ze zwierzęceniem włącznie. Sam autor książki ukazując brutalną prawdę z realizacji swych wyroków śmierci, niejednokrotnie podkreśla, iż zatracił swoje człowieczeństwo, upodobniając się do zwierzęcia. Jak więc wobec takich zachowań może być mowa o godności i honorze żołnierskim, skoro, jak podkreśla, "identyfikujemy się z zachowaniem wroga".
Jednakże pomimo bezwzględnego posłuszeństwa wobec przełożonych i wobec złożonej przysięgi, już po wyzwoleniu Rzeszowszczyzny, Dąmbski zaczął sobie uświadamiać, że przelewana partyzancka krew nie ma większego sensu. Ale nawet po aresztowaniu przez Rosjan, następnym więzieniu i wcieleniu do Armii Berlinga, ucieka i wraca do podziemia.

Zapiski z dywersyjnych działań Dąmbskiego powstały po wojnie, gdy wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, a drukiem po raz pierwszy opublikowane zostały w 2006 roku w kwartalniku "Karta" 47. Nie powiodło mu się w życiu osobistym, dwa nieudane małżeństwa, podobnie zawodowo, nigdzie nie mógł zaaklimatyzować się dłużej.
Nie wiadomo też do końca, co powodowało, że ostatni wyrok śmierci Stefan Dąmbski wykonał w wieku sześćdziesięciu ośmiu lat, tym razem jednak na sobie.

W zakończeniu książki Wydawca pozwolił sobie "Wokół Egzekutora" na przedstawienie uwag Czesława Cywińskiego i Mieczysława Skotnickiego ze Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, którzy w liście do redakcji "Kart" negują czyny popełnione przez autora książki. Co więcej uważają, że niemal w każdym fragmencie swych wspomnień, mija się on z prawdą historyczną. Ponadto stwierdzają, że Dąmbski wciela się w inne postaci, zawłaszczając sobie czyny nie dokonane przez siebie, co określają nie inaczej, jak samozwańczą blagą.
Również wątpliwości, co do faktów przedstawianych przez Stefana Dąmbskiego, ma Irena Filipowicz, urodzona i wychowana w Hyżnem, córka byłych żołnierzy AK. Spokrewniona, spowinowacona z postaciami wymienianymi w książce zaznacza, że jego wspomnienia budzą duże wątpliwości, a niektóre ich fragmenty są po prostu nieprawdziwe. Sama zresztą podczas okupacji była kurierką roznoszącą podziemną prasę, tak więc środowisko w którym operował Żbik I było jej dobrze znane.
Odmiennego zdania jest historyk Grzegorz Ostasz, który przytacza m.in. dokumenty rzeszowskiego IPN-u. Zapiski funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa opisują Stefana Dębskiego (oryginalny zapis nazwiska), syna obszarnika z Dylągówki, przejawiającego szczególnie wrogą i aktywną działalność w pierwszym okresie po wyzwoleniu w podobwodzie "Żurawia", który 17 listopada 1944 roku z kilkuosobową bandą uzbrojoną w broń palną dokonał bandyckiego napadu na Posterunek MO w Hyżnem.To nie jedyny z zachowanych dokumentów Instytutu potwierdzających akcje w których brał udział Stefan Dąmbski. Mogą nie zawsze zgadzać się daty przytaczanych w książce akcji, lecz należy pamiętać, że autor publikując zapiski sięgał pamięcią kilkadziesiąt lat wstecz. Dr Ostasz dodaje także, że Dąmbski nie wspomina o wielu akcjach, które tak wszystkich żołnierzy podziemia gloryfikowały. Mowa tu przede wszystkim o akcjach dywersyjnych na kolei, o zrzutach lotniczych, o zamachu na funkcjonariuszy rzeszowskiego Gestapo czy też próbie rozbicia więzienia na Zamku Lubomirskich.

Kończąc swoją książkę Stefan Dąmbski zadaje sobie pytanie: W imię czego i co nas skłaniało do popełniania czynów, które w cywilizowanym świecie równały się prawie morderstwu? Czy robiło się to "w imię Ojczyzny" czy był to tak zwany zakres działań wojennych?
Stefan Dąmbski - Egzekutor
Literatura faktu PWN - Warszawa 2013
Seria - Karty historii
Wydanie II

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto