Od dwóch lat również duchowny, ks. Olgierd Banaś, proboszcz parafii w Łęgowie, do której należy Klępsk, jest inicjatorem widowiska historycznego "Emigracja z Klępska do Australii w 1838 r." Sam gra rolę klępskiego pastora, który wywiódł parafian do dalekiej Australii. Wszystko zaczyna się od nabożeństwa w kościele w Klępsku (osiem kilometrów od Sulechowa), wsi wtedy noszącej nazwę Klemzig.
Po krótkich przygotowaniach do drogi, załadowaniu dobytku w specjalnie do tego celu przygotowanych skrzyniach podróżnych, pożegnaniach, wierni wyruszają polnymi drogami na kilkunastu wozach konnych do portu rzecznego na Odrze w Cigacicach, wsi, która wtedy nosiła nazwę Tschicherzig. Stamtąd udadzą się w długą podróż na daleki, nieznany kontynent. Z Cigacic do Hamburga barkami, a potem z Hamburga do Australii statkiem "The Catherine".
"The Catherine" był czwartym, ostatnim statkiem. Wypłynęło nim łącznie 125 emigrantów. Wśród nich były nie tylko niemieckie rodziny, ale także polskie, spod Zbąszynia. Podobno podróż na kontynent kangurów - młody ląd, w którym pokładano wiele nadziei, bo życie tu było niedrogie, a w całej Europie panował wówczas głód - trwała cztery miesiące. Miejsce, do którego emigranci dopłynęli, znajdowało się kilometr na północ od dzisiejszego Port Adelaide. Na osiedlenie wybrali ziemię położoną ok. 7 km na północny wschód od centrum Adelaide. Założoną przez siebie wieś nazwali Klemzig, czyli tak jak tę, opuszczoną w Niemczech. Dzisiaj Klemzig jest dzielnicą Adelaide.
Ale wróćmy do lubuskiego Klępska. Wszystko odbywa się zgodnie ze scenariuszem, według dobrze przeanalizowanych źródeł historycznych. Tu nic się nie dzieje przypadkiem. Trzeba pamiętać, ze jest rok 1838. Każdy ma wyznaczoną rolę, do której starannie przygotowywał się m.in. pod okiem ks. Olgierda Banasia, któremu zależy, by widowisko było odegrane wiernie, żeby wyprawa wyglądała prawie jak 170 lat temu, więc poświęca temu wiele czasu.
Źródła mówią, że wśród emigrantów byli przedstawiciele takich zawodów jak stelmach, młockarz, gwoździarz, grzebieniarz, furman, płóciennik, strycharz, siodlarz, winogrodnik, parobek, kolonista, zagrodnik. Ale ponoć byli też złodzieje i pijacy, a także "kobiety niepohamowane".
Wszystko musi być bliskie ówczesnym realiom, więc rolę wsi Klępsk (wtedy Klemzig) gra skansen etnograficzny w Ochli, gdzie przygotowuje się dania z kaszy jęczmiennej, słoninę, piecze chleb na drogę, suszy jagody, kwiat lipowy. Pierze się i przygotowuje ubrania, wcześniej samodzielnie uszyte, a także... zdobyte w lumpeksach.
Widowisko ma swój oddźwięk w Australii, bo dziś przecież nawiązanie kontaktów nawet z tak odległymi miejscami, także dla mieszkańców małej wsi, nie stanowi problemu.
Są już Australijczycy (szóste pokolenie emigrantów), którzy po raz pierwszy przybywają do Polski, w podróż sentymentalną, śladami prapradziadków, by odtworzyć historię swojej rodziny, poszukać korzeni.
Zobacz też: Do Adelajdy! Migawki z widowiska historycznego
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?