Premierowy pokaz najnowszego filmu Woody'ego Allena - "Blue Jasmine", a także poprzednie filmy amerykańskiego reżysera: "O północy w Paryżu", "Annie Hall" i "Co nas kręci, co nas podnieca" zgromadziły późnym piątkowym wieczorem 23 sierpnia dużą grupę kinomaniaków, którzy byli gotowi na zarwanie nocy. Nocny maraton z filmami Allena był prawdziwą gratką dla fanów kinematografii, dlatego nie może dziwić fakt, że grupa w praktycznie nieuszczuplonym składzie dotrwała do godziny piątej nad ranem.
"Blue Jasmine", czyli poradnik Allena jak zniszczyć życie sobie i osobom w swoim otoczeniu
Po serii filmów w Europie Woody Allen powrócił do Ameryki. Fabuła najnowszego filmu rozgrywa się w dwóch miejscach - w San Francisco oraz w Nowym Jorku oraz na dwóch płaszczyznach czasowych. Akcja "Blue Jasmine" rozpoczyna się od przyjazdu tytułowej bohaterki do siostry, Ginger (Sally Hawkins). Jasmine (Cate Blanchett), a właściwie Jeanette, bo tak brzmi jej prawdziwe imię, straciła wszystkie luksusowe dobra, które miała do swojej dyspozycji dzięki szemranym interesom swojego męża Hala (Alec Baldwin). W Kalifornii Jasmine chce ponownie stanąć na nogi - dokończyć swoją edukację, a także (a choć może należałoby napisać: przede wszystkim) zdobyć mężczyznę o wysokiej pozycji społecznej i zasobnym portfelu. Trudny charakter głównej bohaterki, która nie nawykła do pracy, w połączeniu z jej rozchwianiem emocjonalnym wpływa jednak toksycznie na jej rodzinę.
W porównaniu z poprzednim filmem Allena ("Zakochani w Rzymie" - przyp.), "Blue Jasmine" trzeba zaklasyfikować jako film obyczajowy. Co prawda, nie można odmówić reżyserowi poczucia humoru, niekiedy dość absurdalnego, jednak salwy śmiechu nie wybuchały w czasie projekcji tak często jak podczas innych filmów Allena. Przesłanie filmu może być dwojakie. Jedno, nieco banalne, które jest wpajane dzieciom od przedszkola, czyli uniwersalna prawda, że kłamstwo zawsze wyjdzie na jaw. Drugie, do którego dochodzi się poprzez analizę życiorysu Jasmine, że życie złudzeniami, uciekanie, a raczej przymykanie oczu na problemy, prędzej czy później musi doprowadzić do nieszczęścia.
W oczy rzuca się fenomenalna postawa aktorów, zwłaszcza Cate Blanchett, która tak znakomicie wykreowała postać egocentrycznej i obłąkanej Jasmine, że przyćmiła resztę obsady, która również spisała się na medal - na wyróżnienie zasłużyli szczególnie Bobby Cannavale za rolę Chili'ego oraz Sally Hawkins.
Jak zwykle, osobne oklaski należą się twórcom muzyki do filmu, która, do czego zdążył nas przyzwyczaić Woody Allen, dodaje obrazowi charakterystycznego klimatu. Na uznanie zasługują także piękne zdjęcia San Francisco, które pojawiają się co jakiś czas na ekranie, jednak nie z taką dużą częstotliwością jak w europejskich filmach Allena.
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?