Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Erytrea. Dlaczego nikogo nie obchodzi?

Piotr Drabik
Piotr Drabik
http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Be_Eritrean_Embassy_04.jpg
http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Be_Eritrean_Embassy_04.jpg
Od 17 lat tym państwem rządzi jeden człowiek. Nigdy w życie nie wprowadzono uchwalonej w 1993 r. konstytucji. Legalna jest tylko jedna partia. Władza całkowicie kontroluje media. Tak w wielkim skrócie wygląda Erytrea.

Kwiecień 2009 r. Tysiące osób są przetrzymywane w więzieniu bez wyroku i bez prawa do procesu sądowego z przyczyn politycznych i religijnych. Poza tym tortury, areszt, przymusowa służba w wojsku - taki obraz małego państwa w Afryce Wschodniej nad Morzem Czerwonym pokazał raport opublikowany przez organizację Human Rights Watch (HRW). Publikacja ujawniła też wiele niewygodnych faktów dla rządu w Asmarze. Wszyscy obywatele Erytrei poniżej 50. roku życia są zobowiązani do służby wojskowej lub pracy na potrzeby rządu. Jednocześnie odmawia się im wyjazdu z kraju. W rezultacie tysiące Erytrejczyków próbują uciec z ojczyzny. Jeżeli zostaną złapani na granicy, mogą być zastrzeleni. Ci, którym uda się wyjechać, są uznawani przez władze Erytrei za zdrajców. Muszą też oddawać 2 proc. swojego dochodu uzyskanego za granicą erytrejskim władzom, bo w innym przypadku ich rodziny, które pozostały w kraju będą prześladowane.

Jeśli ktoś pierwszy raz słyszy o Erytrei, to warto przytoczyć kilka podstawowych informacji na temat tego państwa. Kraj posiadający ponad 5 mln mieszkańców ogłosił niepodległość 29 maja 1991 r. po wieloletniej wojnie z Etiopią. Została ona uznana dwa lata później po przeprowadzeniu referendum. Władze w Addis Abebie uznały całkowitą niezależność Erytrei. Szybko przeprowadzono pierwsze wybory prezydenckie, które bezkonkurencyjnie wygrał Isajas Afewerki (na zdjęciu obok), którzy rządzi krajem po dziś dzień. Jest również liderem jedynej legalnie działającej w Erytrei partii politycznej - Ludowego Frontu na Rzecz Demokracji i Sprawiedliwości. W 1997 r. uchwalono konstytucję, która nigdy nie weszła w życie. Połowa mieszkańców kraju żyje w skrajnym ubóstwie a 80 proc. ludności żyje z uprawy roli i hodowli. Rząd całkowicie kontrole gospodarkę.

Odzyskanie upragnionej niepodległości od Etiopii w po wieloletniej wojnie domowej w latach 70. i 80. XX wieku niestety nie zagwarantowało spokoju. Po incydentach granicznych, w 1998 r. wybuchł na nowo konflikt między Erytreą a Etiopią. W trwającym dwa lata konflikcie, zginęło według różnych szacunków nawet ponad 100 tys. ludzi po obu stronach. Blisko 1,5 miliona zostało uchodźcami, a tereny objęte działaniami wojennymi zostały zasypane minami przeciwpiechotnymi. Z tej konfrontacji zwycięsko wyszła Etiopia a na mocy porozumienia pokojowego między tymi dwoma państwami kontrolę nad granicą przejęła misja UNMEE pod flagą ONZ (dziś jest to około 2 tys. żołnierzy, głównie z Indii). Pomimo kilku starć granicznych (ostatnie w styczniu 2010 r.), nie doszło do wybuchu kolejnej wojny.

Erytrea pod rządami Isajasa Afewerki uchodzi za regionalnego "wojownika". W wyniku konfliktu granicznego w czerwcu 2008 r. wojska tego kraju dokonały agresji na innego sąsiada, Dżibuti. Ci wspierani przez Francję po trzydniowych walkach doprowadzili do wycofania się wojsk wroga. Podczas wojny w Somali w latach 2006-2009, władze w Asmarze udzieliły wsparcia Unii Trybunałów Ludowych, powiązanej z Al-Kaidą.

Sytuacja wewnętrzna w samej Erytrei wcale nie wygląda lepiej. W roku 2009 w rankingu organizacji obrony wolności prasy "Reporterzy bez Granic" ten kraj został sklasyfikowany na ostatnim 175. miejscu. Czym sobie rząd w Asmarze na to "zasłużył"? W 2001 r. zamknięto wszelkie prywatne media i wprowadzono szczegółową cenzurę. Każdy kto chce wyrazić swoją opinię, niekoniecznie dziennikarz ale i zwykli obywatele, i jest ona niezgodna z tym, na co rząd zezwala, trafia do więzienia. Opłacane przez zagraniczne służby media nie mogły być obiektywne - tak decyzję o zamknięciu wszelkich mediów bronił Yemane Gebremeskel, przedstawiciel erytrejskiego prezydenta (źródło). W lutym 2009 r. 50 pracowników radia Bana, tworzącego audycje edukacyjne na zlecenie rządu zostało aresztowanych. W sumie 19. dziennikarzy nadal zostaje osadzonych w więzieniu. Władze całkowicie kontrolują też internet, ale dostęp do sieci ma tylko 200 tys. mieszkańców z 5 mln ludności kraju.

Wyznawcy islamu stanowią w Erytrei prawie 70 proc. wszystkich mieszkańców tego państwa. Pozostała część to głównie chrześcijanie obrządku wschodniego (koptowie). W całym kraju spotykają ich z powodu wyznania represje: więzienie, a nieraz śmierć. 33-letnia Migsti Haile, młoda chrześcijanka, która nie chciała wyprzeć się swojej wiary, zmarła w wyniku tortur i wielomiesięcznego więzienia na terenie jednego z obozów wojskowych w Erytrei (źródło). Według nieoficjalnych informacji, przed śmiercią przebywała 18 miesięcy w więzieniu o szczególnym rygorze tylko z powodu wyznania. Organizacje praw człowieka informują o ponad 2 tysiącach chrześcijan przetrzymywanych w erytrejskich zakładach karnych, bez możliwości obrony a często nawet bez postawienia zarzutów. Od 2002 r. zakazane są inne wyznania niż cztery legalnie uznane przez rząd: chrześcijaństwo wschodnie, katolicyzm, luteranizm i islam.

W Erytrei nie ma żadnych standardów demokratycznych. W wielu opracowaniach jako ustrój polityczny tego państwa podawany jest system przejściowy. Konstytucja przyjęta w 1997 r. tak w skrócie określiła funkcjonowanie kraju: głową państwa i szefem rządu jest prezydent, wybierany na 5-letnią kadencję przez Komitet Centralny Ludowego Frontu na Rzecz Demokracji i Sprawiedliwości. Komitet Centralny wybiera też jednoizbowe Zgromadzenie Narodowe liczące 150 członków, którego przewodniczącym jest prezydent. W wielkim skrócie Erytreą rządzi KC jedynej legalnej partii, która ma nieograniczoną władzę. W opozycji działają jednak m.in Front Wyzwolenia Erytrei (ELF) czy Islamski Dżihad Erytrei (EIJ) ale członków tych organizacji czeka więzienie albo śmierć.

Według informacji jakie możemy znaleźć w poradniku "Polak za granicą", wydawanego przez MSZ, dowiadujemy się, że od 1 czerwca 2006 r. obowiązuje nieprzerwanie zakaz podróży cudzoziemców poza stolicę kraju Asmarę bez specjalnego zezwolenia z Ministerstwa Turystyki Erytrei. Warto zaznaczyć, że podobne obostrzenia obowiązują w Korei Północnej. Zdaniem władz, taki zakaz ma chronić turystów przed zagrożeniami wynikającymi z niestabilnej sytuacji w kraju czy ciągle w większości nie zabezpieczonymi minami przeciwpiechotnymi. W rzeczywistości ma on pomóc władzom kontrolować przyjeżdżających do Erytrei cudzoziemców.

Zabójstwa dokonywane często przez funkcjonariuszy policji czy żołnierzy są tutaj sporym problemem. Nikt nie jest dokładnie określić jak duża jest skala zjawiska. Podobnie jak z brutalnymi torturami w erytrejskich więzieniach, które nie rzadko prowadzą do śmierci. Powyższe zarzuty wobec władz w Asmarze pojawiły się w corocznym raporcie Departamentu Stanu USA. Jednak społeczność międzynarodowa nie próbuje nawet podjąć tematu sytuacji w Erytrei. Co więcej - Unia Europejska w 2007 r. zaprosiła prezydenta Isajasa Afewerki do Brukseli w celu pogłębienia współpracy. Wtedy komisarze unijni uznali Erytreę za ważnego partnera w regionie "rogu Afryki".

Zmieniło się to kiedy Wielka Brytania objęła w 2009 r. przewodnictwo w UE i wraz z USA wezwała do nałożenia międzynarodowych sankcji na kraj od 17 lat rządzony przez jednego człowieka. Poza tym Unia Europejska przeznaczyła 122 miliony euro pomocy dla zniszczonej i ciągle czekającej na reformy Erytrei. Na co tak naprawdę zostały przeznaczone te pieniądze? Od stycznia 2010 br. jest sprawdzane dokładnie jak rząd Asmarze zagospodarował pomoc z Europy.

Czy jest szansa aby coś w Erytrei zmieniło się na lepsze? Wystarczy kilka niepotrzebnych komentarzy rządzących w Asmarze oraz Addis Abebie i nowa wojna w regionie będzie gotowa. Pozycja rządzącej krajem Ludowego Frontu na Rzecz Demokracji i Sprawiedliwości wydaje się być niezagrożona, opozycja wciąż jest zbyt słaba by dokonać zmiany na szczycie władz. Przeciętny turysta przybywający do stolicy Erytrei zachwyca się "skrzydlatym" salonem fiata czy pięknem centrum Asmary nie myśli o cierpiących więźniach politycznych. Ale kogo to w ogóle obchodzi?

WIESZ COŚ WIĘCEJ NA TEN TEMAT? ZAREJESTRUJ SIĘ I NAPISZ ARTYKUŁ!
MASZ INNE ZDANIE NIŻ AUTOR MATERIAŁU? WYRAŹ JE W KOMENTARZU!

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto