Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Euro 2012. Pierwszy dzień mistrzostw za nami

Piotr Drabik
Piotr Drabik
W strefie kibica na pl. Defilad czeka na kibiców syrenka, która nie tylko kibicuje Polsce ale i gra w piłę ręczną
W strefie kibica na pl. Defilad czeka na kibiców syrenka, która nie tylko kibicuje Polsce ale i gra w piłę ręczną Piotr Drabik
O inaugurującym turniej meczu Polaków z Grekami powiedziano już chyba wszystko. Ale zanim Lewandowski wprawił kibiców w euforię, a Tytoń dodał nam nowe pokłady nadziei, w Warszawie naprawdę wiele się działo.

Najgorętszym miejscem na mapie piłkarskiej stolicy była strefa kibica na pl. Defilad. Wszystko wskazuje na to, że nie zmieni się to aż do finału Euro w Kijowie. Od momentu gdy w południe otwarto jej bramy, frekwencja w fan zonie rosła z godziny na godzinę. 140 tysięcy - tyle w kulminacyjnym momencie kibiców miało śledzić mecz biało-czerwonych z Helladą, tuż pod Pałacem Kultury i Nauki.

To znacznie więcej niż planowali wstępnie organizatorzy, ale mimo to, żaden z ochroniarzy czy policjantów zbytnio się nie napracował. W morzu biało-czerwonych szalików, niewinnie próbowały zapewne się przebijać greccy kibice. Ale nie ma co ukrywać, że większość z nich przyjechała lub nadleciała z południa Europy prosto na Stadion Narodowy.

A tam patrzyły nie tylko kamery i dziennikarze z całego świata, ale przede wszystkim spragnieni sukcesów piłkarskich polscy kibice. Skończyło się na nieoczekiwanym remisie. Ale w słynnej już 17. minucie spotkania nic na to nie wskazywało - Lewandowski, główka i 1:0 dla nas. Cała trybuna prasowa wyskoczyła z euforii w górę, podobnie jak prawie wszystkie sektory Stadionu Narodowego (z wyłączeniem tych zajmowanych przez fanów Hellady). Jeszcze przed końcem pierwszej połowy, pewności siebie, kibicom przyodzianym w biało-czerwone szaliki, dodała czerwona kartka dla Sokratisa Papastathopoulosa.

Zdaniem wielu komentatorów, pierwsza połowa zbyt optymistycznie nastroiła podopiecznych Franciszka Smudy. Efekt? Strata bramki, jedna nieuznana przez spalonego i nieszczęsny rzut karny, w którym Przemysław Tytoń okazał się sprytniejszy od Karagounisa. Na pomeczowej konferencji prasowej jak na dłoni było widać emocje w polskiej kadrze - Franciszek Smuda z grymasem na twarzy opowiadał na pytania dziennikarzy a Robert Lewandowski wprost uciekał wzrokiem od obiektywów kamer.

Po inauguracyjnym meczu w zdecydowanie lepszych nastrojach byli fani greckiej reprezentacji - na dziedzińcu Stadionu Narodowego skakali, chętnie pozowali do zdjęć z nieco cichszymi kibicami polskiej drużyny. Ale wbrew pozorom na trasie rondo Waszyngtona - plac Defilad nie było słychać słów zawodu z powodu remisu, ale krzyki otuchy "Jesteśmy z wami!" czy "Biało-czerwone, to barwy nie zwyciężone!".

Ponad 10 tys. osób na całych al. Jerozolimskich spokojnie kursowało w kierunku Stadionu Narodowego i strefy kibica (powód - brak komunikacji miejskiej w centrum stolicy w godzinach około-meczowych). Nie mniejszym zainteresowaniem jak pierwszy mecz, cieszyła się na miejskich skwerach i przed wielkimi telebimami konfrontacja Czechów z Rosjanami. Ale ostateczny wynik tego meczu (4:1 na korzyść Sbornej), też nie poprawił humorów zmartwionej części polskich kibiców.

Nie można również zapomnieć o ceremonii otwarcia turnieju, która utonęła w informacjach o wyniku spotkania Polska-Grecja. Wielkim, epokowym wydarzeniem artystycznym ona nie była ale na pewno była niesamowitym przeżyciem nie tylko dla widzów na Stadionie Narodowym. Przepełnione kolorami oraz motywami mistrzostw sceny przeplatały się z muzycznymi aranżacjami utworów Fryderyka Chopina. Szkoda tylko, że jedna z makiet stadionu podczas ceremonii nie otworzyła się przez dłuższy czas, mimo wielkie zaangażowania artystów.

Od strony organizacyjnej, mecz otwarcia zakończył się sporym sukcesem, ale diabeł tkwi w szczegółach. Nie mogąc znaleźć wejścia dla mediów na Stadionie Narodowym, krążyłem od stewarda do stewarda, próbując się czegoś dowiedzieć. Z przykrością muszę stwierdzić, że większość z nich nie potrafiła mi pomóc, kierując mnie do kolejnych stref obiektu. Natomiast wrażenie robiły tłumy kibiców, okupujących bramki wejściowe do stadionu - również tłumnie zgromadzeni po drugiej stronie ochroniarze robili co mogli, by zachować bezpieczeństwo. I to się udało w stu procentach. Na taką samą ocenę zasługuje polska gościnność, dzięki której w piątek na ulicach stolicy obserwowaliśmy mały piłkarski karnawał. A to dopiero początek Euro - teraz będzie tylko lepiej!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto