Farmaceuci we Wrocławiu na Psim Polu chętnie udzielają wszystkich informacji, ale nie chcą ujawniać swoich nazwisk. Do pomysłu minister Ewy Kopacz, by leki refundowane kupić tylko w aptece, która ma podpisaną umowę z Narodowym Funduszem Zdrowia odnoszą się sceptycznie.
Odwiedziłem cztery apteki, by z pierwszej ręki uzyskać informację o tej koncepcji ministerstwa zdrowia. Zdaniem większości pytanych przeze mnie farmaceutów, którzy chcą pozostać anonimowi, apteki będą mieć z tego tytułu tylko same obowiązki. Natomiast przywileje i prawa z tej ustawy będzie miał NFZ. Według niektórych aptekarzy z Psiego Pola z Wrocławia limity refundacyjne oraz dostęp do leków godzi w prawa pacjenta.
Na portalu www.rynekzdrowia.pl znalazłem informację, że Ewa Kopacz twierdzi:-Dzięki nowej ustawie hurtownie obniżą marże z 8,9 do 5 proc., więc ceny będą niższe. Z cen powinni zejść też producenci, skoro teraz obniżają je w formie różnych promocji.
Jak podaję rynekzdrowia.pl, ministerstwo chce w ten sposób zagwarantować, że leki refundowane będą sprzedawane po urzędowych cenach zbytu. Ustawa ma uniemożliwić promocje, a ceny i marże na leki mają być stałe. Żadnego leku refundowanego nie będzie można sprzedać taniej, niż ustali to ministerstwo z producentem. To w założeniu ma wyeliminować walkę aptek o pacjenta. Producent, który zaoferuje lek taniej niż zostało to ustalone, naraża się na karę w wysokości aż 3 proc. obrotów lub może trafić do więzienia nawet na 8 lat.
Natomiast, z rozmowy z kierownikami aptek wynika, że ustawa o refundacji leków pozwoli zaoszczędzić, ale nie pacjentom tylko państwu. Twierdzą, że to pacjenci zapłacą za lekarstwa więcej. Aptekarze sceptycznie też oceniają dostępność leków po wejściu w życie nowych rozwiązań.
- Leki refundowane to dość duży procent sprzedaży w zależności od specyfiki danej apteki - mówi prosząca o anonimowość kierowniczka jednej z aptek na Psim Polu we Wrocławiu. -Rolą niektórych aptek jest sprzedawanie tychże leków, co stanowi około 80 procent obrotu. Natomiast niezrealizowana recepta to kara dla aptek, najniższa ma oscylować w granicach 500 zł - dodaje.
Zasadniczo usta cisną się dwa pytania - mówi dla W24 kierowniczka apteki.- Czy taka sytuacja faktycznie godzi w prawa pacjenta o dostępie do leków? I czy jest to zgodne z prawami konstytucyjnymi?
Pozwoliłem sobie na wyszukanie w internecie skutków zmian jakie ta ustawa wniesie na rynku.
„ podaje, że firma, PharmaExpert przygotowała zestawienie skutków zmian. Założono, że producenci opuszczą ustalone z resortem ceny o 10 proc., bo nie będzie na lekarstwa promocji. Ten zabieg automatycznie obniży dopłaty do innych leków. Ma się tak stać, dlatego, że to ministerstwo ustala poziom refundacji w oparciu o lek najtańszy z danej grupy. W naszym kraju leki są podzielone ze względu na działanie terapeutyczne, tak, więc dopłaty do droższych leków będą niższe. Piotr Kula z PharmaExpert mówi dla gazety prawnej. - Pacjenci zapłacą średnio o 17,5 proc. więcej. Dużych podwyżek można spodziewać się przy lekach przeciwdrgawkowych i przeciwzakrzepowych – nawet o 80 – 100 proc.
Wypadałoby zadać pytania: Czy po tym zabiegu producenci wycofają się z list refundacyjnych, by nie podlegać ustawie? A co się stanie z małymi aptekami, które zarabiają na promocjach? Czy hurtownicy nadal tak chętnie będą kredytować małe apteki?
Czy to zawsze tak ma być, że to pacjent w akcie desperacji zapłaci za leki, a państwo nie poniesie z tego tytułu żadnych opłat?
Weź udział w akcji Chcemy Taniego Paliwa - podpisz petycję do rządu
Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?