Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Felieton: Czy stajemy się społeczeństwem weekendowym?

Mariusz Bańkowski
Mariusz Bańkowski
Białystok o zmierzchu. Marzec 2013
Białystok o zmierzchu. Marzec 2013 Mariusz Bańkowski
Żyje się szybko. Praca, dom, szkoła. Od weekendu do weekendu. Piątek wieczór i wreszcie można wypocząć, zapomnieć.

Na co dzień ten sam scenariusz. Pobudka, prysznic, śniadanie - później wyjście do pracy czy też szkoły. Już na wejściu odliczanie: za 8 godzin będę w domu, wezmę kąpiel i... Tak przez kolejne 5 dni. Choć byśmy nie wiem jak bardzo uwielbiali swe zajęcia w ciągu tygodnia, przychodzi okres stagnacji i zwyczajnego 'zmęczenia materiału'. Potrzebujemy odpoczynku, dlatego często wizja błogiego weekendu pomaga nam przetrwać trudy dnia powszedniego.

Coś się zmieniło w wykorzystaniu czasu i w ogóle w jego postrzeganiu na przestrzeni dziesięcioleci. Niegdyś nasi dziadkowie żyli zgodnie z prawami natury. Dzień był przeznaczony do wykonywania obowiązków, a kończył się wraz z zachodem słońca.
Ostatnimi laty ten porządek coraz bardziej ulega degradacji. Pracujemy zmianowo, obowiązków przybywa, rośnie presja. Żyjemy nieregularnie, więc coraz częściej zadajemy sobie pytania: do czego to wszystko zmierza?

Przechodzę przez miasto we wtorkowe popołudnie. Samochody równomiernie przesuwają się w korkach o kilka metrów do przodu. Człowiek ma wrażenie, że rytm życia wyznacza tu sygnalizacja miejska. Ludzie idą przed siebie, ale jakby się nie zauważając. Każdy ma cel i określony plan do zrealizowania tego dnia. W sklepach nieznaczny ruch. Kto ma chwile czasu robi drobne zakupy przed pracą, bądź udało mu sie na chwilę "wyrwać". Nie widać jednak entuzjazmu. Nerwowe spoglądanie na zegarek zdradza pośpiech delikwenta sugerując, że na dziś to jeszcze nie wszystko.

Przychodzi upragniony piątek, nastaje wieczór. Miejsca dotychczas obumarłe w ciągu tygodnia, napełniają się ludźmi. Na twarzach entuzjazm, co raz słychać czyjś śmiech, sprośny żart. W oddali z lokalu wyprowadzają kogoś, kto z celebracją wieczoru przesadził.

Całe miasto, knajpy, galerie handlowe i inne ośrodki życia miejskiego mówią jednym tchem: "przyszedł upragniony weekend!" Ludzie dotychczas neurotyczni, zastygli wydają się bardziej życzliwi. Coś się w naszym społeczeństwie zmieniło. Czy można to nazwać nowym porządkiem? Jedni się z tym zgodzą, bo obecne czasy wymuszają na nas pewne zmiany. Liczy się efektywność, postęp, kariera, pięcie się "w górę". Hasła te wykrzykują prezenterzy telewizyjni i radiowi, patrzą na nas nagłówki gazet.

Babcia mówi, że czas kiedyś płynął wolniej. Człowiek zrobił co miał do zrobienia i miał jeszcze czas by zatrzymać się w tym całym zgiełku - odezwał się do drugiego człowieka, pomógł. Z nami jest inaczej. Nie wszyscy, ale większość staje sie człowiekiem od piątku do niedzieli, kiedy można odłożyć teczkę na bok i wyłączyć komórkę.

Czy stajemy się społeczeństwem weekendowym? Myślę że tak. Weekend stał się nowym wyznacznikiem dążeń ludzkich, nowym punktem odniesienia. Naturalny podział czasu przestał obowiązywać bo jako społeczeństwo dokonaliśmy własnych przesunięć. Jesteśmy istotami potrzebującymi jakiejś stabilizacji, więc w całych tych zawirowaniach odnaleźliśmy ją w umiłowaniu czasu wolnego.

Tekst nie bez powodu piszę właśnie w sobotnie popołudnie, tak niezwykle piękne a zarazem ulotne. Krzepiąca jest jednak świadomość, że za tydzień przyjdzie następne.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto