Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Festiwal nie do końca niezwykły

Redakcja
Logo festiwalu na murach zamku.
Logo festiwalu na murach zamku. Krzysztof Krzak
Festiwal Filmów Niezwykłych w Sandomierzu odbył się w tym roku po raz szósty. Trwał też sześć dni. Mój jednodniowy na nim pobyt nie upoważnia mnie z pewnością do wydawania wiążących opinii o całej imprezie, jednak pozwolę sobie przedstawić kilka uwag.

Rangę imprezy takiej jak festiwal tworzy, moim zdaniem, odpowiednia reklama i goszczące na niej gwiazdy (czytaj: "gorące" nazwiska). Sandomierski festiwal objęła co prawda patronatem medialnym telewizja publiczna, jednak nie zauważyłem w niej żadnych zajawek propagujących VI FFN. Także w samym mieście reklama festiwalu nie była zbyt nachalna.

Pewnie dlatego, mimo przewalających się przez Sandomierz tłumów turystów, frekwencja na pokazach festiwalowych nie oszałamiała. Ba, nawet panienka zatrudniona w restauracji w Fundacji Kultury Ziemi Sandomierskiej (FKZS) nie potrafiła powiedzieć, gdzie odbędzie się spotkanie z tegorocznym "Reżyserem Niezwykłym", choć miało ono miejsce w sali obok jej stanowiska pracy.

Nie przyjechał na spotkanie z publicznością zapowiadany Piotr Polk (grający w serialu "Ojciec Mateusz" Oresta Możejkę), ani Andrzej Kostenko (reżyser popularnego serialu). Szeroko anonsowana Beata Tyszkiewicz wolała pozowanie do portretu na Polach Mokotowskich w programie "Dzień Dobry TVN" niż promowanie najnowszego filmu ze swoim udziałem. Na szczęście nie zawiódł główny bohater, onże Reżyser Niezwykły 2009 - Wojciech Marczewski ("Zmory", "Dreszcze", "Ucieczka z kina Wolność") i jego aktorzy: Teresa Marczewska, Janusz Gajos, Krzysztof Wakuliński. Pojawił się też reżyser Jacek Bławut i Jan Nowicki (z Małgorzatą Potocką, ma się rozumieć).

Szkoda, że organizatorzy nie do końca zapanowali nad realizacją poszczególnych "punktów programu" festiwalu. Szczególnie żenująco wypadło spotkanie na dziedzińcu zamku z twórcami serialu "Ojciec Mateusz", któremu miasto zawdzięcza swój turystyczny renesans.

Główny udział w tym niefortunnym wydarzeniu miał niewątpliwie słabo dysponowany tego przedpołudnia prowadzący, mylący fakty i nazwy, pomijający nazwiska, bez przerwy wyrażający swą radość z poznania nowego słowa, jakim było dla niego określenie "fotosista" (to przy okazji wystawy zdjęć z planu serialu autorstwa Marzeny Stokłosy). Nieudolnie prowadzona przez niego licytacja statuetki festiwalu na rzecz Domu Aktora Weterana w Skolimowie nie miała szans na pozytywny efekt.

Myślę, że o niebo lepiej zrobiłby to dominikanin, ten, który inaugurował w Kościele św. Jakuba galę zamykającą festiwal, podczas której odmówił posłuszeństwa sprzęt projekcyjny i taśma z filmem o starym Sandomierzu. Szkoda, że odpowiednie osoby nie sprawdziły wcześniej ich sprawności, bo zburzyło to planowany przebieg uroczystości.

Podobnie denerwująca była maniera niepunktualnego rozpoczynania projekcji, przez co na przykład spora grupa widzów straciła kilka początkowych minut interesującego filmu "Na krawędzi nieba", który włączono wcześniej niż podawał program.

Nie do końca jest dla mnie zrozumiałe rozplanowanie miejsc projekcji filmów i spotkań z artystami. Na przykład filmy Wojciecha Marczewskiego wyświetlano w Domu Katolickim, a spotkania autorskie z reżyserem odbywały się w FKZS. Odległość między obydwoma budynkami jest niby niewielka, ale jednak wymagająca czasu na przejście, co z kolei powodowało kolejne opóźnienia. Nie wiem też, dlaczego projekcję świetnego filmu "Jeszcze nie wieczór" Jacka Bławuta zorganizowano w Kościele św. Jakuba, gdzie liczba miejsc siedzących o dobrej widoczności jest mocno ograniczona.

Festiwal Filmów Niezwykłych w Sandomierzu to generalnie rzecz ujmując bardzo pożyteczna impreza (chwała władzom miasta, że nie zaprzestały jej organizacji, jak to się stało w Kielcach). Można tu obejrzeć (i to bezpłatnie) wartościowe filmy, które w wielu przypadkach nie wejdą do masowej dystrybucji. Można poobcować z wybitnymi artystami - do dziś jestem pod wrażeniem ubiegłorocznego spotkania z Mają Komorowską. Słowa uznania należą się organizatorom za tegoroczne warsztaty filmowo-muzyczne dla młodzieży; brawa za propagowanie filmów animowanych i dokumentalnych... Może jednak warto by zatrudnić jakiegoś fachowca, który logistycznie "ogarnie" całe przedsięwzięcie i wyeliminuje choćby najmniejsze przejawy amatorszczyzny i bylejakości?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto