Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Fryderyk must die!

Kuba Wandachowicz
Kuba Wandachowicz
Zapomnijmy, że była kiedyś muzyka, że wydawało się kultowe płyty, że artyści mieli nam coś do powiedzenia. Po co udawać, że nas to jeszcze obchodzi? Śmierć muzyce!

Na początku lutego ogłoszono nominacje do „Fryderyków”. O tej imprezie powiedziano już tyle gorzkich słów, że aż wstyd przyłączać się do grona oskarżycieli. Nie znam osoby, która wypowiadałaby się o „Fryderykach” z szacunkiem. Więcej. Nie znam osoby „z branży”, która wypowiadałaby się z szacunkiem o samym showbusinessie – rzadkością są nawet stanowiska umiarkowane lub neutralne. Wszyscy jadą po sobie jak po łysej kobyle. Żółć, zawiść, frustracja – oto zestaw czule pielęgnowanych środowiskowych emocji. No cóż... I’m in that team...

„Fryderyki” doskonale obrazują stan polskiej sceny muzycznej i jako takie winny być wzięte pod lupę. Wiele osób twierdzi, że skoro upadliśmy tak nisko (płyty już prawie wcale się nie sprzedają), to gala wręczenia nagród powinna odbywać się gdzieś w zaciszu, bez kamer, fotoreporterów, w atmosferze skromnego pogrzebu. Myślę, że powinno być dokładnie odwrotnie. Pogrzeb? Owszem, ale właśnie w świetle jupiterów. Niech ludzie zobaczą co sobie w telewizyjnych akwariach wyhodowali. Pochówek powinien być huczny, a specjaliści od żałobnego wizażu winni umalować trupa najładniej jak się da. Dlaczego? Historia uczy, że nieboszczyk pochowany bez należytej symbolicznej oprawy lubi powrócić między żywych. Jeśli w programie pogrzebu uchybimy najdrobniejszym rytualnym zabiegom, to nieszczęsny truposz zawiśnie w jakiejś „międzystrefie” i będzie do nas co chwila powracał – będzie straszył, nawiedzał, złośliwie wtrącał się w doczesność. Chcemy tego? Nie! Zakopmy truchło raz, a dobrze. Zapomnijmy, że była kiedyś muzyka, że wydawało się kultowe płyty, że artyści mieli nam coś do powiedzenia. Po co udawać, że nas to jeszcze obchodzi? Śmierć muzyce! Brodka do kopalni! Rubik na Madagaskar! A na drzewach zamiast liści mają wisieć szansoniści! Tak będzie o wiele łatwiej. Zamknijmy ten kulawy rozdział historii ludzkości, póki jeszcze całkiem się nie skompromitował. Niech złotogłowy minister Ziobro przepędzi i ten Układ – zamknie wytwórnie płytowe, zakaże puszczania muzyki w telewizji i w radiu, a na koniec niech wpuści do internetu jakiegoś sprytnego wirusa, który zeżre wszystkie empetrójki. Ufff!

Nie jest tajemnicą, że aby zostać nominowanym do Fryderyka (mówię tu o wszystkich kategoriach „rozrywkowych”) wystarczy w danym roku wydać płytę w dużej wytwórni. Reszta załatwi się sama. Kandydaci do poszczególnych kategorii wybierani są właściwie tylko spośród osób wydających płyty w majorsach. Same kategorie też są ustanawiane w taki sposób, żeby nikogo nie pominąć, żeby wilk był syty i owca cała. Czy nikt w tym kraju nie widzi, że nie istnieje już „muzyka alternatywna”? Nie istnieje zwarta alternatywa dla mainstreamu. Mainstream nas wszystkich przeżuł, połknął i wypluł. Większość tak zwanej „alternatywy” cierpliwie stoi w kolejce i czeka na „przeżucie”.

Showbusiness stał się bytem autoreferencyjnym. Jako taki jest samopowielającym się, samoprzeżuwającym „glutem idealnym”. Zróbmy mu wreszcie pogrzeb z prawdziwego zdarzenia. Odtrąbmy upragniony koniec. Możemy sobie nawet wesoło pośpiewać w trakcie pochówku.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto