Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Fundusz kościelny, czyli jak wydoić państwo

Redakcja
Andreas Tille, CC 3.0
Z racji reprezentowania Najwyższej Instancji katolickiemu Kościołowi zawsze należy się to, co najlepsze i w dużej ilości. W Średniowieczu prawie wszystko było własnością Kościoła. W XXI wieku, w Polsce - ile się tylko da!

W czasach PRL-u, kiedy władza nie przepadała za duchowieństwem - i nawzajem - Kościół stracił większość swoich dóbr na rzecz społeczeństwa, które przecież te dobra wypracowało i oddało Kościołowi. Wszak Kościół "produkuje" wyłącznie dobra duchowej, a nie materialnej natury, a żyć wystawnie trzeba, żeby nie przynieść wstydu Panu Bogu.

Państwo komunistyczne powołało Fundusz Kościelny ustawą z 20 marca 1950 r. dla rekompensaty upaństwowionego kościelnego mienia i wspomagało Kościół finansowo. Gdy nastało państwo demokratyczne i solidarne, to od 1990 roku jedynym źródłem finansowania funduszu jest budżet państwa. Fundusz zasila Kościół dotacją rosnącą w kosmicznym tempie z roku na rok. Jeśli w 1990 r. było to 2 mln zł, to już w 1996 r. - 22,1 mln zł, w 1999 r. - 36,778 mln zł, w 2002 - 75,719 mln zł. Przed czterema laty, w 2008 r., suma ta wynosiła już - 97,908 mln zł, ale w 2011 roku - skromne 89 mln zł. Nam tak szybko to nie rośnie!

Jakby jeszcze tego było mało, powołano Komisję Majątkową, która dodatkowo zasiliła kościelny majątek o grunta i nieruchomości. Zasiliła w nadmiarze. Z zachowanych dokumentów wynika, że państwo komunistyczne przejęło od Kościoła 89 tys. ha. gruntów. Natomiast Kościół wynagrodzono zwrotem 97 tys. ha. Dodatkowo otrzymał 71 tys. ha od Ministerstwa Obrony Narodowej!

Duchowieństwo dostało aż nadto i nadal domaga się zwrotów w sądach. Ponadto pieniądze z funduszu dostają kościoły, których dóbr państwo nigdy nie przejęło. Jeśli się tego nie powstrzyma, "rozdziobią nas kruki i wrony". Fundusz stracił rację bytu. Premier Tusk wreszcie przejrzał na oczy i miał odwagę stwierdzić, że roszczenia majątkowe Kościoła zostały zaspokojone. W tym względzie nie wiąże nas nieszczęsny Konkordat i można to zmienić bez porozumienia stron. Uff! Cóż, kiedy to nie takie łatwe. W mentalności i kombatanckiej pamięci rządzących tkwi jak cierń "dług wdzięczności" wobec Kościoła, który dawał schronienie bojownikom, wspierał zachodnimi paczkami ich rodziny, grzmiał w kazaniach na władzę ludową, przewoził dolary w neseserach duchownych via Watykan... I Kościół katolicki ten "dług" bezwzględnie wyegzekwuje, nie bacząc na stan finansów państwa. Już hierarchowie ogłaszają, że państwo zaczyna "wojnę z religią".

Sekunduje temu PIS - świecka przybudówka Kościoła. Propozycja rządu na wprowadzenie odpisu podatkowego na Kościoły w wysokości 0,3 proc. nie bardzo Kościołowi odpowiada. Trzeba by było samodzielnie płacić składki na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne. Odpis procentowy to więcej pieniędzy dla Kościoła niż z funduszu. Według szacunków kościelnych ekspertów to aż 300 mln. rocznie! Dlaczego zatem Kościół tego nie chce? Może obawia się, że tych odpisów podatkowych na jego rzecz będzie niewiele? A państwo dać musi. Nie ma powodu, aby nowoczesne i laickie państwo utrzymywało jakiekolwiek instytucje wyznaniowe. Swoje kościoły powinny utrzymywać wspólnoty wierzących. I rozliczać je z wydanych na ich działalność pieniędzy. W dobie komercji "duchowość" to taki sam towar jak dzieło sztuki. A zbiurokratyzowany moloch to worek bez dna.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto