Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdańsk. Wilczy szaniec, czyli wakacje 2011 na rowerze

bikefamilly@oit.pl
[email protected]
Jeden z eksponatów Muzeum Obrony Wybrzeża na Helu.
Jeden z eksponatów Muzeum Obrony Wybrzeża na Helu. Janusz Bączyński BIKER
Relacja z arcyciekawej wyprawy rowerowej z Gdańska przez Hel, Krynicę Morską, Frombork do Giżycka. Wyjazd zakończył się zwiedzaniem bunkrów po nazistach w Wilczym Szańcu i Pozedrzu.

Uczestnicy: Janusz, Alicja, Aleksandra i Kamila.
Czwartek 28.07
Nasze kolejne rowerowe wakacje zaczęły się w Gdańsku, dokąd zabrał nas z rowerami pociąg Regio. Naszą bazą było schronisko młodzieżowe, mieszczące się niedaleko hali Olivia. Po dotarciu tamże zostawiliśmy bagaże i ruszyliśmy na krótki rekonesans po mieście.

Odwiedziliśmy najpierw ładny park w Oliwie, a potem zgodnie z życzeniami moich pociech, okazałą nową halę ERGO ARENA.
Byliśmy również na plaży, ale wygonił nas stamtąd bardzo ulewny deszcz. Wieczorem pojechaliśmy na gdańską starówkę, gdzie trwały przygotowania do otwarcia Jarmarku św. Dominika.

Piatek 29.07

W piątek ruszyliśmy do Sopotu z zamiarem dopłynięcia statkiem na Hel, ale okazało się że zabrakło biletów. Ruszyliśmy więc do Gdyni. Na Skwerze Kościuszki mnóstwo turystów zwiedzało okręt „Błyskawica” i żaglowiec „Dar Pomorza”, duże zainteresowanie wzbudzał brodaty jegomość przebrany za pirata z siekierką w dłoniach.

Po spokojnych wodach Bałtyku śmigały motorówki i surferzy na tle gdyńskiego klifu i niedalekiej Torpedowni. W helskim porcie moje dziewczyny wypatrzyły wspaniałego psa. Okazały czarny nowofunland siedział sobie dostojnie przy nabrzeżu w kamizelce ratownika WOPR-u.

Ok. 1 km. od Helu drogowskaz wskazywał leśną drogę do Muzeum Obrony Wybrzeża, głównego celu naszej wycieczki na półwysep. Temu obiektowi chciałby poświęcić kilka zdań.

Muzeum Obrony Wybrzeża powstało w 2006 r. z inicjatywy Stowarzyszenia "Przyjaciele Helu". Wszelkie obiekty militarne na Helu były po zakończeniu II wojny św. zajmowane przez wojsko. Jednak stopniowa redukcja ilości byłych terenów zarządzanych przez armię, doprowadziła do pozostawienia ich bez nadzoru, co w konsekwencji stało się okazją do dewastacji i rozkradania.

Objektami i unikalnymi eksponatami zajęła się grupa entuzjastów militariów i historii Helu, ratując przed niechybnym zniszczeniem co się dało. I tak powstał wspaniały skansen militarny i muzeum o bohaterskiej obronie Helu pod dow. zamordowanego przez bezpiekę komandora Zbigniewa Przybyszewskiego
http://www.helmuzeum.pl/index.php?go=info.

Ogromna jest wartość historyczna tego miejsc, jeśli pozna się jego dalsze losy podczas całej II w. św. Gdy ucichły walki o Hel, teren zajęli Niemcy, tworząc tu potężną baterię artyleryjską prawie w stylu "Dział Navarony". Bateria "Schleswig Holstein" składała się na Helu z 2 dział o kalibrach 406 mm.

W jej skład wchodziło mnóstwo objektów zaplecza technicznego, które można do dziś oglądać na półwyspie, zarówno w muzeum i jego okolicach. Zasięg armat obejmował teren lądowy w promieniu 56 km. rozciągający się od rej. J. Żarnowieckiego po Kartuzy, Tczew i Elbląg i znaczny obszar Bałtyku. Trzeci zestaw dział umieszczono na skraju Mierzei Wiślanej w Pilawie. Podobne baterie rozlokowano w Danii, Norwegii i na Bornholmie.

Tworzyły system bardzo silnej obrony artyleryjskiej Morza Bałtyckiego i cieśnin
Duńskich, dostosowany do sytuacji wojennej i hitlerowskiej strategii. W skład całej baterii wchodziły również lżejsze działa polskie kal 152,4 mm, którym przywrócono sprawność bojową. Helskie działa baterii Schleswig Holstein rozmontowano do końca 1941 r. i przewieziono w okolice Calais we Francji. Tam pod nową nazwą "Grossdeutschland" stały się częścią tworzonego Wału Atlantyckiego. Swym ogniem często nękały kanał La Manche i angielskie miasto Dover. Podczas służby na Helu wystrzeliły ok. 20 pocisków.

Eksponaty, które widzieliśmy na terenie muzeum, były bardzo ciekawe. Czołg T-34, a la "Rudy", różne rodzaje torped, łodzie, repliki min morskich. W dużym budynku mieści się główna siedziba muzeum, gdzie zgromadzono zdjęcia i mnóstwo cennych eksponatów. Obeszliśmy budynek dookoła i dotarliśmy do torów wąskotorowej kolejki i stojących opod gołym niebem różnego rodzaju dział i armat. Młoda pracownica muzeum zachęcała zwiedzających do przejażdżki kolejką do niedalekiego bunkra i byłego stanowiska artyleryjskiego baterii o nazwie Caesar.

Chętni mogli przy tym zobaczyć inscenizację walki leśnej z udziałem rekwizytorów. Przy budce wartowniczej chodził młody, uzbrojony rekwizytor ubrany w mundur amerykańskiego żołnierza. Dziewczynki z ciekawością oglądały wszelkie eksponaty, a ja dołożyłem swoją cegiełkę do rozwoju muzeum, za co zostałem wynagrodzony możliwością wykonania fotki. Moje panny z szybkością błyskawicy wystartowały do poniemieckiego motocykla. Dobrałem im hełmy i zrobiłem serię pamiątkowych fotek, potem z Alicją ruszyłem oglądać okazałe armaty i działka przeciwlotnicze.

Gdy wyszliśmy z terenu muzeum, okazało się że Kamila złapała kapcia w przednim kole. Wymiana dętki nie zajęła mi dużo czasu. Usprawniłem bika i ruszyłem z Alicją leśną ścieżką zobaczyć dokąd jeździ pociąg z turystami.
Ok. 500 m. od muzeum stoją między drzewami w dwóch rzędach betonowe kolumny. Są to pozostałości po żelbetowych dźwigarach baterii Schleswig Holstein. Między nimi Niemcy poprowadzili linię kolejową, którą transportowano potrzebne do budowy elementy, a na dźwigarach przesuwały się dźwigi transportowe o nośności 100 ton każdy.

Nieco dalej tory kolejki znikały w wielkim betonowym budynku. To bunkier zaplecza stanowisko artyleryjskiego Caesar. Gdy obeszliśmy budynek od strony północnej, znaleźliśmy schody na jego dach. Znaleźliśmy się na dużej okrągłej wylanej betonem podstawie, w miejscu gdzie stało potężne działo kal. 406 mm.
Po bokach tejże podstawy, na porośniętym mchem i drzewami, dachu bunkra znalazłem betonowe konstrukcje wentylatorów i częściowo zasypane wejście do podziemi. Muzeum Obrony Helu jest wspaniałym miejscem do zwiedzania dla pasjonatów historii i militariów. Jego twórcom należą się ogromne wyrazy uznania za pasję z jaką zrekonstruowali zarządzane obiekty.

Gdy wróciliśmy na Hel, moje panny nieco zgłodniały, zrobiliśmy więc drobne zakupy i zaspokoiliśmy apetyt, a całość zakończyliśmy porcją lodów. Z nową dawką energii ruszyliśmy na helski skwer w kierunku morza. W tutejszym lesie mieszczą się jeszcze pozostałe obiekty militarne związane z baterią Schleswig Holstein. Odwiedziliśmy więc byłe stanowiska ogniowe, widzieliśmy liczne bunkry i wieżę kierowania ogniem.

Nie mogłem się oprzeć pokusie i zeskoczyłem z Alicją do głębokiego zagłębienia po obrotowym stanowisku ogniowym ulokowanym między drzewami nad samym morzem. Mrocznym korytarzem przeszliśmy ostrożnie cały bunkier, aż dotarliśmy do położonego pośród drzew wyjścia.

Po powrocie do portu moje pociechy zaciągnęły mnie do helskiego fokarium. Z widokowego tarasu podziwialiśmy trzy okazałe foki pływające w sporym, ładnie urządzonym basenie. Z fokarium ruszyliśmy do portowego nabrzeża. Czekał już tam na nas i turystów tramwaj wodny do Gdańska. Podczas rejsu widzieliśmy kilka okazałych statków, czekających na pozwolenie wejścia do Gdańskiego portu.

Gdańska starówka wygląda w nocy bardzo malowniczo. Odbijające się w wodzie, oświetlone kolorowe kamienice dodają temu miejscu niepowtarzalnego uroku. Późna pora skłoniła nas jednak do szybkiego powrotu do schroniska, zwłaszcza że oddalone było o kilka km. Przed nocnym odpoczynkiem, ustaliłem jeszcze z dziewczynkami plan naszego zwiedzania na sobotę.

Sobota 30.07

W sobotnie przedpołudnie przy ładnej słonecznej pogodzie, ruszyliśmy ulicami Gdańska do nowego stadionu BALT IC ARENA w dzielnicy Przymorze. Obiekt wygląda naprawdę imponująco. Przypomina kształtem "miskę", jest podobny do stadionów znanych z Olimpiady w Pekinie. Budowniczych czeka jeszcze sporo pracy, przed Euro przy wykończeniu stadionu i zmianie infrastruktury pobliskich terenów.
Po kilku km dalszej jazdy dotarliśmy do promowego nabrzeża przy wejściu do portu w Gdańsku. Nie bez powodu, stoi tu bowiem zabytkowa latarnia morska z gdańską kulą czasu. Tej latarni nie mogliśmy zwiedzić podczas wyprawy w 2008 r. była więc niepowtarzalna okazja na zaliczenie kolejnego ciekawego zabytku.

Latarnia morska w Gdańsku zbudowana została w latach (1893-1894). Uważana jest za jedną z najładniejszych w północnej Europie. Mierzy 27 m. wysokości, a zasięg światła wynosi 18 mil morskich. Pełni potrójną rolę, jako latarnia morska, wieża pilotów portowych i baza Kuli Czasu. Strażniczkami rowerów zostały Kamila z Alicją, a ja zabrałem Olę na wieżę latarni. Gdy wchodziliśmy krętymi schodami na górę, zatrzymało nas niewielkie okno z którego oddano w kierunku Westerplatte pierwsze strzały II wojny św. w Gdańsku. Z wieży latarni
rozciąga się ładny widok na cały gdański port i miasto. Mieści się tu okazała latarnia z wielką żarówką i tablicą przedstawiającą kulisy badań i powstania
Kuli Czasu, zamocowanej na szczycie latarni.

To przyrząd umieszczany na wieżach latarni morskich i statkach, pozwalający na dokładne ustalenie położenia statku na otwartym morzu, a dokładniej jego długości geograficznej. Brak takich informacji był przyczyną wielu katastrof morskich.

Metodę ustalania na podstawie doświadczeń wykonał genialny samouk, angielski cieśla John Harrison (1693-1796). Skonstruował kilka bardzo dokładnych chronometrów, które zapamiętywały położenie ostatniego portu pobytu statku. Porównanie wskazań tych chronometrów z południem czasu lokalnego, pozwalało na ustalenie długości geograficznej położenia statków. Kule czasu zaczęto po odkryciach Harrisona instalować w portach na wieżach i latarniach. Ich podnoszenie lub spadek w południe, zsynchronizowane były z przyrządami na statkach, co pozwalało kapitanom na obliczenie położenia statków na morzu i kontrolowane rejsy.

Gdy razem z Olą delektowaliśmy się treścią ciekawych tablic informacyjnych na wieży latarni, do portu wpływał potężny prom "Scandinavia" z Nynashamn k/ Sztokholmu. Z wysokości wieży widok kolosa był zapierający. Pstryknąłem kilka fotek i ruszyłem schodami w dół, aby z bliska popatrzeć na manewr obracania promu i cumowania do nabrzeża. Ola ledwo za mną nadążyła. Prom powoli zbliżał się do nabrzeża. Z bliska wyglądał okazale.

Na wodach przyportowych kołysał się na tle portowych żurawi pełen turystów okazały galeon. Ulicami dotarliśmy do nadmorskiej ścieżki rowerowej i wróciliśmy do schroniska. Zjedliśmy obiadokolację i ponownie pojechaliśmy na Gdańską starówkę, aby zobaczyć imprezy z okazji otwarcia Jarmarku Dominikańskego.

Ale o tym napiszę w następnym odcinku.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto