Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdy los ma wobec nas inny plan...

Anna Hese
Anna Hese
Figurka z bursztynu
Figurka z bursztynu Anna Hebda - prywatne zdjęcie
Życie pisze dla nas różne scenariusze. Potrafi nas niemile zaskoczyć w momencie, gdy najmniej się tego spodziewamy. Co czuje człowiek, który w rok po założeniu rodziny, oczekując swojego pierwszego dziecka, słyszy wyrok - wózek inwalidzki?

Pan Grzegorz był szczęśliwym, młodym człowiekiem. Założył rodzinę, oczekiwał na pojawienie się na świecie swojej pierwszej córeczki. Niestety miesiąc przed jej narodzinami miał wypadek, który odmienił nieodwracalnie jego życie. Usłyszał wówczas, że już nigdy nie będzie samodzielnie chodził...

Co wtedy czuł? Jak sobie poradził w tej sytuacji? Jak dalej potoczyło się jego życie? Tego wszystkiego postanowiłam się dowiedzieć od osoby, która powinna być wzorem do naśladowania dla wielu osób.... Poznajcie Państwo historię człowieka, który mimo swej niepełnosprawności umiał tak połączyć pasję z pracą, by mógł zapewnić byt swojej rodzinie.

Panie Grzegorzu, jak wyglądało Pańskie życie przed wypadkiem?
Pan Grzegorz: Prowadziłem normalne życie. Wspólnie z żoną nie mogliśmy się doczekać, aż urodzi się nasze pierwsze dziecko, byliśmy niecały rok po ślubie... Byliśmy bardzo szczęśliwi... Planowaliśmy nasze życie... Zawsze chcieliśmy mieć dwójkę dzieci... Lubiłem wędkować, pracowałem...

I właśnie w pracy wydarzył się wypadek...
Pan Grzegorz: Tak to był ostatni dzień lipca. Pocałowałem żonę i jak każdego dnia poszedłem do pracy w hurtowni donic. Tego dnia był ogromny rozładunek towaru. Pod koniec pracy poczułem nacisk na klatkę piersiową, ale tylko przez dwie sekundy i wszystko wróciło do normy. Gdy poszedłem odebrać pensję nagle upadłem i niestety już nie wstałem. W szpitalu mnóstwo badań i operacja, która odwlekała się w czasie... Czułem niepewność, a zarazem nadzieję, że wszystko po operacji wróci do normy. Na szczęście moja żona to twarda psychicznie kobieta. Zaimponowała mi swoją postawą, wiernością, wsparciem, którego przecież głównie ona potrzebowała. W takich chwilach na próbę wystawiona jest idea małżeństwa. Moja żona zdała ten egzamin z wyróżnieniem. Nawet lekarze byli pod ogromnym wrażeniem jej spokoju i postawy. Wszyscy dziwili się, że nie urodziła przed terminem.

Rozumiem, że operacja nie przyniosła oczekiwanego rezultatu?
Pan Grzegorz: Ta, operacja zakończyła się porażką. Po 16 dniach takie "prawie zwłoki" przekazano na oddział rehabilitacji. Tam był młody i optymistyczny personel, który zmotywował mnie do działania, do walki. Uwierzyłem, że mimo kalectwa mogę normalnie żyć. Zawsze będę miło wspominał szpital w Sztumie, tam też dowiedziałem się że zostałem ojcem.

Umiejętnie Pan połączył hobby z pracą - zaczął Pan tworzyć z bursztynów śliczne figurki. W Pańskich pracach widać zamiłowanie do tego, prawdziwą pasję. Skąd pomysł, aby się tym zająć?
Pan Grzegorz: Urodziłem się nad morzem. Od dzieciństwa miałem z nimi do czynienia. Uwielbiałem je zbierać. W bursztynach jest coś magicznego, ale nieliczni potrafią to dostrzec- tę chwilę zastygłą w czasie... Ludzie lubią patrzeć na bursztyny, ale nie zawsze wiedzą ile czasu, pasji i cierpliwości trzeba poświęcić każdej jednej figurce.

Wiem, że prowadzi Pan warsztaty dla dzieci. Dużym zainteresowaniem cieszą się takie spotkania?
Pan Grzegorz: Tak, prowadzę prelekcje dla dzieci i młodzieży, opowiadam im o bursztynach, pokazuję na czym polega obrabianie go by nadać mu niepowtarzalny kształt. Teraz - 11tego lipca przyjeżdżają do mnie dzieci spod Malborka. To miłe, że chcą przyjechać ponad 50 km aby uczestniczyć w moich warsztatach i to w czasie wakacji. W moich pokazach uczestniczyło już w sumie kilkadziesiąt tysięcy dzieci - są to zorganizowane grupy i wycieczki. Oczywiście robię to bezpłatnie. [/i]

Co powiedziałby Pan osobom, które są w takiej sytuacji jak Pańska i niejednokrotnie nie potrafią się pogodzić ze swoja niepełnosprawnością?
Pan Grzegorz: Powiem tak - trzeba się zaakceptować i zrozumieć, że to, iż jestem na wózku nie oznacza, że jestem gorszy. Kiedyś pomogłem starszej pani przy zakupach - niosła biedulka torbę, zaproponowałem pomoc i zawiesiłem torbę na wózku. Podwiozłem jej bagaż pod dom, poczułem się normalny. Takie czyny budują i dają dowartościowanie, a przede wszystkim poczucie, że można... Nie poddawajcie się. Wiem jak to jest, sam to przeżyłem, nie ma nic gorszego jak dołek psychiczny, ale trzeba go przemóc. Zawsze można sobie powiedzieć "mogło być gorzej". Trzeba dawać od siebie wiele, pokazywać, że osoba niepełnosprawna jest nieraz więcej warta niż 100 innych ludzi. Często jesteśmy ludźmi uzdolnionymi, nasze prace kiedyś mogą znaleźć się w muzeach, a ludzie latami wspominać będą że byliśmy. Okazujmy swą radość. Trzeba czerpać z każdej sytuacji jakąś naukę
na przyszłość i szukać w niej pozytywnych stron.

I Pan właśnie takim jest człowiekiem. Wśród znajomych ma Pan opinie osoby
o złotym sercu, do której zawsze można się zgłosić po pomoc, wsparcie, porozmawiać na każdy temat. Sama jestem tego doskonałym przykładem.
Pan Grzegorz: Dla mnie wzorem jest moja mama, która była bardzo lubianą osobą w mojej okolicy. Teraz prowadzimy z żoną sklepik sezonowy tuż obok ośrodka rehabilitacyjnego dla osób niepełnosprawnych. Jestem dowodem na to, że jednak można normalnie żyć, mieć szczęśliwą rodzinę, robić coś po prostu... Coś co się kocha... Często słyszę, jak rodziny niepełnosprawnych osób zachęcają swoich bliskich do działania przedstawiając mnie jako przykład tego, że jednak można... Wielu turystów przyjeżdża do mnie co roku, czuję wtedy jakbym spotkał członka swojej najbliższej rodziny. Opowiadamy sobie co zmieniło się w naszym życiu, o planach na następny rok... Często spotykam kobiety, które podczas naszego pierwszego spotkania były w ciąży a teraz prowadzą nastoletnie pociechy... To bardzo miłe dla mnie, że każda z tych osób zawsze chce ze mną porozmawiać, opowiedzieć coś o swoim życiu. To wszystko daje mi ogromną siłę. I takiej siły, którą ja mam w sobie życzę wszystkim.

...

Było mi niezmiernie miło, że mogłam tak szczerze porozmawiać z Panem Grzegorzem. Mam nadzieję, że wiele (nie)pełnosprawnych osób uwierzy w siebie i znajdzie w swoim sercu taką ogromną siłę, która pozwoli im być po prostu szczęśliwym, mimo przeciwności, które na naszej drodze stawia los. Panu Grzegorzowi dziękuję za rozmowę i życzę już tylko samych radosnych chwil.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto