Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

GKS "Glinik- Karpatia". Sponsor pilnie poszukiwany

Redakcja
Stadion GKS "Glinik- Karpatia"
Stadion GKS "Glinik- Karpatia" Alicja Nowak
Wiele klubów sportowych w małych miejscowościach przeżywa kryzys związany z brakiem pieniędzy. Dotacje przyznawane przez samorządy nie wystarczają, potrzebni są sponsorzy, ale w obecnej sytuacji gospodarczej sponsor to wymierający gatunek.

W jednej z regionalnych gazet ukazał się tekst "Trzeba ratować Glinik!– raport" dotyczący trudności finansowych, z jakimi boryka się III–ligowyKlub GKS „Glinik- Karpatia”. Informacja mnie nie zaskoczyła, bo tak się złożyło, że przez chwilę byłam w jego zarządzie. Zrezygnowałam z tej zaszczytnej funkcji po zapoznaniu się z sytuacją finansową stowarzyszenia, która nie pozwalała na regulowanie nawet bieżących rachunków. Jednak, nie tylko brak pieniędzy stał się powodem problemów klubu, którego korzenie sięgają roku 1921, a zasługi w wychowaniu i ukształtowaniu wielu młodych ludzi są niepodważalne.

Piłka nożna jest często w polu zainteresowań tzw. trudnej młodzieży, ale często z takich trudnych do okiełznania chłopców wyrastają wartościowi ludzie, którym właśnie sport i trenerzy pomogli określić świat wartości, dali wzorce do naśladowania. Kilka pokoleń trenerów zrobiło i robi wiele dobrego dla gorlickich dzieci i młodzieży, podtrzymując tym samym dobre tradycje wypracowane przez poprzedników.

Ogromną podporą GKS „Glinik” są kibice, którzy nie tylko podczas meczów głośnymi okrzykami wspierają swoich pupilów. Także w dramatycznej dla klubu sytuacji, zainicjowali akcję pod nazwą „Klub 100”, licząc, że tym sposobem pozyskają sponsorów.

Prawa rządzące współczesnym światem narzucają pewne standardy. Dobre intencje muszą opierać się na konkretach. Aby cokolwiek należycie funkcjonowało, potrzebne są pieniądze poparte konkretną wiedzą, umiejętnościami i autorytetem.

W gorlickim klubie najpierw zabrakło pieniędzy, a następnie dobrych chęci. Zarząd wybrany w 2006 r. złożył rezygnację z pełnienia dotychczasowej funkcji na rok przed końcem kadencji i jak zapisano w protokole z zebrania, przeprowadzonego w dniu 21.01.2009 r., podjął uchwałę nr 1/2009 w następującym brzmieniu: „Zarząd GKS „Glinik - Karpatia” po przeanalizowaniu bieżącej sytuacji finansowej oraz planu budżetu na rok 2009 stwierdza, że zagrożona jest płynność finansowa klubu, w związku z powyższym uchwala, co następuje: §1 Zarząd GKS „Glinik- Karpatia” wybrany w dniu 03.03.2006 r. składa rezygnację z pełnienia dotychczasowej funkcji oraz wnioskuje o rozszerzenie tematyki najbliższego Walnego Zebrani członków GKS Glinik– Karpatia o punkt „Wybór nowych władz Klubu”

Aby osiągnąć określony uchwałą cel, zwołano kolejno trzy spotkania, podczas których desperacko próbowano wyłonić chętnych do pracy w nowym zarządzie. Niestety, nikt z doświadczonych działaczy nie chciał się tego podjąć. Dla obserwatora, jakim byłam, wyglądało to dość groteskowo, bowiem proponowani kolejno członkowie z żalem odmawiali, tłumacząc się problemami osobistymi, o pieniądzach właściwie nie było mowy. Sprawiali wrażenie, jakby poróżniły ich sprawy o podłożu honorowym. Dziwiło mnie to, ponieważ klub skupia 170 dużych i małych piłkarzy, ma 80-letnią tradycję i jakby nie było, jest w III lidze.

Kiedy wyczerpała się lista uprawnionych do zarządzania, zaczęto szukać chętnych wśród przybyłych na spotkanie gości, którzy - według mojej wiedzy - nie mieli statusu członka klubu, w związku z czym nie mogli kandydować, o czym działacze powinni byli wiedzieć, gdyż określa tosStatut.

Strzał jednak okazał się celny i podczas kolejnego spotkania udało się. Jeden z przypadkowych gości zgodził się wejść do nowego zarządu i pociągnął za sobą dwóch młodszych kolegów, z których pierwszy jest zawodnikiem, a drugi aktywnym kibicem. Do pełnego sukcesu brakowało jeszcze dwóch, ale widmo kuratora zaczęło się oddalać.

Jest takie powiedzenie, że piekło usłane jest dobrymi chęciami i w tym przypadku, tak się stało. Na kolejnym spotkaniu, w kwietniu 2009 r., autorka tego tekstu również powiedziała "tak" i jako piąta (wcześniej zgodę wyraził kolejny gość zebrania) zamknęła wymaganą minimalną ilość osób wchodzących w skład Zarządu Klubu GKS „Glinik– Karpatia".

Działacze, którzy wcześniej wiele pracy włożyli w rozwój klubu i przyczynili się do sukcesów zawodników, nagle oddali go jak czapkę gruszek. Nie przeprowadzono inwentaryzacji, nie przekazano formalnie majątku klubowego, nie było sprawozdania Komisji Rewizyjnej. Po prostu wstali i wyszli. Nowowybranym nie dano nawet kart członkowskich do wypełnienia. Nie mogliśmy też na gorąco zapoznać się ze Statutem, bo nikt nie pomyślał, żeby go na zebranie przynieść. Przed oficjalnym powiedzeniem Klubowi „do widzenia”, dotychczasowy prezes, zgodził się zostać jego honorowym członkiem i w swoim ostatnim wystąpieniu zapewniał, że wszystkie zaległości finansowe wyreguluje, aby nowi działacze wystartowali z czystym kontem. Czy dotrzymał słowa, nie wiem.
Tekst „Trzeba ratować Glinik!– raport” świadczy, że sytuacja pod nowymi rządami nie uległa poprawie, co mnie nie zaskakuje, bo jak wcześniej wspomniałam, wystarczyło przejrzeć protokoły z posiedzeń Zarządu i zapoznać się z listą zaległości i potrzeb, by zorientować się, że poprzedniej ekipie nie o honor szło. Nie negatywne wpisy na internetowych stronach stały się bodźcem do podjęcia uchwały o skróceniu kadencji.

Odpowiedź na pytanie, dlaczego zarząd tak desperacko chciał znaleźć swoich następców znajduje się w protokole z posiedzenia w dniu 13 lutego 2009 r., w którym odnotowano wypowiedź prezesa: „Mimo podjęcia wielu środków zaradczych Klub utracił płynność finansową oraz wyczerpały się możliwości pozyskiwania nowych sponsorów dla klubu, natomiast jeden z największych sponsorów przechodzi w tym momencie kryzys i nie jest w stanie nakładać na klub.”

Tak więc pieniądze i niemożność pozyskania sponsorów stały się głównym powodem gwałtownych zmian w gorlickiej piłce nożnej. Panowie doskonale zdawali sobie sprawę, że to, z czym wytrawni działacze nie mogli sobie poradzić, na pewno nie uda się nowemu, niedoświadczonemu zarządowi, który zatwierdzili w ostatnim głosowaniu. Myślę, że było im obojętne, kogo wybiorą. Przede wszystkim chcieli zdjąć z siebie odpowiedzialność za dalsze funkcjonowanie „Glinika”. W momencie powołania nowego Zarządu nastąpiła kumulacja: brak pieniędzy, brak doświadczenia, brak umiejętności i brak autorytetów. Nowemu zarządowi pozostały tylko dobre chęci. No, jeszcze wierzyciele.

Niestety, nie spodobała mi się ta „gra”. Uważałam, że popełniono masę błędów proceduralnych i zrozumiałam, że w sytuacji, w jakiej znalazł się klub, dużo lepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie kuratora sądowego, bowiem rozliczyłyby stary zarząd, a klubowi pomógłby przetrwać trudny okres kryzysu gospodarczego.
Podstawę do takiego rozwiązania dawało naruszenie paragrafu 20., który w punkcie 2. mówi, że „Zarząd Klubu składa się z 5 - 15 członków…” W chwili głosowania, przynajmniej trzy zgłoszone osoby nie były członkami Klubu. Ja nim na pewno nie byłam. Co do procedur związanych z przekazywaniem klubowego majątku nowemu Zarządowi, nie wypowiadam się autorytatywnie, bo w tej kwestii mam zbyt małą wiedzę.

Ponieważ od początku tego artykułu unikam używania nazwisk i tym razem powiem tylko tyle, że już 9 kwietnia tego roku, złożyłam swoją rezygnację z funkcji sekretarza klubu i zwróciłam się do odpowiednich władz, które poinformowałam o nieprawidłowościach podczas wyborów i błędach proceduralnych związanych z przejęciem klubu przez nowy zarząd. Długie milczenie z ich strony, skłoniło mnie do ponownej interwencji. Drugie pismo złożyłam 20 maja tego roku.

7 lipca otrzymałam wreszcie odpowiedź. Poinformowana zostałam, że moje zarzuty są bezzasadne, osoby wybrane do władz klubu, były jego członkami. Dziwne, ja przecież nie byłam, napisałam to jasno. W ostatnim zdaniu udzielonej mi odpowiedzi stwierdzono: „…dotychczasowe funkcjonowanie Klubu Sportowego „Glinik– Karpatia” w Gorlicach, w tym działalność władz, nie budzi zastrzeżeń”.

Cieszy mnie to, jednak nie przekonuje. Obawiam się o dalsze losy gorlickich piłkarzy, tych z III ligi i trampkarzy, którzy jeszcze nie wiedzą, że sport, to nie tylko chęci i talent, ale przede wszystkim pieniądze i to niemałe.

Problemy gorlickiego klubu to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Podobne kłopoty ma wiele organizacji i ośrodków sportowych funkcjonujących głównie w oparciu o dotacje, sponsoring i wolontariat, a przecież to one są głównie kuźnią nowych talentów. Koszty utrzymania rosną, a fundusze przeznaczone przez samorządy na prowadzoną działalność nie wystarczają.

Na zakończenie nasuwa mi się jeden wniosek:Jak się nie ma sponsora, trzeba kuratora.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto