Na wspomniany list natrafiłem czytając książkę "Prezydent Ignacy Mościcki", autorstwa Sławomira Nowinowskiego. Właśnie do prezydenta Mościckiego skierował w lipcu 1929 roku swój list, nestor polskich socjalistów Bolesław Limanowski - historyk, socjolog oraz zasłużony działacz niepodległościowy. List ten, jako że bardzo negatywnie odnoszący się do wewnętrznej sytuacji państwa polskiego, nie został dopuszczony przez cenzurę do publikacji.
Po lekturze listu-apelu sprzed ponad ośmiu dekad pomyślałem, że pytania w nim zawarte można bez przeszkód, choć z ciężkim sercem, postawić i dziś. Zdecydowałem się więc przytoczyć kilka jego fragmentów, nie mając jednak nadziei, że odpowie na nie nasz obecny prezydent.
"Panie Prezydencie Rzeczypospolitej
Czy nie widzi Pan, Panie Prezydencie tego co się u nas dzieje? Czy nie wie Pan o tym, co zapełnia goryczą nasz dzień powszedni? Czy nie zna Pan smutnej prawdy polskiej? (...)
Od dawna odbywa się u nas codziennie łamanie prawa dochodzi do szczytu rozpasanie, samowola władz centralnych i ta rozpościera się jak zaraza na całe państwo, rodząc samowolę na wszystkich szczeblach władzy (...)
Świecą swój triumf drwiny z prawa pisanego, uchwalonego przez Izby Ustawodawcze i zagwarantowanego przez Konstytucję, na którą i Pan, Panie Prezydencie, składał przysięgę biorąc na świadka Boga Wszechmogącego.
(...) Szafuje się milionami grosza publicznego na wybory do parlamentu i ciał samorządowych, kupuje się sumienia, kupuje prasę, niszczy się moralność publiczną. Pieniądze rozdawane są hojnie i bez miary, stanowiska naczelne rozdzielane nie według uzdolnień, a wedle gotowego na wszystko lokajstwa kandydatów, to co oznaczamy mianem korupcji, otoczyło sfery rządzące (...)
Poniża się parlament, zohydza się posłów niezależnych, wprowadza najbezwzględniejszą demagogię - ku obaleniu ostoi ładu państwowego i demokracji, którą jest konstytucyjnie zagwarantowane przedstawicielstwo narodu. Gdy to się obali, co pozostanie, Panie Prezydencie? Nieodpowiedzialna grupa ludzi, bezwzględnie zachłanna na władzę, klika, gotowa na wszystko, by władzę w swoich rękach trzymać. Zaprawdę, Polska warta jest lepszego losu. (...)"*
Czytając jakże wymowny list Bolesława Limanowskiego ma się nieodparte wrażenie, że problemy polityczne Polski, niezwykle burzliwego przecież okresu międzywojennego, przetrwały do dziś. Rządy sanacji, choć w swej idei, miały uzdrowić życie publiczne, nie sprostały trudnemu zadaniu moralnej odnowy sfer rządzących, o których czytamy w wyżej przytoczonym tekście.
Nie udało się to także wiele lat później partii, która w swej nazwie posiada dwa słowa symbolizujące podstawy demokratycznego ładu - "prawo" i "sprawiedliwość". Partia, która - tak jak przed dziesiątkami lat obóz piłsudczykowski - oczyścić miała Polskę z korupcji, wykorzystała tylko swoje hasła i obietnice do bezwzględnej walki politycznej i zastraszenia całego niemal społeczeństwa.
Zmiana władzy na kolejną nie przyniosła zamierzonych przez naród efektów. Obywatele, zaszczuci w swym własnym kraju, na podsłuchu, wybrali inną "obywatelską" opcję. Wybór ten jednak nie był racjonalny, bo podyktowany strachem. Urzędnicza samowola, nepotyzm, wszechobecna korupcja i brak poszanowania prawa przetrwały więc do dziś. Działania te przypisać można każdej niemalże opcji politycznej, każdemu politycznemu ugrupowaniu, każdej politycznej grupie interesu, choć najbardziej szeroko rozumianym "rządzącym". Najlepszym przykładem samowoli władz może się dziś wydawać narzucane nam zmiany w systemie emerytalnym - nieodpowiedzialna zabawa naszymi pieniędzmi.
Także słowa o "poniżaniu się parlamentu" pozostają jak najbardziej aktualne. Słuchając wystąpień kolejnych posłów, niezależnie od tego czego dotyczą, częstokroć można śmiało zadać pytanie - jak oni się tam znaleźli? Odpowiedź jest prosta - tak jak przed lat, tak i dziś wybiera ich bliżej nieokreślony establishment, partyjny beton, który z góry decyduje kto może naród w parlamencie reprezentować, a kto nie. Przykład? Jednomandatowe okręgi wyborcze, których nie było, nie ma i zapewne długo jeszcze nie będzie, a które był przecież flagowym postulatem rządzącej obecnie partii politycznej.
Może jednak jako socjalista, Bolesław Limanowski zbyt utopijnie podszedł do zagadnienia państwowości. Może ani wtedy, ani później, ani dziś, czy jutro nie było można i nie będzie można zbudować państwa, którego władza przestrzegałaby ustalonych przez siebie praw, w którym wykazałaby się większą wrażliwością na społeczną niedolę i "smutną prawdę polską".
* Sławomir M. Nowinowski, Prezydent Ignacy Mościcki, Warszawa 1994, s. 77-78
Debata prezydencka o Gdyni. Aleksandra Kosiorek versus Tadeusz Szemiot
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?