Demokracja przedstawicielska to niewypał. Władza jest powierzana w ręce ludzi nie w oparciu o merytoryczny wybór lecz wyłącznie w wyniku sprawnego marketingu politycznego. System ma trzy wady wrodzone, które go dyskwalifikują.
• Elity polityczne nie potrafią ze sobą współpracować dla dobra wspólnego. Wiecznie ze sobą rywalizują i prowadzą wojny na górze. Dosadnie określił to Stanisław Lem: „Elity polityczne” (w systemie demokracji przedstawicielskiej) to ujadające stado kundelków zajadle ze sobą walczące o miejsce w kuchni politycznej, licząc na zdobycie smakowitych kąsków dla siebie.
• System nie daje politykom sprzyjających warunków do podejmowania strategicznych decyzji. Podejmowane są najchętniej decyzje popularne, które przynoszą pozytywne efekty w krótkim okresie. Takie, które dają im szansę przetrwać całą kadencję i nadzieję na utrzymanie się u władzy po kolejnych wyborach.
• Ugrupowanie polityczne, które chce odnieść sukces wyborczy w tym systemie i zdobyć władzę, musi obiecywać wyborcom nierealne „złote góry”. W efekcie po wygraniu wyborów musi zaciągać kredyty, by przynajmniej częściowo dotrzymać słowa. W efekcie dług publiczny rośnie lawinowo.
Jeśli my, jako naród, myślimy poważnie o naszej przyszłości to powinniśmy jak najszybciej zmienić w naszej ojczyźnie reguły gry i ograniczyć do minimum te „cechy” demokracji przedstawicielskiej. Dalsze korzystanie z "usług" pośredników doprowadzi nas do przepaści. Nie mamy wyboru. Powinniśmy zastosować sprawdzony system, stosowany od ponad 150 lat przez Helwetów i wszystkie ważne decyzje w sprawach publicznych podejmować bezpośrednio. Zdegradować „elity polityczne” z roli władców i gwiazd medialnych do roli służby oraz cały czas patrzeć im na ręce. Wyznaczyć i narzucić im warunki pracy i płacy.
Jak to zrobić?
Tak jak nie należy skakać do głębokiej wody, gdy nie umie się pływać tak równie niebezpiecznie byłoby, bez przygotowania i przekonania poczciwych obywateli, narzucić odgórnie system referendalny 40-milionowemu społeczeństwu. Większość obywateli ma zakodowany układ „My - poddani” – „oni - rządzący” i nie wyobraża sobie układu ”My panowie” – „oni - nasza służba”. Powszechny jest brak wiary, że poczciwi obywatele potrafią zastosować się do patriotycznego hasła J. F. Kennedy’ego: "Nie pytaj, co twój kraj może zrobić dla ciebie, zapytaj, co ty możesz zrobić dla swojego kraju" . Zdecydowanie przeciw temu systemowi są „elity polityczne”.
Nie ma innej możliwości - system demokracji bezpośredniej nim się go zastosuje w skali makro, trzeba przećwiczyć i przetestować w skali mikro. Odpowiednim przedszkolem, szkołą, dla tego sytemu politycznego są najmniejsze jednostki samorządu terytorialnego – gminy. Zaletą takiego rozwiązania jest fakt, że nie przykładamy „noża do gardła” aktualnym naszym przedstawicielom i nie mówimy: „Natychmiast zmieńcie Konstytucję i oddajcie nam pełnię władzy”. Mówimy im: „Możecie cieszyć się władzą spokojnie do końca kadencji. Przyjemność sprawowania władzy na warunkach DB zostawcie swoim następcom.”
Niezbędna nowelizacja ustawy o samorządzie terytorialnym
Aby gminy były obywatelską szkołą demokracji bezpośredniej w znowelizowanej ustawie o samorządzie muszą się znaleźć w niej następujące zapisy:
1. Statut gminy musi być zaakceptowany przez jej mieszkańców w referendum.
2. Ustalona w statucie liczba mieszkańców gminy (1-2 proc.) musi mieć prawo inicjatywy zorganizowania referendum w dowolnej sprawie dotyczącej gminy w tym również całkowitej zmiany statutu.
3. Ustalona w statucie liczba mieszkańców (0,5-1 proc.) gminy musi mieć prawo zorganizowania referendum w sprawie weta każdej decyzji zarządu gminy.
4. Wynik referendum musi być wiążący niezależnie od frekwencji.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?