Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gombrowicz, Schulz i Polony na pikniku w Ostrowcu Świętokrzyskim

Redakcja
Anna Polony jak Hrabina Kotłubaj.
Anna Polony jak Hrabina Kotłubaj. Krzysztof Krzak
Instalacja Leszka Mądzika, wystawa „W stronę Schulza” Fundacji Republika Marzeń z dziełami m.in. Franciszka Starowieyskiego i Rafała Olbińskiego rozpoczęły w piątek, 11 czerwca 2010 roku, VIII Piknik Gombrowiczowski w Ostrowcu Świętokrzyskim.

Najważniejszymi jednak wydarzeniami pierwszego dnia weekendu z Witoldem Gombrowiczem były dwa spektakle teatralne w reżyserii AsjiŁamtiuginy: „Biesiada u hrabiny Kotłubaj” oraz „I koniec i bomba”. Właściwie moglibyśmy je nazwać próbami czytanymi, bowiem aktorzy korzystają z kartek, siedzą przy stole z ograniczoną do minimum liczbą rekwizytów (telefon, kalafiory), mówią do mikrofonów. W zasadzie nie wykonując żadnych ruchów poza majtaniem nogami pod stołem, a jeden z nich nawet podchodzi do pianina, by fragment swej roli odczytać z przygotowanej specjalnie gazety.

Tak jest w „Biesiadzie u hrabiny Kotłubaj”, młodzieńczym opowiadaniu Witolda Gombrowicza, w którym znajduje swe odbicie znajomość pisarza z „filantropijno - estetyzującą damą”, ordynatową, Martą Krasińską. Co piątek wydawała ona postne obiady, na które zapraszała nieliczną grupkę najbliższych przyjaciół, wśród nich autora „Ferdydurke”. Opisana przez Gombrowicza „biesiada” ma bardzo groteskowy wymiar, bowiem podczas gdy goście hrabiny zajadają się zwyczajnym kalafiorem, w pobliżu pałacu błąka się ośmioletni Bolek Kalafior, syn fornala ze wsi należącej do Kotłubajów, morzony przez matkę głodem i bity przez pijanego ojca. Wieść o tym dramacie i zbieżność nazwiska chłopca z potrawą serwowaną przez hrabinę, wcale nie wzrusza jej współbiesiadników: bezzębnej Markizy i ekscentrycznego Barona Apfelbauma. Przeciwnie, staje się punktem wyjścia dla wesołych skojarzeń i przekomarzań oraz… wzrostu apetytu.

W rolę samego Gombrowicza wciela się w tym przedstawieniu młody aktor, znany m.in. z programu „Jak oni śpiewają”, Jakub Przebindowski, który w udatny sposób oddaje oburzenie i zaskoczenie młodego literata tą znieczulicą arystokracji. Przede wszystkim jednak jest to przedstawienie Anny Polony, wybitnej artystki krakowskiej, którą niedawno szersza publiczność mogła przypomnieć sobie dzięki roli w filmie „Rewers”. To jak Polony buduje tytułową postać, mając do dyspozycji w zasadzie tylko (i aż!) siebie, swoją twarz i głos - to przykład prawdziwej sztuki aktorskiej na najwyższym poziomie.

W rozmowie ze mną aktorka wyznała, że byłoby jeszcze lepiej, gdyby to było „normalne” przedstawienie, z ruchem scenicznym, scenografią, charakteryzacją, a nie zwykłe „czytanie Gombrowicza”. I trudno mi się z nią nie zgodzić.

Annie Polony partnerują w tym spektaklu mniej znani(a szkoda) aktorzy: Aleftyna Gościmska, niegdyś aktorka warszawskiej Komedii, niezrównana odtwórczyni tytułowej roli w „Matce” Witkacego czy Królowej Małgorzaty w „Iwonie księżniczce Burgunda” (szkoda, że aktorka o takim talencie pozostaje, jak mi powiedziała, bezrobotna) oraz Krzysztof Wieczorek jako Baron. Oboje tworzą warte obejrzenia kreacje, tym bardziej, że tak dobrze zagranych ról nie mamy obecnie za wiele.

Przy stole odbywa się także drugie przedstawienie, właściwie impresja autorstwa Asji Łamtiuginy „I koniec, i bomba”. Powstało ono niejako na zamówienie Fundacji Republika Marzeń. Spotykają się w nim trzej wybitni twórcy: Bruno Schulz, Witkacy i Witold Gombrowicz. O ich życiu i wzajemnych relacjach opowiada Łamtiugina posługując się fragmentami autentycznych listów, dzienników, wywiadów. Żart i humor mieszają się tutaj z goryczą, smutkiem, poczuciem niespełnienia i niezrozumienia. Wynurzeniom artystów, niepozbawionym wzajemnych fascynacji przysłuchuje się Muza, Katarzyna Groniec, artystka wszechstronna, niepowtarzalna w geście, mimice i wokalnej interpretacji niełatwych utworów. Gromkie brawa po większości zaśpiewanych przez nią songów były jak najbardziej zasłużone.

Nie da się tego, niestety, powiedzieć o JakubieKotyńskim, wykonawcy roli Schulza i Borysie Jaźnickim, Witkacym. Panowie będą musieli jeszcze popracować nad interpretacją tekstu (rozumiem, że była to czytana prapremiera, fakt ten nie zwalnia aktorów od mówienia „od niechcenia”, czasami po prostu byle jak. Ciekawe co na to powiedziałaby Anna Polony, obserwująca zmagania młodych kolegów po fachu, a w przypadku Kotyńskiego - byłego ucznia). Zdecydowanie lepiej wypada na ich tle Dariusz Wnuk, czyli Łukasz z „Samego życia”, grający u Łamtiuginy Witolda Gombrowicza.

Swoją drogą, ciekawym doświadczeniem byłoby powtórzenie tych „surowych” widowisk za jakiś czas, na przykład podczas X Pikniku Gombrowiczowskiego, z tym samymi aktorami, ale już „oderwanymi” od stołu i mikrofonu, o kartkach z tekstem nie wspominając... To taka moja mała podpowiedź dla organizatorów ostrowieckiego pikniku, czyli Miejskiego Centrum Kultury w Ostrowcu Świętokrzyskim.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto