Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Google pokazał zdjęcie obozów koncentracyjnych w Korei Północnej

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
John Pavelka / CC 3.0
John Pavelka / CC 3.0 Wikimedia Commons
W styczniu 2013 r., szef Google Eric Schmidt odwiedził Koreę Północną, w ramach "prywatnej misji humanitarnej". Media przyjęły wizytę niebyt pochlebnie. Teraz świat obiegła informacja, że Google Maps pokazuje zdjęcia satelitarne tego państwa.

Przedwczoraj poszła w świat wiadomość, że amerykańska firma Google opublikowała, pierwszą mapę satelitarną Korei Północnej. To zakrawa na wprost niezwykłą rewelację, zwłaszcza, że na mapie widać dość dokładnie: drogi, linie kolejowe, miasta i obozy koncentracyjne, w których – jak podają szacunkowe dane - może przebywać około 200 tysięcy ludzi. Obserwatorzy zjawisk zachodzących w tym mocno odizolowanym od świata państwie, twierdzą, iż do tej pory w Google Maps większość obszaru Korei Północnej, była zaznaczona "jako biała plama".

Według Google, mapy powstały dzięki pracy grupy "obywatelskich kartografów", którzy poprzez serwis Google Map Maker, działający na zasadzie podobnej jak Wikipedia, tworzyli dane na podstawie własnych zasobów. Podobnie też na mapach Google znalazły się: Afganistan i Mjanma [dawniej Birma - red.]. Korea Północna była ostatnim państwem na świecie, której mapy "pozostawały poza bazą danych Google".

Dane do mapy Korei Płn., Google zbierał kilka lat i uzyskał je również dzięki zdjęciom satelitarnym. Ale informacje nadchodziły także od mieszkańców Korei Południowej. Na mapie Google widać, w miarę szczegółowy plan stolicy kraju, Pjongjangu, w tym też m.in. szkoły, szpitale i stacje metra oraz – jak wspomniano – obozy koncentracyjne – podaje serwis Gazeta Prawna.

Według doniesień agencyjnych, informacje o terrorze prowadzonym przez reżim koreański, więzieniu ludzi w obozach koncentracyjnych, stosowanych torturach i masowych egzekucjach – wychodzą poza granice Korei Północnej wyłącznie za pośrednictwem osób, którym udało się z tego kraju uciec. O łamaniu praw człowieka, które jest tam na porządku dziennym, podał ostatnio raport komisarz ONZ do spraw praw człowieka, Navi Pillay.

Twórcy mapy Google wyjaśniają, iż przed publikacją, mieli bardzo duże trudności z nazwami poszczególnych obiektów koreańskich, zaznaczonych na obszarze państwa. Ujawniony plan na mapie budzi, ze zrozumiałych względów, szczególne, nierzadko emocjonalne zainteresowanie, Koreańczyków z Południa. Wielu ich przodków lub członków rodziny, pochodzi z Północy. Tam nadal mieszkają ich krewni, z którymi - po wprowadzeniu w Phenianie komunistycznej dyktatury - nie mogą mieć kontaktu.

Natomiast Koreańczycy z Północy, nie mają dostępu do Internetu. Tylko niewielka grupa obywateli korzysta z tzw. domowej sieci, która jednak jest odcięta od wszelkich informacji ze świata. Władze pozwalają na publikowanie w niej tylko wiadomości, kontrolowane i zatwierdzone przez cenzurę. Dostęp obywateli do zwykłego Internetu, stał się marzeniem sennym, niemożliwym do spełnienia. Ma go tylko mała grupa kilkuset Koreańczyków z "najwyższych szczebli władzy".

Na początku stycznia 2013 roku, były gubernator Nowego Meksyku z szefem Google, odwiedzili Koreę Północną, w ramach – jak to określił były gubernator Bill Richardson - "prywatnej misji humanitarnej". Po ich powrocie do USA, media opisywały wizytę, jako nieprzydatną dla rządu Stanów Zjednoczonych Ameryki. Bill Richardson, w trakcie przemówienia w Pekinie powiedział, że ich wizyta jest nie tylko prywatną misją humanitarną, ale również ma służyć podniesieniu sprawy amerykańskiego obywatela, "zatrzymanego w Korei Północnej".

Były gubernator Bill Richardson, był z wizytą w Korei Północnej w przeszłości, już kilka razy, a ostatni raz - w grudniu 2002 roku. Faktycznie udało się jemu dwukrotnie przyjść z pomocą w uwolnieniu, zatrzymanych w Korei Płn., obywateli USA – czytamy w Prywatna misja humanitarna. Efektem jego ostatniej wizyty (2002), było wyrażenie zgody przez władze Phenianu, na ponowne otwarcie infrastruktury jądrowej dla inspektorów ONZ.

Tymczasem firma Google nie wydaje komentarza w sprawie wizyty swojego prezesa w Korei Północnej. Bill Richardson wyjaśnił mediom, że to nie była ani wizyta, ani wycieczka organizowana przez Google. Wyraził przekonanie, że prezes Google, Eric Schmidt, jest zainteresowany "wieloma kwestiami ekonomicznymi" w tamtym rejonie Azji, szczególnie zaś w zakresie "social media".

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto