Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Górny Karabach, republika z przeszłością

Michał Wójtowicz
Michał Wójtowicz
Krajobraz Górnego Karabachu
Krajobraz Górnego Karabachu Michał Wójtowicz
Siedemnaście lat temu zamieszkujący Górny Karabach Ormianie wygrali wojnę z Azerami. Od tego czasu nie mają nowych powodów do dumy.

Granica pomiędzy Armenią i Górnym Karabachem wiele mówi o relacjach pomiędzy tymi dwiema kaukaskimi republikami. Nie ma na niej szlabanu ani podejrzliwych pograniczników z kałasznikowami. Zamiast tego stoi malutki posterunek, przy którym większość samochodów zresztą się nie zatrzymuje. W środku znudzony policjant przegląda mój polski paszport i zauważa brak wizy do Górnego Karabachu. Mimo to pozwala mi przekroczyć granicę, poucza tylko by zaległe formalności załatwić w Stepanakercie, stolicy Republiki Górnego Karabachu.

W liczącym 55 tysięcy mieszkańców mieście swoją siedzibę ma prezydent oraz parlament. Jednak to tylko pozory samodzielności Górnego Karabachu, bo żadna kluczowa decyzja nie może zostać tutaj podjęta bez akceptacji władz Armenii. Ormianie, którzy stanowią 95 procent mieszkańców republiki nie mają jednak nic przeciwko temu, bo dla nich Górny Karabach i Armenia to jeden kraj, namiastka dawnej Wielkiej Armenii.

Jak przystało na stolicę praktycznie niepodległego państwa, w Stepanakercie znajduje się również Ministerstwo Spraw Zagranicznych, czyli skromny urząd, do którego udaję się po wizę. Urzędniczka pyta się, czy wystarczy papierowe zaświadczenie, a może ma mi wbić stempel do paszportu. Co prawda pieczątka z nieuznawanej przez cały świat republiki to gratka dla każdego podróżnika. Mimo to rezygnuję z niej, bo z taką pamiątką w paszporcie nie wjadę do Azerbejdżanu, do którego oficjalnie należy Górny Karabach.

Zaczął Stalin

Żeby zrozumieć istotę konfliktu o Karabach trzeba cofnąć się do lat 20. XX w. i podbicia Kaukazu przez oddziały radzieckie. W 1921 r. komitet kierowany przez Józefa Stalina, ówczesnego komisarza do spraw narodowościowych, postanowił włączyć zamieszkany w 94 procentach przez Ormian region do Azerskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Przez kilkadziesiąt lat głównym skutkiem tej decyzji był jedynie stopniowy napływ Azerów do Górnego Karabachu, których pod koniec lat 80. żyło tu i tak pięć razy mniej niż Ormian. W 1985 r. władzę w Związku Radzieckim objął Michaił Gorbaczow, pierwszy przywódca, który nie karał srogo obywateli za wysuwanie propozycji reform politycznych, a wręcz ich do tego zachęcał. Idąc za jego radą Ormianie różnymi sposobami prosili i naciskali o przyłączenie Górnego Karabachu do armeńskiej republiki. Gorbaczow nie chciał się jednak angażować w niepotrzebny konflikt i zwlekał z odpowiedzią.

Zamiary Ormian wobec Górnego Karabachu coraz bardziej irytowały Azerów. Między dwoma żyjącymi do te pory w zgodzie narodami wzbierała niechęć. Nagle na terenie obu republik z jednej jak i drugiej strony zaczęło dochodzić do pogromów. Jeden z najkrwawszych miał miejsce w 250-tysięcznej Sumgaicie, gdzie uzbrojony pałki i siekiery tłum przez trzy dni tropił i mordował Ormian. Szał zabijania ustał dopiero po wkroczeniu rosyjskiego wojska, które rozdzieliło walczących.

Ormianie i Azerowie krzywo patrzyli na Rosjan, którzy nie pozwalali im zemścić się na wrogu i raz na zawsze uregulować statusu Górnego Karabachu. Moskwa zastanawiała się na kogo postawić. Azerowie mieli ropę i wsparcie spokrewnionych z nimi Turków. Tymczasem Ormianie nie mieli nic. Wybór był więc prosty.

Dzięki wsparciu rosyjskich żołnierzy władzę w Górnym Karabachu przejęli Azerowie, którzy bezkarnie bili i upokarzali ormiańskich sąsiadów. W Ormianach odżyła pamięć o życiu w gettach i tureckich pogromach z przełomu XIX i XX wieku. Z Armenii przez góry z odsieczą zaczęli ściągać uzbrojeni ochotnicy, którzy zasilili formujące się w Górnym Karabachu oddziały samoobrony.

Zaniepokojeni tym Rosjanie i Azerowie postanowili wspólnie raz na zawsze złamać opór w ramach operacji "Pierścień". Oficjalnym celem przedsięwzięcia było sprawdzenie dokumentów w celu wytropienie przybyłych z Armenii ochotników, a prawdziwym wypędzenie Ormian z Górnego Karabachu. Nazwa operacji wzięła się od kordonów, którymi wojsko otaczało ormiańskie wioski. Następnie do pracy przystępowali Azerowie, którzy niszczyli wysiedlone domy i aresztowali, a czasami mordowali ludzi bez dokumentów.

Rozwój wypadków zakłóciła nieudana próba zamachu stanu w Moskwie, po której odwołano operację. Chwilę później upadł Związek Radziecki, po czym pełniący rolę rozjemców Rosjanie wycofali z regionu swoich żołnierzy. Tłumiący do tej pory nienawiść Ormianie i Azerowie stanęli w końcu naprzeciw siebie. Zaczęła się wojna.

O wyniku konfliktu zadecydowała motywacja. Azerowie nie utożsamiali się z nowo powstałym państwem tylko ze swoim miastem lub wioską. Nie widzieli więc sensu narażać życia za odległy i obojętny im region. Poza tym rząd w Baku bojąc się przewrotu wojskowego nie chciał stworzyć zbyt silnej armii. Zamiast tego ściągał najemników z Rosji i mudżahedinów z Afganistanu. Tymczasem mający w pamięci lata upokorzeń i pogromów Ormianie nie walczyli o żołd, tylko o przetrwanie. Niesieni tragicznymi wspomnieniami zdobyli niemal cały administracyjny okręg Górnego Karabachu oraz część terenów leżących poza nim, by po odniesieniu miażdżącego zwycięstwa przystąpić w 1994 r. do zawieszenia broni.

Nocne rozmowy

Wieczorem Stepanakert nie ma zbyt wiele do zaoferowania. Ostatecznie trafiam do sklepu, przed którym kilku mężczyzn raczy się piwem i rakami. Lekko podchmieleni chętnie wdają się w dyskusję z obcokrajowcem. Rozmowa szybko przechodzi do ulubionego tematu Ormian, czyli historii Armenii.
Ormanie są dumni z długiej historii swojego państwa i niezależnie od pory dnia i stężenia alkoholu we krwi potrafią godzinami przywoływać szczegółowe daty i rozwodzić się nad dawnymi dziejami. Według popularnej wśród Ormian legendy są oni potomkami Hajka, prawnuka Noego. Co prawda nie sposób tego udowodnić, ale faktem jest, że Wyżyna Armeńska była zasiedlona od niepamiętnych czasów, a pierwsze państwo na historycznych ziemiach Armenii powstało w II tys. p. n. e. w okolicach jeziora Wan. Początkowo Ormianie byli tylko jednym z plemion zamieszkujących Wyżynę, jednak już na początku naszej ery cała ludność tych ziem posługiwała się językiem ormiańskim.

Po śmierci Aleksandra Macedońskiego w 323 r. p.n.e. i rozpadzie jego imperium powstały trzy ormiańskie państwa: Wielka Armenia, Mała Armenia i Sofena. W I w. p.n.e. pod panowaniem Tigranesa Wielkiego Armenia osiągnęła największe rozmiary w historii i rozciągała się od Morza Kaspijskiego do Morza Śródziemnego. To o ówczesnym władcy Armenii Cycero napisał: On sprawił, że Republika Rzymska trzęsie się przed siłą jego wojsk.

W 301 r. król Armenii, Tirydantes III przyjął chrzest, a jego królestwo stało się pierwszym krajem chrześcijańskim na świecie. Otoczeni przez innowierców Ormianie wiele wycierpieli z powodu swojej wiary. Przez kolejne lata ich ziemie były najeżdżane przez Persów, Arabów i Turków, którzy mniej lub bardziej krwawo próbowali zmusić ich do zmiany wyznania. Mimo to Ormianie nigdy nie wyrzekli się swojej wiary i są z tego powodu dumni.

Od XV w. Armenia wchodziła w skład Imperium Osmańskiego i Persji, a po zakończonej w 1830 r. wojnie rosyjsko perskiej część ziem przejęła Rosja. Pod koniec I wojny światowej Ormianom udało się na moment założyć własne państwo, które szybko zostało zajęte przez Turcję i Związek Radziecki. Po wielu latach wyczekiwania, wraz z rozwiązaniem ZSSR w 1991 r. Armenia stała się niepodległa. Pomimo uzyskanej w końcu wolności Ormianie są sfrustrowani, że młode państwo zmaga się z wieloma problemami społecznymi i gospodarczymi, a na dodatek zajmuje zaledwie niewielką część spośród terenów, na których mieszkali ich przodkowie. Im jednak w Armenii żyje się gorzej, tym chętniej Ormianie wspominają odległe czasy świetności i z tym większą pasją wyliczają krzywdy, które spotkały ich przez ostatnie tysiąclecia.

Miasto duchów

Wiza do Górnego Karabachu upoważnia mnie do odwiedzenia tylko kilku głównych miast tego regionu. Ponieważ chcę udać się Agdamu, dlatego ubiegam się również o pozwolenie na wjazd do tego słynnego miasta duchów. Zgodnie z moimi przewidywaniami spotykam się z odmową. Na szczęście z pomocą przychodzi wynajęty ormiański kierowca. Zdobywa dla mnie pozwolenie na wjazd do innego miasta Górnego Karabachu, do którego jedyna droga prowadzi przez Agdam.

Z pozoru niechęć tutejszych władz do udzielenia mi pozwolenia wydaje się zrozumiała. W końcu Agdam leży tuż przy linii demarkacyjnej, na której wciąż dochodzi do wymiany ognia. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że troska o bezpieczeństwo zagranicznego turysty to tylko wygodna wymówka, za którą kryje się chęć ukrycia mało chwalebnej karty z najnowszej historii Ormian.

Przed wojną o Górny Karabach w Agdamie żyło 150 tysięcy mieszkańców, w większości Azerów. W książce "Dobre miejsce do umierania" Wojciech Jagielski wspominając tamten okres pisze o egzotycznym mieście z tętniącymi życiem bazarami i herbaciarniami. W 1993 r. po odniesieniu serii zwycięstw nad Azerami wojsko ormiańskie zajęło Agdam. W obawie przed pogromem ówcześni mieszkańcy ratowali się ucieczką do Azerbejdżanu. Żeby zniechęcić ich do powrotu wojsko ormiańskie zniszczyło część miasta. Następnie do Agdamu zlecieli się szabrownicy, którzy zabrali porzucone przez Azerów samochody, meble, telewizory i lodówki. Gdy wszystkie wartościowe rzeczy zostały zabrane, Ormianie przystąpili do systematycznego niszczenia reszty spośród ocalałych budynków. Nie robili tego tylko z zemsty, czy nienawiści do wroga. Ich działania wynikały z głęboko przemyślanego planu. Niszcząc resztę dobytku Azerów, Ormianie oddzielili się od nich spaloną ziemią, do której i tak nie ma już po co wracać.

Kilkanaście lat po tych wydarzeniach Agdam robi przygnębiające wrażenie. W gwarnym niegdyś mieście trudno spotkać kogoś poza żołnierzami strzegącymi pobliskiej linii demarkacyjnej. Ulice i place zniknęły w morzu chwastów, a dawne osiedla zmieniły się w porośnięty drzewami dziki ogród. Z dużego miasta pozostały tylko puste szkielety budynków, wspomnienie po stojących tu kiedyś domach.

Wieczni męczennicy

Następnego dnia spaceruję po Suszy, jednym z większych miast w Górnym Karabachu. Przez przypadek trafiam na meczet, ostatni ślad po mieszkających tu kiedyś Azerach. Wcześniej wielokrotnie słyszałem od miejscowych Ormian, że w przeciwieństwie do swoich przeciwników, oni nigdy nie posuwali się do niszczenia świątyń. Tymczasem wnętrze meczetu jest wypełnione gruzem i zapachem kału. Podobny los spotkał zamieniony w stodołę dla krów meczet w Agdamie, na co Azerowie i Turcy poskarżyli się Benedyktowi XVI.

Ormianie lubią widzieć siebie jako ofiary i mają do tego podstawy. Przez lata wiele wycierpieli, zwłaszcza ze strony Turków. W 1890 r. w Imperium Osmańskim żyło 2,6 mln Ormian, którzy posiadali status obywateli drugiej kategorii. W kolejnych latach zaczęli domagać się większych praw, za co spotkały ich pogromy ze strony Turków. Po wybuchu I wojny światowej zdominowany przez nacjonalistów rząd turecki postanowił raz na zawsze rozprawić się z krnąbrnymi Ormianami, którzy na dodatek sympatyzowali z Rosją, ówczesnym wrogiem Turcji.

24 kwietniu 1915 r. władze tureckie aresztowały przedstawicieli ormiańskiej elity, co jest uznawane za początek tragedii. W następnych miesiącach Turcy zarządzili deportację Ormian, którzy musieli pieszo maszerować na wyssane z życia pustynie Syrii i Mezopotamii. Podczas przesiedlenia tureccy żołnierze bezkarnie mordowali Ormian i dopuszczali się na nich gwałtów. Wiele osób zmarło z powodu upału i głodu. Szacuje się, że w wyniku tego pierwszego ludobójstwa XX w. zginęło około 1,5 miliona ludzi.Ormianie wciąż rozpamiętują próbę eksterminacji ich narodu. Tym łatwiej wyprzeć im się winy z powodu krzywd, które wyrządzili spokrewnionym z Turkami Azerom.

Miasto upadłe

Od setek lat Ormianie stanowili elitę Zakaukazia, tuż przed I wojną światową w swoich rękach mieli 80 proc. gospodarki tego regionu. Inne narody zazdrościły im wiedzy, wykształcenia, długiej historii, a zwłaszcza majątku.

Również rozsiana po całym świecie, liczna ormiańska emigracja świetnie sobie radzi. Dzięki dobrej organizacji Ormianie nakłonili USA i Francję do zadarcia z potężną Turcją i poruszenia tematu ludobójstwa z 1915 r. na arenie międzynarodowej. Ormiańskiego pochodzenia są tenisista Andre Agassi, szachista Gari Kasparow, oraz Kirk Kerkorian, przed kryzysem numer 41 na liście najbogatszych ludzi na świecie.

Wędrując po Suszy, tak samo zresztą jak po całym Górnym Karabachu, nie sposób jednak dostrzec śladów po przedsiębiorczości Ormian. Ulice są zniszczone i pełne dziur, a budynki znajdują się w takiej ruinie, że większość miasta przypomina jeden wielki plac przeznaczony do rozbiórki.

Podczas wędrówki przez przypadek trafiam na kiosk z pieczywem. Razem z dwoma kolegami pytam się o możliwość zjedzenia kanapek. Niestety ekspedientka ma tylko suche bułki, ale prosi nas byśmy chwilę zaczekali. Blisko pięćdziesięcioletnia kobieta rzuca się biegiem do pobliskiego sklepu, gdzie kupuje masło, kiełbasę, pomidory i paprykę. Po chwili zziajana wraca do swojego stoiska i zaczyna szykować nam kanapki. Ekscytacja jakiej kobieta doznała na myśl o zarobieniu kilku złotych to najlepszy wskaźnik poziomu życia mieszkańców Górnego Karabachu.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto