Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Guardiola odchodzi z Barcelony

Bartosz Zasławski
Bartosz Zasławski
Stało się to, o czym spekulowano od kilku miesięcy - Josep Guardiola nie przedłużył wygasającego 30 czerwca kontraktu i po 4 latach żegna się z "Dumą Katalonii".

Rozmowy ostatniej szansy z prezydentem klubu Sandro Rosellem skończyły się fiaskiem. W kulminacyjnej chwili negocjacji Rosell miał postawić wszystko na jedną kartę i zaproponować 41-letniemu trenerowi kontrakt nie do odrzucenia: całkowitą suwerenność w kwestii transferów i brak choćby minimalnych wymogów co do liczby tytułów. Guardiola jednak odmówił.

Wydawało się, że po najczarniejszym tygodniu za jego kadencji na Camp Nou - sobotniej porażce przed własną publicznością z Realem, wtorkowym pożegnaniu z Ligą Mistrzów, Hiszpan odnajdzie dodatkowe argumenty i nową motywację do kontynuowania swojego dzieła. Tym bardziej, że cały czas szukał nowych rozwiązań (m.in. gra trójką obrońców), otwierał nowe możliwości (Iniesta/Fabgegas w roli napastnika).

Czytaj także: Tito Vilanova nowym trenerem FC Barcelony

Guardiola powiedział kiedyś, że jego czas dobiegnie końca, kiedy zauważy, że jego wpływ na drużynę osłabnie. "Jestem już zmęczony" - to krótkie zdanie przebija się na pierwszy plan po dzisiejszej konferencji. Rozważając swoją przyszłość, musiał postawić sobie pytania: Czy Barcelona dotarła do ściany? Czy niemoc z dwóch ostatnich spotkań to coś więcej niż chwilowy zastój? Chyba nigdy nie poznamy na nie odpowiedzi i pozostaniemy skazani na domysły, sprowadzające się do konkluzji: "ja już z nich nic więcej nie wyciągnę". Z drugiej strony ci, którzy życzyli sobie pozostania Pepa, przytomnie zauważali: kto może przywrócić blask katalońskiej gwieździe, jeśli nie trener, który posługuje się tym samym piłkarskim językiem, co piłkarze.

Barcelonę Guardioli nie bez powodu obwołano drużyną wszech czasów. W erze antykatalońskiej filozofii "przede wszystkim nie stracić" ten "absolwent" szkoły Johanna Cruyffa zaordynował futbol ultraofensywny o niespotykanej w żadnym zakątku globu jakości artystycznej. Wybitne umiejętności poszczególnych zawodników zsyntezował z pracą dla dobra całego zespołu. Indywidualistów, którzy nie przystawali do barcelońskiego stylu, pozbywał się bez żalu (Eto'o, Ibrahimović). Z pełnym przekonaniem wprowadzał do pierwszej drużyny wychowanków La Masii (Busquets, Pedro, Cuenca, Tello). Nie licząc flirtującego z celebryckim życiem Pique, jego podopieczni wiedli życie zakonników, których religią była piłka nożna.

Przez ostatnie cztery sezony "Blaugrana" trzy razy sięgała po mistrzostwo Hiszpanii, raz po Puchar Króla, dwukrotnie wygrała Ligę Mistrzów i Klubowe Mistrzostwa Świata. "Gdybym był prezydentem Barcy, to Guardiola miałby kontrakt na 50 lat" - powiedział jego największy przeciwnik na ławce trenerskiej Jose Mourinho. Obaj znają się od ponad 16 lat, kiedy Portugalczyk pracował u boku Bryana Robsona.

Miejsce Guardioli zajmie jego dotychczasowy asystent Tito Vilanova. Wśród jego kontrkandydatów do roli sukcesora media wymieniały m.in. opiekuna Athletic Bilbao Marcelo Bielsę. To właśnie dowodzeni przez Argentyńczyka Baskowie staną na drodze Barcelonie po Puchar Króla, pierwszego i ostatniego zarazem trofeum w tym sezonie, które może wzbogacić klubowe muzeum.

Modnego ostatnio stwierdzenia o końcu pewnej epoki w Katalonii nie sposób dziś zweryfikować. Ale Barcelona bez Guardioli nie będzie już tą samą drużyną.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto