Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Gulczas,a jak myślisz" - najgorszy polski film wszech czasów

Marta Szloser
Marta Szloser
"Powrót Wilczycy" został wydany na DVD w serii Złota Kolekcja Polskiego Kina
"Powrót Wilczycy" został wydany na DVD w serii Złota Kolekcja Polskiego Kina
Od 12 do 14 marca we Wrocławiu odbywał się przegląd filmów pod nazwą „Produkty filmopodobne – kicz w polskim kinie”, zorganizowany przez Dyskusyjny Klub Filmowy „Introspekcja”. Na zakończenie przeglądu można było obejrzeć najgorsze polskie horrory. Poznaliśmy także wyniki plebiscytu na najgorszy polski film wszech czasów.

Ostatniego dnia przeglądu najgorszych polskich filmów we wrocławskim Multikinie w galerii Arkady pokazano najbardziej kiczowate (według organizatorów) horrory. Filmy te bardziej śmieszyły widzów niż straszyły, a częściowo wpisywały się także w gatunek kina erotycznego.

Mlaskający nietoperz

„Lubię nietoperze” to film o wampirach oraz o potędze miłości. Rzecz dzieje się w pewnym małym miasteczku europejskim. Iza (Katarzyna Walter), piękna dziewczyna z dobrego domu jest wampirzycą. Wykorzystuje atuty swej urody, by wabić kolejne ofiary, a następnie je zabijać. Iza pracuje w sklepiku, gdzie przypadkiem poznaje Rudolfa Junga (Marek Barbasiewicz), psychologa zainteresowanego porcelanowym serwisem z nietoperzami, który sama wykonała. Po obejrzeniu w telewizji reklamy jego kliniki, Iza odnajduje doktora i prosi go o pomoc w walce z uciążliwą „dolegliwością”. Rudolf podchodzi do sprawy sceptycznie, nie wierzy w opowieści Izy o wampirach. Ale jej zdjęcie rentgenowskie nic nie pokazuje („Pani nie ma!”), nie można jej też wprowadzić w stan hipnozy, mimo starań najlepszych specjalistów. Iza, by udowodnić Rudolfowi, że naprawdę jest wampirzycą, dokonuje mordów na terenie jego kliniki. W końcu Rudolf zakochuje się w pacjentce, jak się okazuje – z wzajemnością. I to właśnie miłość, także fizyczna, powoduje, że dziewczyna wraca do normalności. Kończy się życie w strachu i ciągłym napięciu. Zakochani biorą ślub, rodzi im się córka Marta, która, jak się okazuje pewnego dnia, nie jest normalnym dzieckiem…

Wiele scen z tego filmu zasługuje na uwagę, jak np. nietoperz mlaskający podczas jedzenia owocu, lewitująca ciocia (Małgorzata Lorentowicz), czy samochód wybuchający w iście amerykańskim stylu. Pewnego dnia do sklepu, w którym pracuje Iza przychodzi klient zainteresowany różdżką. Kiedy bierze ją do ręki, różdżka zaczyna się gwałtownie poruszać, kierowana tajemniczą mocą. Szkoda tylko, że tak naprawdę to nie różdżka się porusza, lecz człowiek, który ją trzyma… Efekt bardzo zabawny. Widzów rozbawił także Rudolf, który świetnie walczył – oswobodził Izę z rąk profesora Wolfa (Grzegorz Warchoł) i jedną ręką, jednym uderzeniem unieszkodliwił trzech rosłych strażników. Zastanawiający jest również fakt, że ofiary wampirzycy umierają właściwie od razu w chwili, kiedy następuje ukąszenie – po prostu natychmiast „zasypiają” (może za wyjątkiem ogrodnika).

„Lubię nietoperze” to film z wieloma scenami erotycznymi, które pobudziły szczególnie męską część widowni. Miłosnym uniesieniom wraz z pielęgniarkami w przyklinicznej oranżerii oddaje się ogrodnik (Andrzej Grabarczyk). Przyjdzie mu jednak zapłacić za to wysoką cenę, a „kupa torfu” stanie się dla wszystkich, którzy widzieli ten film, swego rodzaju wyrażeniem-kluczem. Jednym słowem horror ten ogląda się raczej z uśmiechem na twarzy niż ze strachem w oczach. Nie ma napięcia, grozy, nie ma czego się bać. Na plus zasługuje muzyka Zbigniewa Preisnera, ale nawet ona nie jest w stanie uratować tak beznadziejnego filmu…

„Lubię nietoperze” (1985), reżyseria Grzegorz Warchoł, scenariusz Grzegorz Warchoł, Krystyna Kofta, zdjęcia Krzysztof Pakulski, muzyka Zbigniew Preisner.

Wilczyca znów atakuje

Akcja filmu dzieje się w Krakowie u schyłku XIX wieku. Kamil (Jerzy Zelnik) jest korzystającym z życia poetą i malarzem. Bawi się ze znajomymi, zażywa narkotyki, romansuje, pisze śmiałe, erotyczne wiersze. Nad pałacem jego kuzynów – rodziny Ziembalskich, przechodzi gwałtowna burza. Zniszczeniu ulega rodzinny grób. Służący Onufry (Zbigniew Lesień) wyjmuje z niego niezwykłą czaszkę i postanawia zanieść ją do pałacu. Wkrótce na zaproszenie Stefanii Ziembalskiej (Marzena Trybała) do pałacu przyjeżdża kuzyn Kamil ze świeżo upieczoną żoną Krystyną (Grażyna Trela), młodą dziewczyną, która nie zna prawdziwego charakteru i trybu życia swojego męża.

Pałac ma niechlubną przeszłość. Niegdyś straszyła w nim hrabina Julia pod postacią wilczycy. Stefania, mimo ostrzeżeń starej służącej Agaty (Małgorzata Jakubiec) nakazuje przygotować dla nowożeńców zielony pokój, który należał do hrabiny. W nocy Krystyna wyrywa się z natarczywych objęć Kamila i prosi go, by wyszedł na chwilę. Kiedy zostaje sama, w pokoju pojawia się wilkołak. Krystyna doznaje szoku, który doktor tłumaczy jako „lęk przed defloracją”. Wilkołak pojawia się jednak ponownie i topi Krystynę podczas kąpieli. Kamil zajmuje domek myśliwski mieszczący się w pobliżu pałacu. Po zmroku przychodzi do niego jedna z córek Ziębalskich – Ania (Małgorzata Piorun). Niespodziewanie dziewczyna zaczyna przeistaczać się w wilkołaka…
Jedną z moich ulubionych scen w tym filmie jest moment, kiedy Kamil, po zastrzeleniu Ani przemienionej w wilkołaka, ucieka z płonącego domku (pożar wywołała rozbita lampa). Biegnie do pałacu, zataczając się z krzykiem. Desperacko rzuca się na ziemię, jak gdyby miał za chwilę spłonąć żywcem, tymczasem na jego ubraniu, na plecach, tli się tylko maleńki płomyczek… „Powrót wilczycy” (część pierwsza „Wilczyca” z 1983 r.) to kolejny horror, który nie straszy, lecz bawi. Kolejny film, który jest bardziej filmem erotycznym niż horrorem. Tajemnicza czaszka dotykana pieszczotliwie przez kobiece dłonie, wilkołak, który wygląda komicznie – to nie wystarczy, by widzowie poczuli atmosferę grozy.

„Powrót wilczycy” (1990), reżyseria Haider Rizvi, Marek Piestrak, scenariusz Wojciech Niżyński, Wojciech Jędrkiewicz, Jerzy Siewierski, zdjęcia Janusz Pawłowski, muzyka Jerzy Matuszkiewicz.

Najgorsze polskie filmy wszech czasów – wyniki plebiscytu

Znamy już wyniki głosowania na najgorszy polski film. Słuchacze Radia RAM mogli wybierać spośród 10 wytypowanych tytułów. Na trzecim miejscu znalazł się film „RH+” (2005) w reżyserii Jarosława Żamojdy. Na drugim miejscu uplasowała się „Klątwa Doliny Węży” (1985) Marka Piestraka, którą mieliśmy przyjemność obejrzeć drugiego dnia przeglądu. Zwyciężył natomiast film „Gulczas, a jak myślisz” (2001) w reżyserii Jerzego Gruzy. Właśnie ten reżyser otrzyma nagrodę dla najbardziej kiczowatego polskiego filmu – statuetkę, która wygląda „prawie jak Oscar”. Gratulacje!

Przegląd „Produkty filmopodobne – kicz w polskim kinie” odbywał się pod patronatem www.piekna-polska.pl. Wiadomości24.pl objęły wydarzenie patronatem medialnym.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: "Gulczas,a jak myślisz" - najgorszy polski film wszech czasów - Nasze Miasto

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto