Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gwiezdne Wojny w trybie ASCII - recenzja "ASCII Sector"

Aleksander Mosingiewicz
Aleksander Mosingiewicz
Planeta New Beijing, strzeżona przez statki Konfederacji
Planeta New Beijing, strzeżona przez statki Konfederacji Aleksander Mosingiewicz
Czy w dobie konsol do gier, realistycznej grafiki 3d i technologii kinect gra, w której znaki ASCII symbolizują statki kosmiczne, planety, budynki i ludzi może bawić? Okazuje się, że może - i to nawet bardzo.

"ASCII Sector", program stworzony w pojedynkę przez Christiana Knudsena, na pierwszy rzut oka przypomina "fan game" osadzoną w świecie "Wing Commander - Privateer". Podobnie jak w grze firmy Origin, tak i tu wcielamy się w rolę awanturnika próbującego przeżyć w kosmicznej wersji amerykańskiego Dzikiego Zachodu, w niegościnnym pasie międzygwiezdnej przestrzeni, o który walczą ze sobą reprezentująca ludzką cywilizację Konfederacja i kotopodobni Kilrathi, gdzie równie łatwo jest zdobyć wielką fortunę jak paść ofiarą piratów albo członków zwalczającej technologię sekty Retro. Na tym jednak podobieństwa się kończą, ponieważ "ASCII Sector", mimo słabej grafiki, oferuje o wiele głębszy poziom imersji w symulowany świat niż produkt firmy Origin.

"ASCII Sector" łączy w sobie najlepsze elementy gier takich jak "Elite 2: Frontier", "Privateer" i zapomniana dzisiaj "Hard Nova". Z jednej strony mamy więc typową grę w "gwiezdnego kupca": możemy przewozić towary pomiędzy planetami i układami gwiezdnymi, przyjmować zlecenia od osób spotkanych na odwiedzanych przez nas planetach i w bazach kosmicznych, walczyć z innymi pilotami w przestrzeni kosmicznej. Ale możemy też dokonać abordażu statków, z którymi walczymy, najechać piracką bazę, brać udział w strzelaninach na powierzchniach planet i w korytarzach baz kosmicznych, doskonalić umiejętności walki wręcz i przy użyciu broni dalekiego rażenia, w końcu - brać udział w tzw. "Questach", historiach stworzonych przez samego programistę i członków społeczności skupionej wokół gry. Opcji jest na tyle dużo, że "ASCII Sector" wciąga na długie godziny.

Grę zaczynamy na rolniczej planecie Basin, posiadając jedynie wolny i słabo uzbrojony statek Tarsus i kilka tysięcy kredytów na koncie. W dodatku jesteśmy osobą kompletnie nieznaną. Od naszych działań zależy nie tylko to, czy uda nam się powiększyć stan naszego posiadania, ale też to, jaką będziemy cieszyć się reputacją.

Kontrolowany przez gracza bohater nie żyje w próżni - z jednej strony musi zabiegać o uznanie potencjalnych pracodawców, z drugiej w zależności od tego, czy zalezie w skórę jednej z fakcji walczących ze sobą o władzę w sektorze, ich statki będą inaczej reagować na pojawienie się statku pilotowanego przez gracza. Uratowanie zestrzelonego kupca sprawi, że statki kupieckie będą słały w naszą stronę przyjazne pozdrowienia i nie zaatakują nas, z kolei notoryczne niszczenie statków Kilrathi i pirackich spowoduje, że piraci i kotowaci obcy będą atakować nas dużymi grupami.

Pracodawcy dzielą się na trzy grupy - pierwszą są "prywaciarze" (fixers), których można znaleźć w barach na stacjach i w portach kosmicznych. Fixers zlecają najczęściej proste i względnie legalne zadania, takie jak przekazanie wiadomości osobie znajdującej się w odległym systemie gwiezdnym czy dostarczenie paczki na inną planetę albo do statku kosmicznego czekającego przy określonym punkcie nawigacyjnym. W miarę, jak wykonujemy coraz więcej tego typu zleceń, nasza reputacja u "prywaciarzy" rośnie i dostajemy propozycje bardziej wymagających zadań, takich jak dostarczenie rzadkiego i często nielegalnego towaru w określone miejsce lub określonej osobie.

Wszystkie misje w "ASCII Sector", wyłączając misje zlecane w ramach Questów, mają określony limit czasowy, a jego przekroczenie owocuje nie tylko dezaktualizacją misji, ale też spadkiem reputacji u całej grupy pracodawców - niewykonanie zadania otrzymanego od "prywaciarza" spowoduje, że wszyscy członkowie tej grupy będą mniej chętni do przyznania nam kolejnego zlecenia. Oprócz "prywaciarzy" możemy jeszcze pracować dla Gildii Najemników, zlecającej zadania bojowe, oraz Gildii Kupców. I tu uwaga - Gildia Kupców często zleca przewiezienie towaru w określone miejsce, ale sama go nie dostarcza - gracz musi samodzielnie zakupić towar i go dostarczyć.

Możemy też zarabiać przez rozbój - stosunkowo legalnym sposobem jest atakowanie statków pirackich, które można unieruchomić przy pomocy tzw. disabler missiles, po czym dokonać ich abordażu. Trzeba jednak pamiętać o tym, żeby dobrze uzbroić naszego bohatera - najlepiej nie zaczynać strzelaniny ani bójki nie mając na sobie kamizelki kuloodpornej. Po zabiciu - albo pojmaniu (o tym później) pilota zaatakowanego statku można przy pomocy konsoli kontrolującej stan ładowni przenieść przewożony przezeń towar na pokład własnego statku i sprzedać z zyskiem w bazie albo porcie kosmicznym.

Legalnymi konsekwencjami nie grozi też zabicie i ograbienie osoby spotkanej w pirackiej bazie, ale trzeba liczyć się z tym, że taka osoba będzie uzbrojona i stawi nam opór. Przeciwnika, zamiast zabijać, można ogłuszyć, skuć kajdanami, po czym sprzedać w charakterze niewolnika. Co prawda nie udała mi się jeszcze ta sztuka, ale na Youtube można obejrzeć wideo, na którym twórca demonstuje abordaż pirackiego myśliwca i "zniewolenie" jego pilota.
Tu dochodzimy do kolejnego interesującego elementu gry - walki z innymi postaciami. O ile walka w przestrzeni odbywa się w czasie rzeczywistym i ma charakter gry zręcznościowej, o tyle walka z "żywym" przeciwnikiem przypomina bardziej turową rozgrywkę w stylu RPG. Walka może odbywać się na odległość albo wręcz - można też np. podbiec do przeciwnika i kopniakiem wytrącić mu z ręki broń palną. Jeżeli celujemy do wroga z pistoletu albo karabinu pojawia się przed nami plansza z postacią przeciwnika i celownikiem, który chwieje się tym bardziej, im niższy nasz poziom umiejętności posługiwania się trzymaną przez nas bronią.

Po oddaniu strzału program informuje nas, czy trafiliśmy i w co trafiliśmy - zwykłe draśnięcie osłabi przeciwnika mniej niż strzał w wątrobę czy płuco. Wykonanie każdej czynności odbiera nam pewną liczbę jednostek czasu, które możemy wykorzystać na oddanie strzału, ciosu, ruch, albo podniesienie leżącego na ziemi przedmiotu. Jeżeli sami podczas walki odniesiemy rany, musimy udać się do znajdującego się na większości baz "Autodoca", gdzie mamy możliwość wyleczenia wybranych ran - za pieniądze. Po każdej wygranej walce nasza zdolność posługiwania się klasą broni, której używaliśmy, rośnie - to samo stosuje się do walki wręcz.

W przeciwieństwie do innych RPG w "ASCII Sector" nasz bohater nie ma "wrodzonych" umiejętności - wszystkiego musi uczyć się od podstaw. Aktualny poziom umiejętności, stan gotówki, reputację, oraz stosunek fakcji do naszego bohatera można sprawdzić wciskając "C" w trybie kontroli postaci. Również z ekranu wywoływanego klawiszem "C" mamy możliwość zapisu stanu gry, ale wyłącznie w bazach i na planetach - i tylko wtedy, gdy akurat nie toczymy walki.

Walka w przestrzeni kosmicznej przypomina grę zręcznościową - musimy dobrze wymierzyć strzał i przebić się najpierw przez osłony przeciwnika, a potem przez jego pancerz. Ciekawą opcją jest możliwość zakupu wieżyczki, którą możemy albo obsługiwać ręcznie (w tym celu musimy niestety opuścić kokpit i na moment "zawiesić" sterowanie statkiem), albo za dodatkowe pieniądze dokupić komputer, który będzie nią sterował. Jest to rozwiązanie szczególnie przydatne w sytuacjach, w których otacza nas chmara statków, a my nie możemy manewrować na tyle szybko, żeby dać im radę. Pojedynki w przestrzeni kosmicznej w "ASCII Sector" to duża frajda - zwłaszcza, jeśli dorobiliśmy się statku pozwalającego na swobodne prowadzenie kosmicznych walk.

Last not least, na stronie gry można pobrać tzw. Questy - historie stworzone przez osoby ze skupionej wokół gry społeczności. Questy nie przynoszą wymiernych korzyści, ale dostarczają masy dobrej zabawy - do tej pory grałem wyłącznie w stworzoną przez Knudsena "Kilrathi Hunt", która mimo prostej fabuły sprawiła mi dużo frajdy, i nie jest to Quest uważany za najlepszy ze wszystkich dotychczas stworzonych. Do gry dołączony jest opis skryptowego języka, przy pomocy którego każdy gracz może stworzyć własną fabułę i zgłosić ją do znajdującego się na stronie gry repozytorium.

Reasumując - "ASCII Sector" nadrabia braki graficzne dając graczom duże możliwości wyboru i działania w świecie gry. Nie dajcie się zwieść skromnej grafice - jak zacznie się grać w "ASCII Sector", trudno się od niego oderwać.

Pobranie gry w wersjach na systemy Windows, OSX i Linux jest możliwe na jej oficjalnej stronie.

od 12 latprzemoc
Wideo

Akcja cyberpolicji z Gdańska: podejrzani oszukali 300 osób

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto