Hania a capella
Na trasie artystki był to kolejny kameralny koncert. Jak wiadomo, lubi ona tego typu występy. Po muzycznej części imprezy przyszedł czas na autografy i wywiady. Sławek Uniatowski sporządził swoim fankom na białej kartce wielki obrazek, a dopiero pod nim się podpisał. Hania Stach, poproszona o wykonanie a capella jakiegoś utworu, od razu się zgodziła. Specjalnie dla naszego serwisu wykonała kawałek piosenki, która jest singlem z płyty finalistów 2. edycji "Idola".
Na śpiewaniu się nie skończyło. W czasie swojego występu, Hania Stach powiedziała: "(...) ja mało mówię w ogóle na scenie, wolę śpiewać, dlatego przejdźmy od razu do kolejnego numeru". Nie omieszkaliśmy jednak z nią porozmawiać... - Zostałam zaproszona przez Miłosza Buchowskiego. Zwrócił się do mnie z pytaniem, czy nie chciałabym tu wystąpić, że jest taki projekt, jest taka orkiestra... Opowiedział o swojej wizji tego koncertu. A poznaliśmy się dwa miesiące temu przez Facebook'a - opowiada wokalistka.
Zdradziła, że niedawno trochę chorowała, a kilka dni temu wypadły jej dwa dyski w kręgosłupie w odcinku lędźwiowym. Fanów uspokajamy: ze zdrowiem Hani wszystko w porządku, ale w związku z tymi wydarzeniami artystka zaznaczyła, jak ważne jest w naszym życiu zdrowie. Zapytana o reakcję na nazywanie jej polską Whitney Houston, a Kasi Rościńskiej polską Beyonce, stwierdziła, że obydwie nie lubią tego określenia. - Można sobie pożartować, ale ostatecznie każdy walczy o siebie. Wiadomo, że słuchamy różnych wokalistów i w naszym śpiewie słychać, kogo. Ale te wokalistki również na kimś się wzorowały i to się przenika - mówi Hania, podając przykład Whitney Houston i Arethy Franklin.
Współautor artykułu:
- Marek Długajczyk
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?