Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Hanna Arendt: Żydówka broniąca nazistów? Szczegóły w kinach

Anna Kołodziejczyk
Anna Kołodziejczyk
Hanna Arendt
Hanna Arendt fot.materiały dystrybutora
Niemiecka Żydówka, wybitna filozofka XX wieku – Hanna Arendt zasłynęła swoją teorią o „banalności zła” i tzw. „obroną Eichmanna” – zbrodniarza wojennego. Biograficzny film o Arendt wchodzi na ekrany polskich kin.

Hasła: Holokaust i nazizm wywołują jasne, w miarę jednoznaczne i homogeniczne skojarzenia i emocje. Wiadomo, gdzie były ofiary, wiadomo kim byli kaci. Pomijam tu kwestie problemów z tzw. „kłamstwem oświęcimskim” - sytuacjami zamazywania prawdy, manipulacjami w postaci określeń z rodzaju „polskie obozy śmierci” oraz zapominanie o niemieckiej narodowości tych konkretnych milionów nazistów, którzy byli autorami i realizatorami Holokaustu.

Chodzi o „klasyczne” odczucia towarzyszące myśleniu o tym ludobójstwie. O sześciu milionach ofiar Shoah i podobnym losie milionów przedstawicieli rożnych narodowości.
Wydawać by się mogło, że wszystko już na ten temat zostało powiedziane w podręcznikach historii, kolumnach gazet, literaturze i filmach.

Jednak są takie aspekty tego przejmującego tematu, o których nie mówi się wcale lub tak rzadko i w takim kontekście, że przeciętny zjadacz chleba nie ma szans zapoznać się z mniej znanymi „odcieniami”, interpretacjami i faktami, bez których historia nie jest kompletna…

Do tej grupy zaliczają się poglądy Hanny Arendt – wykształconej w Niemczech filozofki, uznawanej za największą żydowską myślicielkę dwudziestego wieku. Jako Żydówka musiała uciekać z III Rzeszy. We Francji przeszła przez obóz internowania. Wiza do USA stała się jej przepustką do życia z daleka od europejskiego piekła wojny.

W latach sześćdziesiątych, jako korespondentka "The New Yorker", relacjonowała z Izraela proces Adolfa Eichmanna (głównego koordynatora i wykonawcy planu Ostatecznego Rozwiązania Kwestii Żydowskiej). Pośród zeznań świadków dramatycznych wojennych wydarzeń, pełnych bólu i łez, Hanna skoncentrowała się na próbie zrozumienia, co stoi za postępowaniem oskarżonego. Dokonała zaskakującej, nie tylko dla współczesnych, oceny jego osobowości i w konsekwencji doszła do wniosków, które szokowały i nadal szokują.

Upraszczając temat: filozofka oceniła Eichmanna jako beznamiętnego i co ważniejsze - bezmyślnego biurokratę, który w gruncie rzeczy niezdolny był do osadzenia swoich czynów w szerszym kontekście i dostrzeżenia zbrodniczego charakteru swojej działalności. Scharakteryzowała go jako przeciętnego urzędnika wykonującego rozkazy, jakich Rzesza miała wielu. Podążającego ślepo za prawem – bo w tym czasie prawem były rozkazy Führera…

Faktem jest, że na takiej argumentacji Eichmann oparł swoją obronę. Zostaje też w pamięci odpowiedź, jakiej udzielił na pytanie śledczych, skąd wzięła się taka postawa (skopiowana przecież przez miliony obywateli III Rzeszy). Wśród powodów oskarżony wskazał m.in. pełne dyscypliny niemieckie wychowanie dzieci…

To taki moment filmu, w którym rzeczywiście przez myśl przemyka odwołanie się do stereotypów na temat mentalności Niemców. „Pruski porządek”, „niemiecki ład”… Zatrważają mimowolne przemyślenia nasuwające się dalej…
Skoro ten naród, rzeczywiście „ma taką tendencję”, potrafi już po kolejnej wojnie wyjść z ekonomicznej i społecznej zapaści, to co przyniesie nam przyszłość? Co czeka świat w ramach kolejnych „scenariuszy” pisanych dla członków międzynarodowej społeczności przez ten właśnie naród, który potrafi być tak zdeterminowany i ślepo posłuszny wszystkim rozkazom, jak Eichmann i jemu podobni…

Arendt - niemiecka Żydówka wykształcona na wydziałach filozofii niemieckich uniwersytetów - już z tytułem doktora musiała opuścić swój kraj. Właśnie – przyglądając się jej sylwetce trudno nie odnieść wrażenia, że mimo faszyzmu i wojny ojczyzną Hanny nie przestały być Niemcy, a ojczystym język niemiecki.

I tu pojawia się również pewne „novum” dla widza z naszej części Europy. Widza przyzwyczajonego raczej do tego, że Żydzi poddani eksterminacji mieli paszporty polskie, węgierskie, francuskie. Zapominającego często o tej grupie, która ze swoimi oprawcami mogła rozmawiać we wspólnym, ojczystym języku niemieckim. Mimo intencji nazistów niemiecki okazał się językiem nie tylko „rasy panów”, ale i ich ofiar.

We wszelkich biografiach Hanna przedstawiana jest przede wszystkim jako Żydówka - niemiecka, ale jednak Żydówka. Dlatego też kolejna z konkluzji zawartych w jej raporcie wzbudziła nie mniejsze wzburzenie. Filozofka stwierdziła, że postawa niektórych przywódców żydowskich w czasie Holokaustu wpłynęła na liczbę ofiar. Paradoksalnie – według Arendt – gdyby społeczność żydowska nie była tak dobrze zorganizowana i nie miała swoich liderów, ofiar mogłoby być mniej…

Takie wnioski z ust Żydówki? Obrazoburcze? Czy pomimo to słuszne? Kwestia współpracy elit żydowskich z hitlerowcami to temat tabu. W "masowej wyobraźni" zdaje się wcale nie funkcjonujący. Tym trudniej o oceny w tej materii na podstawie tego jednego filmu. Jednak bez wątpienia mocne zaakcentowanie tej sprawy jest elementem poszerzania wiedzy widzów o Holokauście. Może stać się impulsem do głębszych rozważań, stawiania pytań, które nie mogły wcześniej przyjść do głowy, poszukiwania odpowiedzi…

Są też inne „zawiłości” na tle narodowościowym związane z filmem. Wszak wyreżyserowała go Niemka – Marharethe von Trotta. Arendt ma w nim twarz „użyczoną” przez niemiecką aktorkę Barbarę Sukową (która - trzeba przyznać - stworzyła kreację niezwykle przekonującą). Nie sposób zapomnieć o tym próbując ocenić film i jego przekaz.

W filmie spotykamy Hannę, gdy po dwudziestu latach życia w USA jest uznaną myślicielką, wykładowcą uniwersyteckim, pisarką. Wiedzie wygodne życie u boku męża Heinricha Blüchera. To, co uderza w jej osobowości, to konsekwencja i nieugiętość w trwaniu przy swojej opinii, mimo szykan, lawiny protestów, niezrozumienia i odrzucenia ze strony środowisk żydowskich oraz utraty najbliższych przyjaciół.

W czasie, gdy bohaterka pracowała nad swoim raportem z procesu i książką na jego bazie, coraz częściej pojawiały się wspomnienia z czasów młodości i fascynacji Martinem Heideggerem. Mistrz filozofii, popierający partię nazistowską, odcisnął na swojej studentce niezatarte piętno – tak uczuciowe, jak intelektualne.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że siła do utrzymania tak kontrowersyjnej oceny zbrodniarza Eichmanna i powody do trwania przy niej, biorą swój początek w tamtym, młodzieńczym romansie. I to zarówno w intelektualnym sznycie, jaki nadał młodej filozofce wytrawny profesor, jak i w relacji uczuciowej (ciągnącej się jeszcze długo po wojnie). Ta - wydaje się jednostronna fascynacja czy nawet miłość do Heideggera nie mogła (nawet w tak silnej kobiecie-naukowcu) nie zasiać choćby małego ziarna nieobiektywizmu. I tym samym być może stała się fundamentem dla prób zrozumienia źródeł zła w wydaniu nazistów. Powodem dociekań jest też niewątpliwie charakteryzująca Arendt, przemożna chęć zrozumienia wszystkiego (jak się okazuje za wszelka cenę).

Jest jeszcze jedna kwestia, na którą watro zwrócić uwagę - relacja Hanny z mężem. Rzadko zdarza się w kinie zobaczyć tak dużo ciepła, czułości i intymności miedzy dwojgiem ludzi. I to ludzi niemłodych, po przejściach. Na małżeństwo Blücherów patrzy się wręcz z rozkoszą. Pokazane na ekranie wsparcie i opieka, jaką nad sobą roztaczali, a także pozostawienie przestrzeni na niekonwencjonalność w związku oraz wzajemna tolerancja dla odmienność przekonań i charakterów są elementami wręcz idyllicznymi w tym niełatwym w odbiorze obrazie.

„Jesteśmy narodem, który wrogowie zamykali w obozach śmierci, a przyjaciele w obozach internowania” – powiedziała o Żydach Hanna Arendt. A jakie miejsce w jej sercu i umyśle zajmował ten naród?

Jak twierdziła (zwłaszcza wobec zarzutów swoich pobratymców, że nie kocha narodu żydowskiego i Państwa Izrael): „Nie kocha się narodu tylko przyjaciół”. Natomiast za najważniejszy przymiot osoby ludzkiej - stanowiący wręcz o człowieczeństwie - uważała zdolność do myślenia.

Zdolności tej odmówiła Eichmannowi.

Tymczasem sama uczyniła z myślenia centrum swojego życia. Czy nie poszła za daleko w swoim intelektualnym dyskursie?

Wierność swojej filozofii przedłożyła nad wszystkie inne wartości i sprawy w swoim życiu.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto