Pierwsze godziny bezapelacyjnie należały do Polaków i trzech bardzo dobrych koncertów. Na pierwszy ogień poszło Indigo Tree ze swoim melancholijno-depresyjnym materiałem. To była prawie godzina skromnej i ekspresywnej zarazem muzyki plynacej z dwoch gitar i doprawionej wokalem Piotra. Ciepło, introwertycznie - to właśnie czyste, solidne Indigo Tree.
Głowna scenę zainaugurowali Łaki Łan w absolutnie dojechanym miszmaszu stylów i brzmień. Na scenie pełnej przebranych za faunów, magików, pszczoły i biskupów muzyków odbywały się orgie rytmów przechodzących płynnie z zahaczających o lata 70-te solówek, soczyste, tandetne bity z cudownej ery disko, rap mieszający się ze ska, motywy zaczerpnięte żywcem z Groove Armady i House of Pain. Wbrew pozorom - bardzo strawnie i sprawnie połączone. Oj, działo się!
Na ostatni rzut Oranżada w świetnym, psychodelicznym koncercie. Nawiązujący stylistycznie do zimnej fali, punka i alternatywnego rocka z przełomu lat 80 i 90-tych występ panowie oprawili dość dosłownie - w ramki do obrazów, w których wystąpili. Plus za świetne teksty - nie wszyscy muszą śpiewać po angielsku. Taki "Helikopter" albo "Samsara" - absolutne psychodelicje.
Wracamy do muzyki, w tle Ben Harper, więcej informacji niebawem! Ahoj!
Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?