Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Hirek Wrona o dziennikarstwie, komercji i muzycznym winie

Agnieszka Janiak
Agnieszka Janiak
Zakończył się PressManiak 2009 – warsztaty dziennikarskie zorganizowane od 4 do 5 kwietnia w Lublinie, przez pismo "Radar". Jednym z gości części niedzielnej był Hirek Wrona, dziennikarz telewizyjny i radiowy. Odmalował niewesoły obraz dziennikarstwa muzycznego.

Nie sposób przytoczyć wszystkich refleksji zawartych w wykładzie i mającej miejsce tuż po nim dyskusji. Ale jedno jest pewne: adepci dziennikarstwa obecni na auli Uniwersytetu Przyrodniczego dostali solidną dawkę rzetelnej wiedzy, popartej wieloletnim doświadczeniem i ogromną muzyczną intuicją.

Wiodący temat prelekcji brzmiał następująco: jaka jest rola dziennikarza muzycznego w mediach XXI wieku? Według Hirka Wrony „taka sama, jak każdego innego dziennikarza”. Z tym, że dziennikarz muzyczny zajmuje się sztuką. Ta zaś, jak wiadomo, rządzi swoimi prawami. Najistotniejsze w pisaniu o muzyce jest bezstronne informowanie o nowościach, koncertach i innych muzycznych inicjatywach - co nie wyklucza wcale indywidualnych upodobań. Tymczasem zamiast tego mamy kierowanie się tylko i wyłącznie własnymi gustami, lub – co gorsza – polityką.

Będziemy grali twoje kawałki, ale wydaj płytę w innej firmie...

Ważnym problemem współczesnych mediów jest "zachwianie równowagi niezależności". Nastąpiła konsolidacja, podział na grupy, na przykład stacji związanych z koncernem Agora. - Nie ma czegoś takiego jak ogólnopolskie wydarzenie muzyczne, o którym wszyscy mówią - stwierdził Hirek Wrona. Przytoczył także autentyczną sytuację, kiedy to jeden ze znanych polskich wokalistów zapytał kierownika popularnej stacji radiowej, dlaczego owa stacja tak rzadko puszcza jego piosenki. Odpowiedź brzmiała następująco: wydaj płytę u tego i tego producenta, to będziemy cię puszczać częściej. Paranoja? - Paranoja - przyznaje Hirek Wrona.

Zresztą, słowo paranoja było bodaj najczęściej pojawiającym się podczas całego wykładu. Wystarczy przywołać problem komercjalizacji muzyki – i w konsekwencji dziennikarstwa - przez media. - Dzięki internetowi nastąpił powrót do dziennikarstwa komercyjnego i niekomercyjnego. Komercyjne jest wszystko, co się dobrze sprzedaje. Ostry jest więc niezależny, ale komercyjny. Mandaryna jest niekomercyjna, bo jej płyty się nie sprzedają. To jednak paranoja o wymiarze pozytywnym - komercja przestaje w tym kontekście być czymś z gruntu złym, a staje się jedynie wyznacznikiem wysokiego popytu na dany produkt muzyczny.

Hirek Wrona uświadomił zebranym, jak wielu dziennikarzy muzycznych odeszło z zawodu mimo ogromnej wiedzy i pasji. Jak choćby Kuba Wojewódzki, który "dzisiaj występuje w pedalskich trampkach i robi z siebie błazna". Albo Korneliusz Pacuda, którego "nikt nie chce, bo jest stary i kojarzy się z country". - To mocno ironiczne określenia, ale zgodne z prawdą aż do bólu. Jest jeszcze Tomasz Tłuczkiewicz - dodał Hirek Wrona - znawca Milesa Davisa, który dzisiaj tłumaczy książki, bo nie miał z czego żyć. Maciej Chmiel, Grzegorz Brzozowicz, Roman Rogowiecki - oni także, mimo wielkiego talentu, porzucili swój zawód. Czy wobec tego dziennikarstwo muzyczne jest obszarem, w który warto się zagłębić? - Każdy, kto w dzisiejszych czasach chce się zajmować muzyką, może to zrobić. Trzeba słuchać, czytać, słuchać, czytać.

Dziennikarz stwierdził, że w prasie muzycznej brakuje dobrych, analitycznych tekstów. Pisze się po łebkach, bez zagłębiania w temat. Dodał także, że powszechne jest kopiowanie recenzji, a wiele z nich nie zawiera ani słowa o... samej muzyce. - Dziennikarze często nie słuchają płyt, a poszczególne recenzje są tak ogólne, że dopasować je można do tysięcy krążków.

Paranoja jak się patrzy

Nie obyło się bez poruszania drażliwych tematów. Jeden z obecnych zapytał o powody odejścia Hirka Wrony z Teleexpressu. Dziennikarz był szczery do bólu: - Odszedłem ze względu na finanse – 1440 zł brutto miesięcznie. Nie świadczy to jednak o przesadnej pazerności Wrony. Zarabiane przez niego pieniądze zwyczajnie nie wystarczały na opłacenie kosztów biletów, podróży, płyt, których każdy dziennikarz muzyczny musi słuchać niemal na okrągło, by nie wypaść z zawodowego obiegu. Pracodawcy tego wszystkiego nie finansowali. Jedna z przyczyn: - Ludzie, którzy decydują o rzeczach związanych z muzyką w tym kraju, są często niekompetentni.

Kolejna paranoja...
Innym ważnym tematem poruszonym na prelekcji była kwestia kradzieży własności intelektualnej. Hirek Wrona skrytykował dziennikarzy, którzy nie sprzeciwiają się temu procederowi, a wręcz go pochwalają: - Jeżeli dziennikarze akceptują kradzież, to nie szanują artystów. Usprawiedliwiamy takie postępowanie i przez to tolerujemy złodziejstwo. Za chwilę artyści nie będą mieli za co robić płyt, będą musieli iść do roboty.

Hirek Wrona nie poprzestaje na słowach. Od dłuższego czasu odbywa spotkania z gimnazjalistami, na których porusza kwestię internetowych kradzieży. - Trzeba budować świadomość prawną. Kradzież powoduje, że nie szanujemy tego, co mamy. Wrona skomentował pogląd, że ściąganie muzyki i filmów z sieci pozwala poszerzyć horyzonty: - Ja też mogę, powiedzieć, że chcę poszerzyć swoje horyzonty w kierowaniu samochodem i rąbnąć komuś Porsche.

To już nie paranoja, tylko czarny humor

Wykład i dyskusja pokazały, jak wielki wymiar przybrały w Polsce biurokratyzacja i komercjalizacja mediów, nielegalne ściąganie muzyki przez internet i niski poziom tekstów dziennikarskich traktujących o muzyce. Nie znaczy to jednak, że nie warto drążyć, walczyć i przeć do przodu.- Muzyka i wino są blisko siebie. Tu i tu są emocje.

Dobre wino to szlachetny trunek, prawdziwie dobre dźwięki również są szlachetne. - Ktoś mógłby powiedzieć, że namawiam do alkoholizmu. Nie. Do degustacji.

Degustujmy więc muzykę, powoli i świadomie. I jeśli tylko czujemy, że udaje nam się ją uchwycić i zrozumieć, piszmy o niej. Piszmy z własnego punktu widzenia, bez założonej przez kogokolwiek uprzęży. Być może wtedy, za lat kilka, kilkanaście lub kilkadziesiąt, w archiwach dziennikarstwa muzycznego znaleźć będzie można rzetelne teksty przez wielkie T, pisane dla, z powodu i dzięki muzyce. I wtedy słowo 'paranoja' straci swoją siłę, zamieniając się w relikt niechlubnej przeszłości.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto