Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historia jednego rotmistrza

Mateusz Jarosz
Mateusz Jarosz
Proces rotmistrza.
Proces rotmistrza.
„Ile osób zrobiło coś takiego jak on, czyli dobrowolnie dało się wysłać do Auschwitz? Tym wyjątkowym ludziom trzeba oddawać cześć; trzeba pamiętać, że żyli...” (prof. Timothy Synder, historyk Uniwersytetu w Yale).

„Nikt nie miał prawa o nim pisać ani nawet wymieniać jego nazwiska” - mówiła jego córka.

65 lat temu, 3 marca 1948 r. rozpoczął się proces rotmistrza Witolda Pileckiego. Kim był człowiek, którego imieniem nazywane są teraz place, ulice i szkoły ?

Urodził się 13 maja 1901 r. w Ołońcu (na terenie Rosji), dokąd rodzina Pileckich została przymusowo wywieziona przez władze rosyjskie w ramach represji za udział w powstaniu styczniowym (jego dziadek – Józef Pilecki, zesłany na Syberię, spędził tam 7 lat).
Podczas wojny polsko-bolszewickiej (1918-1921) młody Witold brał udział w obronie Grodna, w bitwie warszawskiej, bitwie w Puszczy Rudnickiej, oraz wyzwalaniu Wilna. Za szczególne zasługi został dwukrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych.

W kampanii wrześniowej, będąc dowódcą plutonu w szwadronie kawalerii, doprowadził do zniszczenia 7 niemieckich czołgów oraz 2 samolotów. Po klęsce Września, Pilecki przeszedł do konspiracji, zostając w listopadzie 1939 r. szefem sztabu, a następnie inspektorem głównym Tajnej Armii Polskiej, która w połowie 1940 r. liczyła ok. 19 000 członków.

W obecnym czasie niewiele wiedziano o warunkach traktowania więźniów w obozie koncentracyjnym w Auschwitz. Pilecki przedstawił swoim przełożonym plan dobrowolnego zamknięcia się w obozie, aby zdobyć informacje na temat jego funkcjonowania i zorganizować ruch oporu na jego terenie. Plan powiódł się i 19 września po wejściu w kocioł łapanki na Żoliborzu został wywieziony jako „Tomasz Serafiński” do oświęcimskiego piekła. Wcześniej, idąc w stronę niemieckich żołnierzy, zdążył szepnąć jednej ze współpracowniczek "zamelduj gdzie trzeba, że rozkaz wykonałem".

W obozie otrzymał numer 4859 i rozpoczął organizowanie siatki konspiracyjnej.
Nazwał ją ZOW (Związek Organizacji Wojskowej) i wyznaczył jej cele:

podtrzymywanie na duchu kolegów,
przekazywanie współwięźniom wiadomości z zewnątrz obozu,
potajemne zdobywanie żywności i odzieży oraz jej rozdzielanie,
przekazywanie wiadomości poza druty KL Auschwitz,
przygotowanie własnych oddziałów do opanowania obozu podczas ewentualnego zaatakowania go z zewnątrz przez oddziały partyzanckie.
Pilecki gromadził szczegółowe informacje dotyczące eksterminacji więźniów obozu /głównie Polaków i Żydów/ i przesyłał je do Warszawy. Jego meldunki o ludobójstwie w obozie (znane jako „raporty Pileckiego”) docierały również do Wielkiej Brytanii (od marca 1941 r.)
ZOW tworzony był na wzór organizacji wojskowych. Wg planów Pileckiego jego ostatecznym celem było zorganizowanie powstania w obozie.
Co ciekawe, działalność rotmistrza obejmowała również działania stricte polityczne.
Doprowadził do spotkania i porozumienia organizacji politycznych działających w Auschwitz (w Wigilię 1941 r.) Uczestniczyli w nim m.in. działacz lewicowy, były poseł i więzień brzeski Stanisław Dubois oraz Jan Mosdorf, przywódca Obozu Radykalno-Narodowego.
„Raporty Pileckiego” przekazywane były do głównej kwatery AK dzięki udanym ucieczkom z obozu. Jedna z nich – najbardziej spektakularna, miała miejsce 20 czerwca 1942 r. (Eugeniusz Bendera, Kazimierz Piechowski oraz porucznik Stanisław Jaster). Uciekinierzy zdobyli mundury SS-manów, broń i samochód marki Steyr 220, będący własnością komendanta obozu Rudolfa Hossa.
Pilecki za swoją działalność, jeszcze jako więzień obozu, w listopadzie 1941 r. został awansowany przez gen. Stefana Grota-Roweckiego do stopnia porucznika.
W nocy z 26 na 27 dzień kwietnia 1943 roku, Witold Pilecki wraz z kolegami : Janem Redzejem i Edwardem Ciesielskim, zorganizowali udaną ucieczkę z obozu zagłady. Przedtem przygotowano fałszywe dokumenty, cywilne ubrania, płyn do zacierania śladów przed pościgiem psów, pieniądze i kapsułki z cyjankiem potasu, na wszelki wypadek...
Padał deszcz. Przed świtem ukryli się w lesie na bagnach. Dalszy marsz odbył się nocą. Pomogli im ksiądz i chłopi z Alwerni. Na granicy Generalnej Guberni spotkali patrol Wehrmachtu. Doszło do strzelaniny w wyniku której Pilecki został ranny.
Udało im się dotrzeć do Warszawy i Komendy Głównej AK, gdzie Pilecki złożył obszerny raport o piekle panującym w Oświęcimiu. Równocześnie zaproponował dowództwu AK zorganizowanie ataku na obóz, co jednak nie spotkało się z aprobatą Komendy Głównej (oceniono, że siły niemieckie były zbyt duże, aby atak mógł się powieść).
Po krótkim pobycie w kieleckiej partyzantce, Pilecki powrócił na stałe do warszawskiej konspiracji i wziął udział w Powstaniu Warszawskim, gdzie dowodził Drugą Kompanią I Batalionu Zgrupowania Chrobry II, odcinając Niemcom część zaopatrzenia. Prasa podziemna nazwała rejon trzymany przez Pileckiego "najwspanialszym Bastionem Warszawy".
Po upadku Powstania, rotmistrz trafił do niewoli niemieckiej i został przewieziony najpierw do oflagu Lamsdorf, a potem Murnau.Po wyzwoleniu obozu jenieckiego przez Amerykanów, wstąpił do Armii Andersa, gdzie walczył w 2 Korpusie Polskim we Włoszech. Do kraju wrócił w grudniu 1945 roku. Jednym z podstawowych zadań, jakie otrzymał, było dokumentowanie zbrodni Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego.
Jesienią 1945 zorganizował siatkę wywiadowczą i rozpoczął zbieranie informacji o sytuacji w Polsce, w tym o żołnierzach AK i 2 Korpusu, którzy byli więzieni w obozach NKWD i deportowani przez Sowietów na Syberię. 8 maja 1947 r. został aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa i oskarżony o prowadzenie wywiadu na rzecz obcego mocarstwa oraz działania mające na celu organizowanie zbrojnego podziemia (były to w ówczesnych czasach typowe oskarżenia wobec osób, które komuniści chcieli skazać na śmierć).
W areszcie był torturowany przez funkcjonariuszy UB, m.inn. przez jednego z wyjątkowo okrutnych śledczych Eugeniusz Chimczaka. Jedną z metod przesłuchania Pileckiego było stopniowe wyrywanie jego paznokci. W trakcie ostatniego widzenia z żoną, wyznał jej: „Oświęcim to była igraszka”.
Proces tzw. „grupy Witolda” rozpoczął się 3 marca 1948 r. przed Rejonowym Sądem Wojskowym w Warszawie. Skład sędziowski orzekł wobec rotmistrza wyrok śmierci. Warto zauważyć, że wyrok wydano z naruszeniem ówczesnego prawa (w składzie sędziowskim: jeden sędzia, jeden ławnik).
Pomimo próśb rodziny prezydent Bolesław Bierut nie skorzystał z prawa łaski.

Wyrok wykonano 25 maja 1948 roku, przez strzał w tył głowy, w więzieniu mokotowskim.

Jego nazwisko na 50 lat zniknęło z książek, gazet i pozostałych cenzurowanych mediów. Miejsce pochówku rotmistrza nigdy nie zostało ujawnione przez komunistyczne władze, prawdopodobnie zwłoki zakopano na wysypisku śmieci koło Cmentarza Powązkowskiego (tzw. kwatera "Ł" - łączka).
Córka rotmistrza, Zofia : „To jest tajemnica. Ci, którzy ich zakopywali, także ginęli. Trudno sobie wyobrazić, jakie to były czasy i jakie stosowano metody. Sama szukałam grobu ojca. Można powiedzieć, że krążyłam po Łączce jak obłąkana. To była moja walka o to, żeby mieć to święte miejsce, gdzie złożono jego ciało. Trzeba jednak pamiętać, że w tamtym czasie, a więc w latach 40. i 50., w miejscu dzisiejszej kwatery "Ł" nie było nic. Ziemia była przeorana kołami samochodów, które przywoziły tam ciała osób zakatowanych w stalinowskich więzieniach. Te ciała wrzucano do dołów z wapnem."

Wieloletnie starania dzieci Witolda Pileckiego - córki Zofii Pileckiej-Optułowicz i syna Andrzeja Pileckiego został zwieńczone sukcesem dopiero 1 października 1990 roku. Wówczas Izba Wojskowa Sądu Najwyższego zrehabilitowała pośmiertnie Rotmistrza Witolda Pileckiego.
Podczas rozprawy rehabilitacyjnej obrońca powiedział: "Rotmistrz Witold Pilecki jest jednym z naszych bohaterów narodowych, przy którego imieniu należałoby salutować każdemu wojskowemu, nie jesteśmy lepsi od Niemców i Rosjan, ponieważ potrafiliśmy własnymi rękami mordować swoich bohaterów".

Witold Pilecki odznaczony został pośmiertnie Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski (w 1995 r.) oraz Orderem Orła Białego (w 2006 r.)

Jego oprawcy uniknęli jakiejkolwiek kary.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto