Zakapior czyli zbój
Zakapior to z rosyjskiego – zbój. Przyjęło się jednak nazywać zakapiorami wszystkich bieszczadników, których losy – życiowe perypetie lub pasje – potoczyły się tak, że osiedli na stałe w tych pięknych górach. A historii było wiele, każdy ma swoją, niepowtarzalną. Niektórzy już odeszli – jak Jędrek Wasilewski - „Połonina”, zwany ostatnim bieszczadzkim kowbojem. Wielu jednak wciąż tworzy niepowtarzalny klimat Bieszczadów.
13 lipca, w Cisnej odbył się III Złaz Zakapiorski. Zaroiło się od miłośników gór, pasjonatów sztuki wszelakiej, poetów, malarzy, rzeźbiarzy… Jednych przyciągała ciekawość, innych chęć spotkania z przyjaciółmi.
Były wspomnienia w „Ogrodzie Pamięci” – tam, na tablicach wypisane są imiona, nazwiska zakapiorów. Tych, którzy wpisali się w barwną historię regionu, a są już po tej drugiej – lepszej, jak powiadają – stronie. Był pokaz filmów. Kolejny złaz zakapiorów i kolejny cykl filmów o Bieszczadach i wyjątkowych ludziach tamtych stron. Niezwykłe życiorysy utrwalone na kliszy filmowej, często w humorystyczny sposób. Filmy o ludziach z pasją, chociaż czasem zbyt mocno smaganych wichrem życiorysach.
Podczas III Złazu Zakapiorskiego można było przypomnieć obejrzeć historie o Julku spod Dębu – „Bieszczadzki Diogenes”, Władku Nadopcie – „Majster Bieda” (ten sam, o którym pisał Wojtek Bellon i śpiewa Wolna Grupa Bukowina). Był wernisaż malarstwa artysty Roberta Myszkala i film o nim - „Archanioł z cerkiewek wypędzony”. Twórcą tych i wielu innych filmów o Bieszczadach jest Andrzej Potocki, autor książek o tym regionie, dziennikarz rzeszowskiego oddziału Telewizji Polskiej, sam przez kilkanaście lat mieszkał w Bieszczadach.
Historia pewnej miłości
Marta Szymala – bohaterka filmu: „Marta grzechu warta”. Pełna werwy i pasji kobieta, która swoje życie postanowiła związać z górami. Połączyła miłość do gór z malarstwem i końmi. – Pasja malarstwa zaczęła się od pewnego małego ultimatum, które postawił mi mój ojciec – opowiada dla Wiadomości24.pl Szymala. Jej rodzice trafili w Bieszczady w latach 70, tam zamieszkali. Nic dziwnego, że zostawiła swoje serce w tych stronach, pragnęła niezależności. Stanęła przed zadaniem połączenia pasji ze studiami artystycznymi. Miała dwa tygodnie, by przygotować się do egzaminów na studia. Udało się. Ojciec podarował jej obiecanego konia (o którym zawsze marzyła). - Piękna kobyłka od Jędrka „Połoniny” trafiła w moje ręce – wspomina z uśmiechem Marta – i tak się zaczęła moja przygoda z końmi i z malarstwem. –
Czy jestem szczęśliwa? Tak i jeszcze raz tak! – mówi z przekonaniem.
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?