Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historia pewnej rodziny, czyli recenzja "Hrabstwa ponad prawem"

Konrad Staszewski
Konrad Staszewski
Zdjęcie ze strony wydawnictwa na Facebooku
Zdjęcie ze strony wydawnictwa na Facebooku nieznany
Chociaż "Gangster" był nominowany do Złotej Palmy na 56. Festiwalu w Cannes, sięgnąłem po powieść Matta Bonduranta. Byłem pewien, że żaden reżyser nie będzie w stanie przedstawić historii lepiej niż potomek jej bohaterów.

Sporo jest książek, do których wracam. Znajdują się wśród nich utwory mafijne i gangsterskie nie tylko Puzo, ale również historia Bonnie i Clyde'a oraz powieści Dashiella Hammetta. Często również oglądam filmy, których fabuła została osadzona w czasach prohibicji. Ale, jeśli mam do wyboru: obejrzeć film, czy przeczytać powieść, wybieram to drugie. I tak też uczyniłem ostatnio. Tym bardziej, że oba utwory opowiadały o tym samym.

Książka Hrabstwo ponad prawem została zekranizowana przez Johna Hillcoata jako Gangster. Scenariusz i muzykę napisał Nick Cave, a w filmie zagrała plejada gwiazd kina. Mimo to nie obejrzałem filmu. Nie przekonała mnie do tego ani rola Toma Hardy'ego, ani Gary'ego Oldmana. Chociaż Gangster był nominowany do Złotej Palmy na 56. Festiwalu w Cannes, sięgnąłem po powieść Matta Bonduranta. Byłem pewien, że żaden reżyser nie będzie w stanie przedstawić historii lepiej niż potomek jej bohaterów.

Akcja utworu została osadzona w hrabstwie Franklin w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej i opowiada losy rodziny Bondurantów, z których najważniejsze role odgrywają trzej bracia: Howard, Forrest i Jack. Ten ostatni jest głównym bohaterem powieści i to on stał się tytułowym Gangsterem w filmie Hillcoata. Mimo że autor książki jest jego wnukiem, nie skupił się tylko na nim. Przedstawił całą rodzinę i inne postaci, z którymi bracia mieli do czynienia. Wszyscy zostali bardzo plastycznie wykreowani i sprawiają wrażenie żywych. Czytając Hrabstwo ponad prawem czułem targające nimi emocje, a w wyobraźni widziałem brutalne podcięcie gardła Forrestowi i młodego Jacka, bezskutecznie próbującego zabić moręgowatą lochę. Polubiłem młodych Bondurantów pokazanych jako osoby zdeterminowane czasami, w których żyli, pragnieniami realizacji marzeń, i na których życie mieli wpływ zdeprawowani ludzie, tacy jak prokurator Carter Lee, starający się podporządkować sobie wszystkich mieszkańców hrabstwa nielegalnie produkujących alkohol. Właśnie w tym procederze Jack i jego bracia widzieli nie tylko zysk, ale przede wszystkim utrzymanie rodziny i przeżycie.

W powieści występuje kilku bohaterów, których nie mogę jednoznacznie ocenić, mimo że znam motywy ich działań. Do większości postaci wykreowanych przez Bonduranta poczułem sympatię od pierwszej strony książki, ale wśród nich pojawiły się także takie, które mnie zaskoczyły swoim zachowaniem i sprawiły, że moja estyma i odczuwana w stosunku do niektórych obojętność, przemieniła się w wyraźną niechęć. Mam tu na myśli prokuratora i jego pomocników.

Interesującą, ale również postacią, której nie potrafię ocenić ani pozytywnie, ani negatywnie, jest Sherwood Anderson. To, żyjący w przedstawionych przez autora czasach, dziennikarz czasopisma „Liberty” i pisarz. Stworzył kilka powieści i zbiorów opowiadań, z których najbardziej znanym jest Miasteczko Winesburg. Bohater chce zebrać materiał i napisać artykuł o legendarnej przemytniczce, Willie Carter Sharpe, ale coraz bardziej interesuje go rodzeństwo Bondurantów. W 1936 wydał powieść Kit Brandon będącą następstwem jego obecności we Franklin. Anderson jest postacią, która z pozoru mało wnosi do fabuły. Tak naprawdę to wnikliwy obserwator i niezłomny poszukiwacz prawdy, ale także komentator rzeczywistości. Autor wykorzystał w książce swoją wiedzę o latach dwudziestych i trzydziestych dwudziestego wieku, której niektóre elementy zaczerpnął z artykułów dziennikarza pisanych dla „Liberty” i innych jego utworów, o czym wspomniał w podziękowaniach.

W Hrabstwie ponad prawem występuje bardzo dużo postaci historycznych i nawiązań do innych twórców (w szczególności do Williama Faulknera i Ernesta Hemingwaya, o których nieraz mówi Anderson). Oprócz nich, Matt Bondurant opisał realia ówczesnego życia i takie sceny, jak, wspomniana wyżej, brutalna próba zabicia lochy, wydają się bardzo rzeczywiste. Autor przedstawił je naturalistycznie. Dzięki książce poznałem także topografię Franklin, sposoby pędzenia bimbru, szlak przemytniczy i takie miejsca jak stacja Czarna Woda należąca do Forresta, w której zaopatrywała się w alkohol większa część hrabstwa.

Ale ci wszyscy, którzy myślą, że opisywana powieść jest tylko utworem sensacyjnym, w którym bohaterowie przeżywają ucieczki przed stróżami prawa, strzelaniny i bójki, są błędzie. Bondurant przedstawił szczegółowo bujne i niebezpieczne życie swoich przodków, ale także pokazał, że żyjący w tych czasach ludzie mieli marzenia i nie bali się ich realizować, nawet wbrew prawu. Dobrze uwidocznione to zostało w charakterystyce Jacka, który jako chłopiec musiał zabić zwierzę, a nie potrafił tego uczynić. Ręce mu drżały, miał łzy w oczach, ale nie miał wyboru. Musiał nauczyć się walczyć sam ze sobą, aby w przyszłości nie pokonały go własne słabości. To on pragnął być jak Al Capone, mieć dobry wóz, broń, ubranie i stać się legendą.

Fabuła utworu zaczyna się w 1918 i kończy w 1935 roku. Autor już na początku książki poinformował mnie, że Hrabstwo ponad prawem nie jest bajką dla grzecznych dzieci. Pierwszą sceną stała się bowiem próba zabicia lochy. Następnie z wojny wrócił, wyniszczony przez chorobę, Howard i umarła część rodziny Bondurantów. Dalsze losy rodzeństwa poznawałem z perspektywy trzecioosobowego obserwatora. Zastosowana przez autora narracja w większości rozdziałów skupiała się na braciach, ale w kilku na postaci Sherwooda Andersona. Mimo, że wydarzenia zostały opisywane przez Bonduranta w pewnej kolejności, autor często wracał do przeszłości, abym mógł lepiej zrozumieć zachowanie niektórych bohaterów.

Mimo wyraźnych zalet, książka posiada kilka błędów, ale nie przeszkadzały mi one w trakcie lektury. Za plus utworu uznaję przypisy, które, choć mnie raziły niewyjustowanym tekstem, wyjaśniły dużo niezrozumiałych słów i uszczegółowiły część opisanych wydarzeń.

Podoba mi się zastosowany przez wydawcę kredowy papier i czytelna czcionka, której krój został zmieniony w cytatach pojawiających się wewnątrz utworu i przed wydzielonymi dwiema częściami fabuły. Te ostatnie pochodzą z Oficjalnego raportu Krajowej Komisji Przestrzegania i Egzekucji Prawa z 1935 roku oraz utworów Sherwooda Andersona. Już na początku nakreśliły mi one sytuację panującą w hrabstwie Franklin. Użyty przez wnuka głównego bohatera prosty, ale obrazowy język sprawił, że nie potrafiłem odłożyć książki na półkę nie poznając do końca losów bohaterów.

Uroku powieści dodała skrzydełkowa okładka, na której przedstawiono zdjęcie z ekranizacji książki. Na jednym ze skrzydełek znalazł się opis Gangstera, a na drugim szczegółowa notka o autorze.

Hrabstwo ponad prawem Matta Bonduranta jest bardzo dobrą, trzymają w napięciu, ale także męską i momentami drastyczną, książką. Choć została oparta na faktach i autor wykorzystał dostępne źródła informacji, niektóre opisane sytuacje powstały tylko w jego wyobraźni. Na szczęście bardzo dobrze się wkomponowały i uzupełniły fabułę. Bondurant nie pozostawił jednak wątpliwości i napisał w epilogu, które wydarzenia miały miejsce w rzeczywistości. Powieść powinna zainteresować, a jej lektura sprawić przyjemność dorosłym czytelnikom lubiącym dynamiczne utwory, których fabuła ma miejsce w czasach prohibicji, a bohaterowie muszą być twardzielami.

Konrad Staszewski

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję Wydawnictwu Anakonda Sp. z o.o.

Autor: Matt Bondurant
Tytuł: Hrabstwo ponad prawem
Tytuł oryginału: WETTEST COUNTRY IN THE WORLD
Tłumaczenie: Dominika Lindner-Bogdaniuk
Projekt graficzny okładki: LMStudio
Wydawnictwo: Wydawnictwo Anakonda Sp. z o.o.
Data i numer wydania: 2013 r., I
Miejsce wydania: Warszawa
Format i okładka: 145 x 205 mm, miękka
ISBN: 978-83-63885-11-1
Liczba stron: 312

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Historia pewnej rodziny, czyli recenzja "Hrabstwa ponad prawem" - Nasze Miasto

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto