Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Honorata Skarbek dla W24: Jestem wdzięczna za złośliwość i jad

Katarzyna Markiewicz
Katarzyna Markiewicz
Jest blogerką i wokalistką. W 2011 r. była najczęściej wyszukiwaną artystką w sieci. Niektórzy nazywają ją polskim Justinem Bieberem - zasłynęła w internecie, a dziś bryluje na salonach. Honorata "Honey" Skarbek specjalnie dla Wiadomosci24.pl.

Śnieżnie, wietrznie, zimno. A my w kawiarni, caffe latte i trochę szczerości. Czy jest taka, jak o niej mówią? Jak reaguje na lawinę negatywnych komentarzy na swój temat, skąd się wzięła i do licha, jak to zrobiła, że jej blog jest odwiedzany przez ok. 100 tys internautów dziennie?

Katarzyna J. Markiewicz: Jaka jest Honey?
Honorata Skarbek: Zdeterminowana. Bardzo. Szczerze mówiąc, wszystko to, co osiągnęłam do tej pory zawdzięczam głównie swojej determinacji. Wierzę w siebie. Wierzę w sukces. Jestem strasznie gadatliwa! Poza tym bardzo wrażliwa, nie wiem, czy to widać na pierwszy rzut oka. Zawsze staram się wydzielać pozytywną energię, otaczać się samymi dobrymi ludźmi. Jestem normalna, taka, jak większość nastolatek w moim wieku. Tyle, że ja codziennie staram się szukać w sobie wyjątkowości. Bez tego nie mogłabym tworzyć.

Nadal czujesz się polskim Justinem Bieberem w spódnicy?
Ja nigdy w życiu nie czułam się Justinem Bieberem! (śmiech) Ale faktycznie, takie porównania pojawiają się w mediach, bo mieliśmy podobny start. On też zaczynał w internecie, ktoś go wypatrzył, docenił i dał mu szansę. Ze mną było tak samo. To wszystko, co nas w pewnym sensie łączy. W żaden sposób nie porównuję swojej kariery do kariery Justina - on jest przecież znany na całym świecie, a ja dopiero stawiam pierwsze muzyczne kroki w Polsce.

Na czym w zasadzie polega fenomen Twojego bloga? Dziennie odwiedza go ok. 100 tys. osób, a internetową popularność osiągnęłaś przecież zanim jeszcze zaczęłaś dzielić się z internautami swoją muzyką. Jaki jest przepis na blogerski sukces w Twoim stylu?
Głównym czynnikiem przyciągającym do mnie moich czytelników zawsze było przede wszystkim to, co pisałam. Od zawsze wierzyłam w swoje marzenia, byłam bardzo zdeterminowana, silna, to samo starałam się wpoić ludziom, którzy czytali mojego bloga. Pisałam, że wszystko jest możliwe, "spełniajcie swoje marzenia, bo wystarczy zrobić jeden krok i iść do przodu!". Wydaje mi się, że to właśnie ten optymizm ich przyciąga, na moim blogu znajdują jakąś formę motywacji do spełniania swoich marzeń. To jest cudowne, dla mnie to jest niesamowicie odpowiedzialna rola.

Jesteś taką trochę Zosią-Samosią. Samodzielnie piszesz teksty, tworzysz muzykę, scenariusze do teledysków. Czujesz, że możesz już wszystko zrobić sama?
Artystę można nazwać artystą tylko wtedy, kiedy jest prawdziwy w 100 procentach, kiedy daje z siebie wszystko i cały angażuje się w to, co robi. A ja rozumiem przez to pisanie swoich tekstów, tworzenie muzyki, pisanie scenariuszy do teledysków. Artysta musi mieć indywidualną wizję samego siebie. Nie lubię kreacji, zawsze jestem prawdziwa. Bardzo lubię działać sama. „Umiesz liczyć, licz na siebie”. Kiedy realizuję duże projekty, to wolę w 100 proc. ufać samej sobie, wkładać w to siebie, całe swoje serce. Oczywiście są osoby, które mi pomagają, które się mną zajmują i jestem im za to bardzo wdzięczna, ale myślę, że im więcej zrobię sama, tym lepiej dla mnie, bo dzięki temu się uczę i rozwijam.

Pewność siebie i optymizm wyniosłaś ze swojego rodzinnego miasta, ze Zgorzelca?
Czy ja wiem? Czy wyniosłam to ze Zgorzelca? To małe miasto z niewielkimi możliwościami rozwoju w kierunku, w którym chciałam iść, przede wszystkim niestety - jest tam wielu nieżyczliwych ludzi. Niemniej jednak Zgorzelec pielęgnował we mnie miłość do muzyki - występowałam tam w swoich pierwszych konkursach wokalnych, śpiewałam na szkolnych apelach czy podczas miejskich eventów. Pracowałam wtedy tylko w internecie, dopiero od kiedy mieszkam w Warszawie mogę się rozwijać, tutaj wszystko jest na miejscu.

W Zgorzelcu nie było Ci łatwo. Zwłaszcza w środowisku rówieśników.
Nie, nie było. Ale dzisiaj myślę, że to może właśnie dzięki temu tak bardzo rozwinęła się we mnie potrzeba zrobienia czegoś więcej, wybicia się ponad przeciętność. Trzeba realizować siebie, nie można bać się swoich marzeń. Każdy człowiek jest w stanie zrobić coś wspaniałego w swoim życiu. I każdy ma coś w sobie. Nie ma ludzi nijakich. Tylko po prostu trzeba to w sobie odkryć i pokazać. Było mnóstwo osób, które próbowały mnie ściągnąć na ziemię, mówili: "masz skończyć dobre studia, mieć dobrze płatną pracę". A ja myślałam: "Nie poddam się tej presji, bo skończy się tak, jak w wielu przypadkach, że będę pracować w zupełnie innym zawodzie, zarabiając najniższą krajową i codziennie opłakując swoje zaprzepaszczone szanse spełnienia marzeń". Nie wyobrażam sobie biernego przejścia przez swoje życie.

Skąd bierze się tak miażdżąca ilość negatywnych komentarzy na Twój temat w internecie?
Nie wiem, szczerze mówiąc, już nie zwracam na to uwagi. Patrzę na to z innej strony: dzięki tej całej fali krytyki, która jest kierowana w moją osobę, stałam się bardzo odporna. Jestem wdzięczna tym osobom za to, że wylewają cały swój jad i wbijają swoje kły w każdy skrawek mojego życia. Myślę, że to się bierze też z tego, że ludzie nie zdają sobie sprawy, że każdy może spełniać marzenia. Wszyscy tłumaczą sobie mój sukces tym, że mam bogatych rodziców, co jest totalną bzdurą, albo załatwiłam wszystko przez łóżko - co jest jeszcze większym absurdem. Pochodzę z przeciętnej rodziny, jestem porządną dziewczyną, która po prostu pracuje, ciężko pracuje, potrafiła kopnąć się w tyłek i rzeczywiście wziąć życie w swoje ręce. Tych ludzi to chyba boli. Boli ich, że nie potrafią wydobyć z siebie wyjątkowości. Krytykują, bo nie dostrzegają wyjątkowości w samych sobie. Nie potrafię tego zrozumieć, myślę, że oni sami tego nie rozumieją. I nie wiem, czy to jest kwestia polskiej mentalności, czy po prostu mentalności ludzi, którzy chcą podciąć skrzydła komuś, kto próbuje wzlecieć.

"Sabotaż"...
- Tak, z tym też wiąże się mój najnowszy singiel. Piosenka nawiązuje do czasu, kiedy, zanim jeszcze na dobre zaczęłam działać muzycznie, było wokół mnie mnóstwo ciotek i wujków-dobrych rad, którzy chcieli przejąć kontrolę nad moim życiem muzycznym, chcieli sami kreować ścieżkę, którą miałabym iść. Ja nigdy nie pozwoliłam sobie na to, by ludzie narzucali mi cokolwiek, zawsze chciałam uczyć się na własnych błędach. Ta piosenka jest skierowana do wszystkich tych, którzy próbowali wprowadzić sabotaż w moje życie, zmienić mnie i moje podejście do życia czy muzyki.

Skąd masz tyle siły?
Szczerze mówiąc, zanim jeszcze doszłam do tego, że powinnam mocno w siebie wierzyć i siebie akceptować, miałam trudny okres w swoim życiu, silne załamanie. Doszłam wtedy do wniosku, że stoję w miejscu, nic nie robię, ciągle płakałam, psychicznie byłam w kiepskim stanie. Ale wtedy trafiłam na książkę, która odmieniła moje życie. To brzmi jak jakiś film, ale naprawdę! "Sekret" Rondy Byrne. Książka opowiada o tym, że z całych sił trzeba wierzyć w swoje cele, wprowadzać w życie ich wizualizacje, oswajać się z nimi. Po przeczytaniu "Sekretu" zaczynasz żyć przesłaniem, które niesie. Wiem, to brzmi jakbym była z jakiejś sekty, ale rzeczywiście tak jest! To był taki przełom w moim życiu, moment, w którym zaczęłam wierzyć w sukces.

Nie boisz się show-biznesu? Tego, że sprzedając swoją prywatność na blogu, podsuwasz na talerzu pożywkę mediom?
Nie, nie boję się. Jestem skupiona na muzyce. Nie potrzebuję robić wokół siebie sztucznego zamieszania, nie zależy mi na tym. Poza tym - nie jestem osobą, która mówi publicznie o swojej prywatności od chwili, w której stała się sławna, ja robiłam to już wcześniej, od tego zaczynałam. Dla mnie blog jest internetowym pamiętnikiem, bez którego nie wyobrażam sobie życia. Niemniej jak najbardziej staram się zachować granice prywatności, których nigdy w życiu nie mogłabym przekroczyć. Tak naprawdę moi czytelnicy jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiedzą. I pewnie nigdy się nie dowiedzą, bo są sprawy, o których rozmawiam tylko z najbliższymi. Z drugiej strony - czasem wolę sama o czymś opowiedzieć na blogu niż żeby media miały to zrobić za mnie i przekoloryzować pewne fakty. Nie wnikam w zakamarki show-biznesu, które mogą mi dać popalić.

A gdyby ktoś zaproponował Ci rolę w filmie, serialu?
Daj spokój, ja jestem beznadziejną aktorką! Nie chce się pchać wszędzie, żeby tylko się pokazać. Muzyka jest dla mnie na dzień dzisiejszy numerem jeden.

Masz w planach projekty dotyczące sfer spoza branży muzycznej? Uwielbiasz czytać, dużo piszesz. Będzie książka Honoraty Skarbek?
Marzę o tym! Piszę książkę od 14. roku życia i mam nadzieję, że kiedyś ją wydam. Od zawsze bardzo chciałam pisać. Kiedyś nawet prowadziłam bloga, na którym pisałam książkę i on też był bardzo popularny. Mam mnóstwo wierszy, tekstów piosenek, felietonów. Może kiedyś będę mogła się na tym skupić. Oczywiście nie będzie to jakaś przerysowana pseudoartystyczna autobiografia, ale historia, która powstanie w mojej głowie i którą jakoś ładnie ubarwię.

Jaka będzie druga płyta Honoraty Skarbek?
Będzie moja. To jest najważniejsze. W 100 proc. będę mogła podejmować decyzje związane z tym, jaka będzie. Pierwszą płytę pt. "HONEY", nagrywaliśmy bardzo szybko, niewiele było tam tak naprawdę mnie, wtedy dopiero wkraczałam w ten swój polski "american dream". Myślę, że to będzie inna płyta, na pewno dobrze przemyślana. Ale nie lubię mówić o swoich projektach dopóki ich nie zrealizuję, bo często jest tak, że dużo obiecujemy, a potem nic z tego nie wychodzi.

Na Viva Comet 2012 masz dwie nominacje - w kategorii "Debiut roku" i "Najlepsze na viva-tv.pl". Będzie nagroda?
Nie wiem, szczerze mówiąc, mam nadzieję, że będzie. Po to to wszystko robiłam, żeby zgarnąć wreszcie jakąś nagrodę. Są dwie nominacje - zobaczymy, jak będzie. Mam nadzieję, że moi fani będą działać i dadzą z siebie wszystko. A są naprawdę wspaniali!

Czujesz się gwiazdą w Polsce?
Nie. To jest dla mnie w ogóle jakieś abstrakcyjne pojęcie. Ja po prostu robię muzykę, może poczułam jakąś namiastkę popularności, ale to wszystko. Według mojego postrzegania rzeczywistości - w Polsce nie ma kogoś takiego jak "gwiazda". Gwiazdy to dla mnie: Madonna, Michael Jackson, Maria Carey… Ja zupełnie nie wpisuję się w definicję tego słowa. Jeszcze wiele przede mną.

O czym marzysz?
Chyba o tym, żeby zostać w końcu doceniona przez ludzi w Polsce. Chciałabym pokazać, na co mnie stać, dać z siebie wszystko. Jestem świadoma tego, że mogę zrobić dużo. Marzę, żeby kiedyś, gdy w zagranicznym radiu poleci moja piosenka, ktoś powiedział, że jest dumny, że jest Polakiem i że ja też jestem Polką. Męczy mnie ciągła zawiść. Wchodzę na mój teledysk na Youtube, który dodał ktoś zza granicy i czytam komentarze: „Polska przeprasza za Honey”. Bezsensowna zawiść, złośliwość, której nie potrafię wyjaśnić i już nawet nie próbuję. Marzę o tym, żeby kiedyś zasłużyć na miano artystki, z której można być dumnym. Z której Polska może być dumna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto