Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"House M.D." Diagnoza: fenomen

Marcin Stachacz
Marcin Stachacz
Nie oszukujmy się. Wszyscy jesteśmy w jakimś stopniu „zaplątani” w hipokryzji. Często wytykamy innym ich złe zachowanie, a sami nie jesteśmy lepsi. Funkcjonujemy w taki sposób, że zawsze chcemy mieć kontrolę nad naszym życiem.

Dlatego przypadki nazywamy przeznaczeniem, a nadzwyczajne zdarzenia cudami. Potrafimy zinterpretować dany fakt, konkretną sytuację, w każdy możliwy sposób, byleby były wygodne z własnego punktu widzenia. Ciężko przychodzi nam racjonalna, chłodna ocena. Zazwyczaj kierujemy się emocjami. Robimy coś dla dobra innych, ale po to, by poczuć się lepiej. Zawieramy przyjaźnie, związki małżeńskie, zakładamy rodziny i staramy się dać „coś” społeczeństwu. Wychowujemy dzieci w wierze, którą odziedziczyliśmy po własnych rodzicach i staramy się, by „wyszli” na przykładnych obywateli. Staramy się być mili. Polityczna poprawność towarzyszy nam całe życie. Aż dochodzimy do wniosku, że otacza nas fałsz i obłuda. Hipokryzja i nieszczerość. Kłamstwa i matactwa. Jak się odnaleźć w nowej rzeczywistości? Gdzie szukać wzoru, jeśli otaczają nas idioci? Wkurzamy się i szukamy odpowiednika „nowego ja” w popkulturze. Jest ktoś taki, kto będzie twoim nowym guru. Postać kultowa, której cytaty będziesz wbijał do głowy swym „przygłupawym” znajomym, by ukazać im, jak bardzo ich zwoje mózgowe są wyprostowane, a przesłanki, którymi się kierują, łatwe do przewidzenia i wyśmiania. Tym kimś jest Dr House.

Któż go nie zna? Karierę zrobił w iście „hollywoodzkim” stylu. Wkradł się do naszych domów i telewizorów tak niespodziewanie, co i błyskotliwie. Jak już zagłębimy się w jego losy, z nami koniec. Czekamy tylko na kolejne zagadki i przypadki do rozwiązania. „Dr House” serialowy złodziej czasu i emocji. Gregory House. Postać, która na początku wzbudza niechęć i politowanie, a z biegiem czasu fascynację i podziw. Jeden bohater, który zmienia podejście ludzi do życia i każe patrzeć na nie z zupełnie innej perspektywy.

Nie chcę wgłębiać się tu w tajniki całego serialu i jego poszczególnych bohaterów. Wiadomo, że najważniejszy jest House. To dla niego go oglądamy. Staramy przejrzeć jego psychikę na wylot. Z odcinka na odcinek chcemy go lepiej poznać. To jest bardzo duża zaleta tej całej serii i tej postaci. Możemy sami badać jego złożoną osobowość. Analizować jego ruchy i działania. Studiujemy wręcz jego „filozofię” życia. I po jakimś czasie, okazuje się, że polubiliśmy tego wielkiego dupka i gbura... Pytanie, dlaczego tak się dzieje?

Wydaje mi się, że odpowiedź jest dosyć prosta. Mianowicie każdy z nas chciałby posiadać jakieś jego cechy. Błyskotliwość, szczerość, racjonalizm, poczucie humoru lub umiejętność budowania przenośni, w podobnym zaawansowaniu co on. Ujmuje nas w nim to, że potrafi być sobą i ma zawsze własne zdanie. Na dodatek umie je wypowiedzieć „prosto z mostu”. Nie każdy tak potrafi. Jego złośliwość i sarkazm to oznaka inteligencji, której również zazdrościmy tej postaci. No i ratuje ludzkie życia. Ale czy jest bohaterem? Nie, bo to przecież idioci, którzy przez emocje narażają własne życie. Jest to postać, którą chcielibyśmy być, ale nie mamy odwagi. Coś nas hamuje. Dlatego serial jest tak popularny.

Możemy w nim doświadczyć zachowań, które chcielibyśmy powielać w codziennych sytuacjach. Ale tego nie robimy, bo jesteśmy hipokrytami. A po takim jednym odcinku, przepełnionym cynizmem i szczerym spojrzeniem na świat, czujemy się trochę lepsi, usprawiedliwieni, że miewamy „nieczyste” myśli. Czujemy w sobie siłę, która powstrzyma całą obłudę innych. Szybko jednak dochodzimy do siebie i wracamy do codzienności. Wracamy tyko do następnego odcinka, żeby znowu poczuć się odważniej.

Fenomen postaci House’a jest naprawdę ciekawym zjawiskiem. Każdy już wie, że „wszyscy kłamią”, oraz że „bardziej od miłości, w życiu ważniejszy jest tlen”. Lubimy go, bo zauważamy, że pod maską chama i dupka, kryje się bardzo samotny i zagubiony człowiek potrzebujący czułości i opieki, jak każdy z nas. Znam autentyczną anegdotę o tym, że chłopak zostawił dziewczynę, bo chciał być nieszczęśliwy jak Dr House. Zabawne, ale i przerażające. Jak widzimy, ten bohater jest niebezpieczny, jeśli nie będzie go się odbierało z odpowiednim dystansem.

Nie wiem, czy przy sporządzeniu jego szczegółowej charakterystyki psychologicznej więcej rzeczy byłoby na plus, czy na minus. Chyba tym zdobył nasze serca i umysły. Nie jest jednoznaczny jak większość serialowych bohaterów. Zresztą scenarzyści „Dr House'a” starają się jak tylko mogą, by widz się nie nudził. Lubię takie rozpieszczanie i dbanie o mnie. Mamy już kolejny sezon, a chcemy więcej i więcej. Apetyt ciągle rośnie. Nigdy za wiele seksistowskich tekstów, marginalizowania wartości religii, „oczyszczania” z hipokryzji, wplątywania w zawiłe intrygi, kłamania, wykręcania, leczenia, odgadywania, analizowania, diagnozowania, sarkazmu, cynizmu i wysoce zaawansowanych metafor i ripost. I to wszystko w zakłamanych Stanach Zjednoczonych. Chociażby to, że już tak długo mamy przyjemność oglądania tego serialu to wielki fenomen. Jak Ameryka to przetrzymuje? Nie mam pojęcia. „Dr House” jedzie mocno po bandzie, a utrzymuje wysokie zainteresowanie w rodzimy kraju. To nie jest czcze gadanie, coś musi w nim być! Cała ekipa „odwala” kawał dobrej roboty. Nie tylko znakomity Hugh Laurie zasługuje na szacunek, ale dosłownie wszyscy, od statystów, operatorów, reżyserów i scenarzystów, po główne postacie. Dzięki nim wszystkim, możemy cieszyć się wciągającym i zapewniającym świetną rozrywkę serialem. Oby długo utrzymywali taki dobry poziom. A wszystkim, którzy jeszcze nie widzieli... szczerze współczuję.
Zarejestruj się i napisz artykuł
Znajdź nas na Google+

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: "House M.D." Diagnoza: fenomen - Nasze Miasto

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto