Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ile polis w naszych miastach?

Andrzej Pieczyrak
Andrzej Pieczyrak
Czy tylko kamienie będą nam przypominać o antycznej idei Polis?
Czy tylko kamienie będą nam przypominać o antycznej idei Polis? Andrzej Pieczyrak
Europejczycy chętnie uznają się za spadkobierców helleńskiego kręgu kulturowego, odwołują się do tradycji greckich polis i korzeni demokracji. Jednak specjaliści biją na alarm nad marniejącą kondycją współczesnych miast.

Człowiek, jako istota stadna, zawsze doceniał korzyści funkcjonowania we wspólnocie. Z czysto przyrodniczego punktu widzenia, pewne cechy charakteryzujące pierwotne osady ludzkie, takie jak: hierarchia, podział obowiązków, wspieranie słabszych, współdziałanie dla dobra ogółu czy wspólna obrona terytorium grupy, nie są niczym szczególnym, co wyróżniałoby nasz gatunek spośród innych zwierząt. Skąd zatem ten zachwyt nad greckim polis? Co różniło greckie miasta od innych osad i dlaczego tak chętnie dzisiejsi politycy i intelektualiści odwołują się do zdobyczy kultury helleńskiej?

Po pierwsze dobro wspólne

Jedną z podstawowych cech greckiego polis było istnienie miejskich przestrzeni publicznych, służących wszystkim obywatelom miasta. Choć własność prywatna była dla Greków szczególnie ważna i wierzyli, że znajduje się ona pod osobistą opieką Zeusa, nigdy w greckich polis nie mogło zabraknąć miejsc wspólnych. Żyjący głównie z handlu Grecy, dobrze znali wartość pieniądza, a jednak godzili się część dorobku przeznaczać na wspólne inwestycje. Greckie polis obfitowało zatem w ogólnodostępne place, skwery, świątynie, studnie publiczne, miejsca dostępne dla wszystkich i wszystkim służące. Kwintesencją idei przestrzeni publicznej w starożytnym polis była niewątpliwie agora, przestrzeń gdzie wspólnota obywateli zbierała się, aby radzić i podejmować decyzje dotyczące miasta i samej siebie.

Po wtóre demokracja

Za kolebkę demokracji uznaje się jedno z polis starożytnej Grecji - Ateny. To tutaj mąż stanu i poeta Solon stworzył podwaliny systemu, w którym obywatel miał możliwość i obowiązek udziału w życiu politycznym miasta. Karl Popper, autor pojęcia „społeczeństwo otwarte”, uznał, że najistotniejsza w ateńskim dziedzictwie jest idea społeczeństwa, w którym obywatele sami biorą czynny udział w podejmowaniu decyzji dotyczących ich społeczności.

Demokracja ateńska w istocie była demokracją bezpośrednią: niezbywalnym prawem obywatela była izegoria, czyli prawo wypowiedzi, prawo zgłaszania własnych wniosków i projektów ustaw oraz izonomia, czyli równe prawo udziału w instytucjach władzy. Kadencja w urzędach ateńskich była jednoroczna i poza urzędem stratega z reguły nie można było jej sprawować wielokrotnie.

Co ciekawe, demokracja ateńska skutecznie broniła się przed próbami przejęcia władzy przez różne grupy interesów. Jednym z największych jej osiągnięć było skuteczne przeciwstawienie się próbie komercjalizacji polis. Gdy wraz z rozwojem handlu i wzrostem bogactwa polis, pojawiły się głosy, aby przekazać władzę najbogatszym, obywatele Aten nie wyrazili na to zgody. Uznali, że transformacja demokracji w plutokrację (czyli rząd pieniądza) stanowi realne zagrożenie dla praw obywatelskich i niesie niebezpieczeństwo podziału społeczeństwa na „lepszych” i „gorszych”. Być może, dzięki tej decyzji Ateńczyków, wiele lat później, Perykles mógł z dumą mówić o systemie ateńskim: „Wyrozumiali w życiu prywatnym, szanujemy prawa w życiu społecznym. Jesteśmy posłuszni każdoczesnej władzy i prawom, zwłaszcza tym niepisanym, które bronią krzywdzonych i których przekroczenie przynosi powszechną hańbę.”

Po trzecie współuczestnictwo

Ustrój starożytnej Grecji wymagał od swoich obywateli zaangażowania i aktywnej postawy. Obywatele rządzili, wybierali najważniejszych urzędników i rozliczali ich z realizacji powierzonych zadań. Zdarzało się, że zwalniali urzędników z funkcji, a nawet skazywali na śmierć nieudolnych lub nieuczciwych. Udział w życiu miasta był nie tylko przywilejem, lecz również naturalnym obowiązkiem obywatela. Arystoteles w swym dziele Politica twierdził wręcz, że człowiek może się realizować i określać swą tożsamość jedynie poprzez aktywne uczestnictwo w sprawach polis.

Termin polityka wywodzi się bezpośrednio od słowa polites oznaczającego obywatela. W pierwotnym swym znaczeniu słowo politikos oznaczało „dotyczący obywateli” zaś, utworzony zapewne przez Arystotelesa, termin politica oznaczał spełnianie powinności obywatelskiej jakim było świadome i aktywne uczestnictwo w życiu i rządzeniu polis.

Fenomen polis chyba najpiękniej opisał Krzysztof Nawratek w pracy „Urbanizam jako ideologia?” : „Tym, co wyróżniało Polis z całego szeregu osiedli ludzkich, które powstawały wcześniej i później, była jego immanentna władza. Polis zarządzało samo sobą – jako wspólnota [...]. To właśnie ta właściwość jest, moim zdaniem, prawdziwą esencją miasta. Miasto jest dumną, samoświadomą wspólnotą, niezależną od nikogo i sama sobą władającą.”

Greckie dziedzictwo

Wiele cech greckiego polis zostało zaadaptowanych przez Rzymian, a później również przez kraje średniowiecznej Europy. Najbardziej widoczną cechą europejskich miast jest niewątpliwie przestrzeń wspólna służąca wszystkim obywatelom niezależnie od ich statusu. W miastach średniowiecznych centralne miejsce zajmował rynek, funkcjonalny i urbanistyczny odpowiednik greckiej agory. Ponadto w obrębie miasta sytuowane były publiczne place targowe, ośrodki kultu, a często również łaźnie, skwery i parki. Mimo intensywnego rozwoju miast i rosnącej wartości gruntów miejskich, przez długie wieki nie uszczuplano tej przestrzeni, a nawet zwiększano jej udział w ogólnej powierzchni miasta. Nawet w czasach burzliwego rozwoju przemysłu wielu przedsiębiorców, podobnie jak ich greccy poprzednicy, przeznaczało część swych dochodów na tworzenie i upiększanie terenów publicznych.

Co ciekawe, choć pod panowaniem feudalnego ustroju, w wielu miastach średniowiecznej Europy rodziły się ruchy zmierzające do demokratyzacji życia. Już w XI wieku uwidoczniły się wyraźne tendencje zmierzające do samostanowienia miast. W wielu ośrodkach miejskich dochodziło do prób przejęcia władzy przez obywateli, zresztą nie zawsze siłą. Przykładowo, mieszczanie moich rodzinnych Gliwic, w 1596 roku, wykupili miasto od Fryderyka Cetrycza (von Zetritz). To zapewniło Gliwicom prawa wolnego miasta królewskiego, podległego koronie czeskiej i zwiększyło zakres uprawnień rady miejskiej. Tak odżyła idea wspólnoty obywateli, idea, która była naczelną zasadą antycznego polis.

Kryzys idei

O ironio, dziś, gdy Europa z dumą szczyci się swą antyczną przeszłością, a demokracja jest dominującą formą sprawowania rządów idea polis wydaje się zamierać. Mimo licznych mechanizmów oddających formalnie sporą część władzy w ręce obywateli, zamiast antycznego współdecydowania, obserwujemy coraz większą marginalizację głosu mieszkańców. W wielu polskich miastach coraz częściej biorą górę interesy dużych korporacji. Jako przykład przytoczę słynne już oświadczenie wiceprezydenta mojego miasta, który tak tłumaczy decyzję władz o wieloletnim utrzymywaniu w centrum Gliwic ciężkiego ruchu tranzytowego: „objazdu nie da się zorganizować. /…/ dłuższa nawet o 15 kilometrów (autostradą zamiast przez centrum) trasa to dla wielkich firm przewozowych rachunek ekonomiczny. Dla pojedynczego samochodu to bagatela, ale już dla stu to znaczne koszty.”

Niestety, takie rynkowe podejście do miasta staje się coraz powszechniejsze, a mieszkańcom serwuje się hasła w stylu „taka jest cena postępu”. To, czego udało się uniknąć Ateńczykom, staje się pomału udziałem współczesnych miast, gdzie demokracja przekształca się w plutokrację, obłudnie nazywaną „demokracją rynkową”.

Zmiany zachodzące w miastach, zarówno w strukturze przestrzennej jak i w sposobie zarządzania, spowodowały, że wielu badaczy zajmujących się problematyką miejską bije na alarm i apeluje o „ratowanie miast”. Krzysztof Nawratek (*) w jednej ze swych prac zauważa: „Polis bowiem zostało podbite i samo zgniło. Straciło swą dumę, straciło swą siłę, straciło sens. Dzisiejsze miasto ma jeszcze mniej wspólnego z Polis niż sto lat temu – zdominowane przez państwo narodowe, skolonizowane przez globalne korporacje, rozszarpane przez zantagonizowane dzielnice”. Wojciech Kłosowski (**), z goryczą mnoży przykłady, jak naturalny charakter miejski zastępowany jest przez ersatz. Miasta zamieniają się w betonowe pustynie pozbawione przestrzeni publicznej, zaś wielkopowierzchniowe obiekty handlowe ze swymi alejkami, fontannami, sklepami, kawiarniami, kinami oraz punktami usługowymi zaczynają do złudzenia przypominać miasto. Sztuczne miasto, któremu brak jest duszy i które nie jest już dobrem wspólnym, kształtowanym przez mieszkańców, ale prywatną własnością, która zamykana jest o określonej porze.

Dokąd zmierzasz polis?

Polis, wraz z jego naczelną zasadą współdecydowania obywateli o losach miasta, nie musi jednak umierać, o czym świadczą liczne przykłady europejskich miast. Los miasta stale spoczywa w rękach jego obywateli. To od mieszkańców miasta zależy los antycznej idei wspólnoty, która rządzi się sama dla swojego dobra. Wystarczy aby obywatele, zamiast odżegnywać się od „polityki” rozumianej jako brudne gierki różnych grup interesów, potraktowali politykę w arystotelesowskim ujęciu i aktywnie włączyli się w życie publiczne. Politica to przecież nie przywilej dla wybranych, ale prawo i obowiązek wszystkich obywateli.

* Krzysztof Nawratek autor książki „Miasto jako idea polityczna”
** Wojciech Kłosowski współautor książki „Wyspy szans. Jak budować strategie rozwoju lokalnego?”

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto