Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Islandia na każdą kieszeń, czyli jak poznać Krainę Ognia i Lodu prawie za darmo. Beata Migas opowiada o swojej niezwykłej podróży

Emil Hoff
Emil Hoff
Podróżniczka poznawała Islandię w zmodyfikowanym samochodzie. Dzięki specjalnej ramie auto nadawało się do spania i składowania żywności.
Podróżniczka poznawała Islandię w zmodyfikowanym samochodzie. Dzięki specjalnej ramie auto nadawało się do spania i składowania żywności. Beata Migas, za zgodą
Beata Migas wyprawiła się na Islandię dwukrotnie i dobrze poznała tę niesamowitą wyspę w czasie swych wielomiesięcznych podróży. Zwiedzała Islandię nietypowo i oszczędnie. Mieszkanie w samochodzie i sprytne sposoby na oszczędzanie pozwoliły jej za niewielkie pieniądze poznać prawdę o jednym z najbardziej niezwykłych – i najdroższych – krajów na świecie. O swoich przygodach opowiedziała w rozmowie ze Stroną Podróży i w e-booku, który właśnie miał swoją premierę.

Spis treści

Beata Migas na Islandii, czyli jak „złamać system” i tanio zwiedzać Krainę Lodu i Ognia

Beata Migas jest reżyserem i scenarzystą filmów dokumentalnych. W tym roku swoją premierę miał jej obraz „UFO: Oni już tu są”, opowiadający o niewyjaśnionych zjawiskach, do jakich dochodziło we wsi Wylatowo na Kujawach w latach 2000-2006.

Praca i pasja Beaty Migas często wiążą się z podróżami. Swoje dwie najważniejsze jak dotąd wyprawy odbyła na Islandię: najpierw się w niej zakochała, a potem dokładnie poznała w nietypowy sposób, mieszkając w specjalnie dostosowanym na potrzeby turystyczne samochodzie. Jak sama twierdzi, Beata Migas „złamała system” i zdołała zwiedzić jeden z najdroższych krajów świata niemal za darmo.

Beata Migas jest polską reżyserską i scenarzystką. Na Islandię wyprawiła się dwa razy.
Beata Migas jest polską reżyserską i scenarzystką. Na Islandię wyprawiła się dwa razy. Beata Migas, za zgodą

Na Islandię za grosze. Rozmowa z Beatą Migas

W rozmowie ze Stroną Podróży Beata Migas dzieli się swoimi wrażeniami i z Islandii i doradza, jak zwiedzać wyspę za niewielkie pieniądze.

Strona Podróży: Wyprawa na Islandię nie była dla Pani pierwszą dłuższą podróżą, prawda?

Beata Migas: Rzeczywiście, już wcześniej sporo podróżowałam po Europie. Często wybierałam mało popularne destynacje, jak: Armenia, Gruzja czy Serbia. Fascynowały mnie miejsca o nieskazitelnej przyrodzie, w których można poczuć pierwotną więź łączącą człowieka z naturą.

W czasie studiów na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie wielokrotnie uczestniczyłam w rozmaitych wyjazdach naukowych. Najbardziej zapadł mi w pamięci kurs w Moskwie, podczas którego na własne oczy mogłam zobaczyć prototyp sztucznej inteligencji. Wtedy było to coś kosmicznego, teraz ta technologia powoli staje się rzeczywistością.

Dlaczego wybierała Pani mniej uczęszczane kraje zamiast sprawdzonych wakacyjnych kierunków?

Zawsze najbardziej intrygowały mnie podróże do tzw. „dzikich” krajów. Do miejsc, które jeszcze opierają się globalizmowi i czasem kosztem spowolnionego rozwoju wciąż zachowują swoją własną tożsamość i autentyczność.

Właśnie tym ujęła mnie Serbia, do której przeprowadziłam się w 2018 roku po ukończeniu studiów inżynierskich na AGH.

Czemu zdecydowała się Pani na podróż na Islandię?

Odbyłam dwie wyprawy po Islandii. Pierwszy wyjazd odbył się latem 2018 roku, drugi w kolejnym sezonie.

Propozycja pierwszej wyprawy wyszła ze strony mojej ówczesnej przyjaciółki. Ponieważ nigdy wcześniej nie pracowała, zależało jej na finansowym usamodzielnieniu się. Nie chciała jednak wyjeżdżać na emigrację sama, dlatego namówiła mnie i dwie inne koleżanki, abyśmy do niej dołączyły.

Niestety w islandzkich realiach brak jest stanów pośrednich i nasza cukierkowa przyjaźń szybko ustąpiła miejscu bezlitosnemu konfliktowi. Można powiedzieć, że doszło do rozłamu w środowisku migracyjnym.

Polka odwiedziła Islandię dwa razy. Za drugim razem była już dobrze przygotowana.
Polka odwiedziła Islandię dwa razy. Za drugim razem była już dobrze przygotowana. Beata Migas, za zgodą

Dlaczego doszło do tego rozłamu?

W wyniku zderzenia z niektórymi aspektami islandzkiej rzeczywistości. Początkowy plan był prosty. Wraz z trójką koleżanek ze studiów zamierzałyśmy spędzić wakacje na Islandii i przy okazji co nieco zarobić. Ponieważ nikt inny nie chciał podjąć się wyszukania noclegu, zadanie spadło na mnie. Zdawałam sobie sprawę, że ceny wynajmu mieszkań na Islandii są astronomiczne (nawet 6 tys. zł za jednopokojowe studio), dlatego wiedziałam, że muszę działać niekonwencjonalnie.

Już krótki rekonesans w mediach społecznościowych uświadomił mi, że na pomoc miejscowej Polonii liczyć nie można. Szkodliwe rady, złośliwości i dezinformacja to metody praktykowane przez imigrantów, aby pozbyć się potencjalnej konkurencji na rynku pracy. Wkrótce jednak znalazłam w sieci grupę zrzeszającą Rosjan mieszkających na Islandii i dzięki pomyślności losu natrafiłam na życzliwą duszę. Pochodzący z Łotwy Walerij zaproponował, że za darmo przyjmie w swoim mieszkaniu całą naszą czwórkę na tydzień. W ten sposób miałyśmy zyskać czas na znalezienie na miejscu dogodnego lokum.

Wyjeżdżając z Polski nie spodziewałyśmy się, że siedem dni spędzonych u Walerija na sześciu metrach kwadratowych wystawi naszą przyjaźń na dramatyczną próbę.

Czy tego rodzaju doświadczenia nie zniechęciły Pani do podróżowania po Islandii?

Trudne doświadczenia funkcjonowania w społeczności imigrantów z Polski, Litwy i Łotwy mimo wszystko nie zniechęciły mnie do Islandii.

Po pierwszym wyjeździe odczuwałam dokuczliwy niedosyt. Choć w ciągu tych kilku miesięcy sporo podróżowałam po wyspie, to jednak miałam świadomość, że Islandia kryje w sobie jeszcze ogrom tajemnic, które czekają na odkrycie. Chciałam, aby euforia wynikająca z obcowania z przyrodą w jej pierwotnym stanie udzieliła mi się raz jeszcze, dlatego wraz ze swoim chłopakiem rozpoczęłam przygotowania do kolejnego wyjazdu.

Postanowiłam jednak zrobić wszystko, aby podczas kolejnej wycieczki nic mnie nie zaskoczyło, a kwestie takie, jak żywność czy zakwaterowanie, nie ograniczały nas za bardzo. Mobilna baza i ogromne zapasy żywności miały nam zagwarantować pełną niezależność.

Beata Migas, absolwentka Akademii Górniczo-Hutniczej, zafascynowała się niezwykłą geologią wulkanicznej Islandii. Na zdjęciu lodowiec Mýrdalsjökull.
Beata Migas, absolwentka Akademii Górniczo-Hutniczej, zafascynowała się niezwykłą geologią wulkanicznej Islandii. Na zdjęciu lodowiec Mýrdalsjökull. Beata Migas, za zgodą

Mobilna baza to zmodyfikowany samochód. Proszę opowiedzieć coś więcej o tym niezwykłym pojeździe

Najpierw z furgonetki zostały usunięte wszystkie tylne siedzenia, następnie mój chłopak skonstruował z desek specjalną ramę, która idealnie wpasowała się w wymiary samochodu. Drewniany stelaż, stanowiący podstawę łóżka, został umieszczony dość wysoko, co z jednej strony minimalizowało przenikanie zimna do naszego posłania, a z drugiej pozwalało zyskać sporo miejsca na pakunki. Właśnie w tym miejscu, pod stelażem, umieściliśmy gigantyczne zapasy jedzenia oraz bagaże.

Powierzchnię konstrukcji pokryliśmy kocami, a następnie dmuchanymi materacami, które odtąd stały się naszą sypialnią.

Skąd wziął się pomysł, by zwiedzać Islandię, mieszkając w samochodzie?

Marzyłam o tym, aby wrócić na wyspę. Pragnęłam jednak, aby mój wyjazd nie był typową wycieczką w stylu: śniadanie, przejazd autokarem, zwiedzanie, powrót na kolację.

Idea zamieszkania w samochodzie i uwolnienia się od konieczności płacenia za zakwaterowanie i wycieczki była nie tylko atrakcyjna finansowo, ale także dawała szansę na wtopienie się w islandzką rzeczywistość i doświadczenie jej całym sobą.

Dzięki stworzeniu „mobilnej bazy” w postaci zmodyfikowanego auta zyskaliśmy szansę na pełną niezależność. Wiedzieliśmy, że w razie ewentualnego niepowodzenia naszej wyprawy, w każdej chwili będziemy mogli wsiąść w samochód i wrócić promem do kraju.

Dodaj firmę
Logo firmy Polska Organizacja Turystyczna
Warszawa, Chałubińskiego 8
Autopromocja

Jak zdobywała Pani fundusze na podróż?

Środki na oba wyjazdy pochodziły wyłącznie z mojej własnej kieszeni. W trakcie wypraw przez pewien czas pracowałam również na miejscu.

Dzięki poznaniu praw rządzących społecznością polonijną, niekiedy udawało mi się organizować dla siebie zupełnie darmowe wycieczki.

Jakie miejsca, atrakcje czy ludzie na Islandii najbardziej zapadły Pani w pamięć?

Ponieważ ukończyłam Akademię Górniczo-Hutniczą (kierunek: Ekologiczne Źródła Energii), geotermalne bogactwo Islandii ogromnie mnie fascynuje. Z tego względu na mojej mentalnej liście urzekających miejsc króluje Dolina Reykjadalur (isl. Parująca Dolina), która stanowi część systemu wygasłego wulkanu Hengill. Jest to obszar bardzo aktywny geologicznie, obfitujący w błotniste, bulgoczące baseny oraz ziejące siarką zagłębienia skalne. Dopełnieniem tego malowniczego obrazka jest gorąca rzeka, w której po ukończeniu liczącego siedem km szlaku można zażyć odświeżającej kąpieli.

Równie oszałamiające wrażenie zrobiły na mnie Góry Landmannalaugar. Zbudowane z ryolitu wzniesienia prezentują całą gamę barw, począwszy od czerwieni i różu, na zielni i błękicie skończywszy. Polanę, na której mieści się kemping, przecina geotermalna rzeka, nad którą unoszą się kłęby pary. Tuż obok znajduje się naturalne kąpielisko, które zasilają dwa wodospady. I w tym miejscu natura zadbała o równowagę. Jedna z kaskad dostarcza wody gorącej, a druga chłodnej.

Islandia staje się coraz popularniejszym kierunkiem wycieczek wśród Polek i Polaków. Niestety, kraj słynie z drożyzny. Są jednak sposoby na to, by poznać
Islandia staje się coraz popularniejszym kierunkiem wycieczek wśród Polek i Polaków. Niestety, kraj słynie z drożyzny. Są jednak sposoby na to, by poznać go tanio. Beata Migas, za zgodą

Islandia to nie tylko niezwykłe krajobrazy, ale też ludzie. Czym Islandczycy różnią się od Polaków, a w czym ich przypominają

Rzeczywiście, podczas obu wyjazdów miałam okazję poznać szerokie grono Islandczyków i niemal zawsze przejawiali bardzo zbliżone cechy charakteru. Przeważnie byli ludźmi szalenie skrytymi i zamkniętymi w sobie. Miałam nawet wrażenie, jakby zależało im na tym, aby pozostać anonimowymi ciałami, których istnienia nikt nie dostrzeże.

Przypuszczam, że ten archetyp samotnika wynika z uwarunkowań geograficznych. Życie w izolacji na położonych na odludziu farmach czy długie zimy, podczas których słońce jedynie na kilka godzin rozprasza przygnębiającą ciemność, ukształtowały ludzi introwertycznych i małomównych.

Bardzo ciekawą kwestią jest także dominujący na Islandii wielodzietny model rodziny. Czworo czy pięcioro dzieci to niemal norma. W przypadku Islandczyków zajmujących się hodowlą owiec duża liczba pociech to jedyna szansa na uporanie się z nadmiarem pracy. Dla wielu osób decyzja o powiększeniu rodziny wynika niekoniecznie z pobudek czystego serca, lecz raczej z prozy życia.

Na Islandii działają zaledwie cztery uniwersytety publiczne oraz 3 prywatne. Poziom wykształcenia Islandczyków jest zatem bardzo przeciętny. Zdarza się, że wykonujący prace fizyczne Polacy są lepiej wyedukowani niż ich przełożeni. Ten wstydliwy fakt wpędza Islandczyków w kompleksy. Przejawiają się one w zawziętych próbach dowartościowania się sztucznie wykreowanymi plebiscytami, konkursami, nagrodami i festiwalami. W ostatnich latach na wyspie obserwuje się zadziwiający trend, polegający na tworzeniu tego typu imprez na masową skalę, aby każdy islandzki produkt, każdy hotel czy nawet bar szybkiej obsługi mógł poszczycić się takim czy innym odznaczeniem.

Islandia jest pełna atrakcji przyrodniczych i ciekawostek kulturowych. Oprócz lodowców i wulkanów wyspa przyciąga także nietypową fauną. Na zdjęciu słynne
Islandia jest pełna atrakcji przyrodniczych i ciekawostek kulturowych. Oprócz lodowców i wulkanów wyspa przyciąga także nietypową fauną. Na zdjęciu słynne konie islandzkie. Beata Migas, za zgodą

Czy sposób podróżowania, jaki Pani wybrała – nocowanie w przystosowanym samochodzie – rzeczywiście wpłynął na Pani wrażenia i doświadczenia, wyniesione z podróży po Islandii?

Z całą pewnością. Taki sposób życia i podróżowania, minimalistyczny, nie tylko pozwala zaoszczędzić pieniądze. Daje też poczucie wolności i pozwala poznawać kraj w najbardziej autentyczny sposób.

Szukanie autentycznej Islandii wcale nie jest takie łatwe. Na przestrzeni ostatnich lat wyspa wyrosła na swoistą mekkę influencerów. Twórcy internetowi tłumnie zjeżdżają na wyspę w nadziei na stworzenie zachwycających materiałów, którymi rzucą swoich fanów na kolana. Trudno dziwić się ich fascynacji Krainą Ognia i Lodu. W końcu hipnotyzujące zorze polarne, monumentalne wodospady czy urokliwe źródła geotermalne składają się na wizję raju na Ziemi. Ale to nie jest prawdziwa wizja.

Zabierz ze sobą świeże jedzenie i picie

Materiały promocyjne partnera

Co jest w niej fałszywego?

Medialna otoczka odziera Islandię z jej uroku i spłycą ją. Mało kto zdaje sobie sprawę, że atrakcje takie jak wodospad Gullfoss, dolina Reykjadalur, laguna Jökulsárlón czy Geysir to zaledwie namiastka cudów, które kryje w sobie Islandia, a które przed żarłocznymi turystami skrzętnie skrywają spragnieni spokoju i ciszy Islandczycy. Aby poznać to prawdziwe oblicze Islandii nie wystarczy wybrać się na kilkudniową objazdówkę. Trzeba zanurzyć się w rzeczywistość tego kraju, wtopić w świat natury, który jest integralną częścią wyspy.

Myślę, że podróż, jaką odbyłam, była właśnie takim zanurzeniem się w Islandię. Moja Islandia nie jest przefiltrowana przez turystyczne broszury i luksusowe pokoje hotelowe, które na całym świecie wyglądają tak samo. Nie jest zbiorem obrazków z Instagrama. Doświadczyłam tego kraju w pełni, a często niemal dosłownie na własnej skórze, bo od islandzkich żywiołów dzieliły mnie tylko cienkie ściany auta.

Islandia jest surowa i piękna. Mieszkanie w samochodzie i proste życie bez luksusów pozwoliło Beacie Migas poznać kraj i zajrzeć do miejsc, do których
Islandia jest surowa i piękna. Mieszkanie w samochodzie i proste życie bez luksusów pozwoliło Beacie Migas poznać kraj i zajrzeć do miejsc, do których nie docierają zwykli turyści. Na zdjęciu wulkan Hekla. Beata Migas, za zgodą

Swoje podróże po Islandii opisała Pani w książce „Islandówki”, dostępnej w formie e-booka. Zawarła w niej Pani opis swoich przygód oraz liczne porady dotyczące taniego podróżowania po wyspie, uchodzącej przecież za bardzo drogą.

„Islandówki” to moja relacja z wypraw na Islandię, łącznie ponad dwadzieścia historii z życia i zwiedzania tego niezwykłego kraju.

Sporo miejsca w książce poświęca Pani jedzeniu, gotowaniu i przepisom.

Owszem, każdą opowieść dopełnia przepis kulinarny mojego pomysłu na tanie posiłki w podróży, na weekendową wycieczkę czy po prostu na co dzień.

Jakie przepisy, opisane w „Islandówkach”, mogłyby przypaść do gustu polskim smakoszom, a jakie byłyby dla nich bardzo dziwne?

Gdy pisałam „Islandówki”, zależało mi przede wszystkim na tym, aby czytelnicy otrzymali przepisy, które będą mogli wykorzystać w każdej sytuacji – czy to podczas podróży, w domu, czy też na kempingu. Wszystkie receptury skomponowałam sama i są inspirowane Islandią, ale mają wymiar praktyczny i uniwersalny.

Swoje przepisy stworzyłam, inspirując się własnymi doświadczeniami – tym, co sama gotowałam podczas wypraw po Islandii. Wybierałam składniki niedrogie, możliwe do zdobycia również w Polsce.

Zrezygnowałam z kontrowersyjnych dań, jak sfermentowany rekin czy łeb barani, ponieważ - wbrew krążącym w sieci informacjom - prześciganie się w obrzydliwościach wcale nie jest filarem islandzkiej kuchni. Zamiast tego postawiłam na apetyczne receptury, czerpiące z bogactwa miejscowych wód i polan. Do każdej z 22 opowieści, zawartych w „Islandówkach”, przyporządkowałam przepis, który tematycznie nawiązuje do miejsca akcji, jak np. Sałatka Landmannalaugar czy Róża Highlandów, albo do podróży po wyspie, np. Makaron przetrwania, Czosncepcja, czy Ryb’ N’ Roll.

Naturalnie w „Islandówkach” nie mogło zabraknąć typowych dla Islandii ryb: plamiaka i arctic chara oraz przepisu na islandzkiego lamba (baraninę).

Swoje islandzkie przygody Beata Migas opisała w książce "Islandówki".
Swoje islandzkie przygody Beata Migas opisała w książce "Islandówki". Beata Migas, za zgodą

Porusza Pani w „Islandówkach” temat freeganismu. Na czym on polega i czy pomógł Pani jakoś w czasie podróży?

Freeganizm to nic innego, jak szeroko rozumiany antykonsumpcyjny styl życia. O ile na co dzień wiodę stosunkowo normalne życie, mieszkam w mieście i jem wszystko, o tyle na czas podróży po Islandii postanowiłam na własnej skórze przetestować założenia freeganismu, które pozwalają znacząco odciążyć portfel.

Chciałam sprawdzić, na ile możliwe jest ograniczenie wydatków dzięki rezygnacji z podstawowych wygód. Przede wszystkim uniknęliśmy największego kosztu, jakim jest na Islandii wynajem mieszkania. Nocowanie w dostosowanym do tego samochodzie, gotowanie na kuchni polowej zasilanej gazem oraz mycie się na kempingach stało się naszą nową rutyną.

Własne jedzenie przywiezione z Polski pozwoliło nam ograniczyć do minimum odwiedziny miejscowych sklepów. Co więcej, szybko nauczyliśmy się popularnego na Islandii „dumpster divingu”, czyli zdobywania jedzenia z kontenerów.

Freeganism polega na żywieniu się tym, co inni uznali za odpadki. W praktyce to dieta oparta o produkty, które supermarkety przeznaczyły do wyrzucenia
Freeganism polega na żywieniu się tym, co inni uznali za odpadki. W praktyce to dieta oparta o produkty, które supermarkety przeznaczyły do wyrzucenia z powodu zbliżającej się daty przydatności do spożycia. Beata Migas, za zgodą

To chyba dość ekstremalna forma oszczędzania?

Wiem, że większości osób może się to kojarzyć z praktykami powszechnymi raczej wśród bezdomnych. W rzeczywistości jest to zupełnie inna para kaloszy.

Przede wszystkim kontenery stojące w pobliżu islandzkich sklepów nie są śmietnikami. Znajdują się w nich wyłącznie czyste, posegregowane produkty o dobiegającej końca dacie przydatności. Naturalnie nie wszystko nadaje się do spożycia, dlatego konieczna jest uważna selekcja zdobyczy i wybór tych, które są w najlepszym stanie.

Warto dodać, że na korzyść „dumpster divingu” na Islandii działa klimat. Niskie temperatury sprawiają, że żywność leży w kontenerze niczym w lodówce i nie psuje się tak szybko.

Jakich jeszcze porad dotyczących oszczędzania udzieliłaby Pani turystom, chcącym zwiedzić Islandię i zobaczyć jej cuda za możliwie niewielkie pieniądze?

Można powiedzieć, że udało nam się w naszych podróżach po Krainie Ognia i Lodu „złamać system”, bo mieszkając w jednym z najdroższych zakątków Europy, znaleźliśmy sposób na niemal darmowe życie. Porad dotyczących taniego podróżowania mogłabym udzielić jeszcze całkiem sporo; wiele zawarłam właśnie w „Islandówkach”.

Tanie podróżowanie po Islandii wymaga kreatywności. Na zdjęciu Beata Migas przyrządza herbatę na wodzie z gorącego źródła geotermalnego.
Tanie podróżowanie po Islandii wymaga kreatywności. Na zdjęciu Beata Migas przyrządza herbatę na wodzie z gorącego źródła geotermalnego. Beata Migas, za zgodą

Czy może Pani dać naszym Czytelnikom chociaż najważniejsze wskazówki?

Na pewno warto znaleźć sposób na uwolnienie się od czynszu, którego wysokość na Islandii może przerazić. Ja z moich chłopakiem podróżowaliśmy samochodem specjalnie dostosowanym do spania i właśnie ten pojazd służył nam za dom w czasie wyprawy.

W podróży po Islandii dobrze jest zwracać uwagę na campingi, niestety najczęściej płatne. Na wyspie obowiązuje całkowity zakaz nocowania w samochodach, kamperach lub namiotach poza terenem campingu. W rezultacie wiele osób czuje się zobligowanych do płacenia wysokich sum za postój w wyznaczonym miejscu. Tymczasem istnieje sposób na to, aby zgodnie z prawem uniknąć niepotrzebnego wydatku. Wystarczy zaparkować samochód na parkingu, zlokalizowanym tuż przed wejściem na camping.

Naturalnie, niektóre ośrodki nie pozwalają na takie praktyki i w godzinach wieczornych przepędzają koczujących w autach ludzi. I z tego problemu da się jednak wybrnąć. Po uprzednim uzgodnieniu z właścicielem posesji, można zaparkować samochód na ogrodzonym terenie prywatnym, np. na farmie.

Wspomniała Pani o darmowych wycieczkach, na które mogą załapać się podróżni. Jak to działa?

To możliwość zwiedzenia sporego kawałka Islandii bez ponoszenia kosztów. Najlepszym sposobem na wzięcie udziału w takiej darmowej wycieczce jest podjęcie choćby nieformalnej współpracy z lokalnymi stowarzyszeniami i organizacjami pozarządowymi. W zamian za pomoc w realizacji mniejszego lub większego projektu można uzyskać dostęp do organizowanego przez takie stowarzyszenie czy grupę wyjazdu.

Podobne możliwości daje współpraca islandzkich firm z lokalnymi biurami podróży. Mogą z niej skorzystać głównie Polacy zatrudnieni na Islandii w branży hotelarskiej bądź gastronomicznej. Mają oni możliwość otrzymania rabatu lub nawet darmowego zaproszenia na wycieczkę właśnie z lokalnym biurem. Jedynym warunkiem jest to, aby w dniu wyjazdu w autokarze pozostały jeszcze niewykupione miejsca.

Na Islandię można dostać się samolotem lub promem z Danii. Bilety na prom poza sezonem to najtańszy sposób, by dostać się na wyspę.
Na Islandię można dostać się samolotem lub promem z Danii. Bilety na prom poza sezonem to najtańszy sposób, by dostać się na wyspę. Beata Migas, za zgodą

A jak jest z samą podróżą na Islandię? Czy sezonowe różnice cen biletów są duże?

Na Islandii, tak jak wszędzie indziej, podróżowanie poza sezonem pozwala na dodatkowe oszczędności.

W przypadku biletów lotniczych upolowanie okazji nie jest takie oczywiste, za to bilety na prom Smyril Line z Danii na Islandię zawsze występują w kilku przedziałach cenowych. Low-season, mid-season i high-season diametralnie się od siebie różnią. Najtańsze rejsy można znaleźć w okresie zimowym. Trzeba jednak pamiętać, że w grudniu i styczniu długość dnia na Islandii wynosi średnio tylko od czterech do pięciu godzin.

Jeśli chodzi o przemieszczanie się po samej wyspie, polecam także tzw. car-sharing, czyli dzielenie się samochodem. To praktyka powszechna wśród turystów i podróżników, popularna na Islandii. W miejscach takich jak camping czy hotelowe lobby bardzo często można znaleźć wywieszone listy, na których turyści ogłaszają dokładny termin podróży np. na lotnisko czy na wycieczkę. Zabierają chętnych pasażerów, co pozwala potem dzielić koszty paliwa.

E-book „Islandówki” dostępny online

„Islandówki” to najnowsza książka Beaty Migas. Autorka zawarła w niej 22 opowieści ze swych podróży po Islandii; opowiada m.in. o docieraniu do nieznanych atrakcji wyspy, nocowaniu w zmodyfikowanym samochodzie, kontaktach z Islandczykami i miejscową Polonią.

Każdą historię uzupełnia prosty, autorski przepis, inspirowany kuchnią islandzką, w sam raz dla podróżników lub osób chcących spróbować czegoś nowego.

E-book można nabyć na stronie islandowki.pl.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedźwiedź szuka pożywienia w koszu na odpadki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Islandia na każdą kieszeń, czyli jak poznać Krainę Ognia i Lodu prawie za darmo. Beata Migas opowiada o swojej niezwykłej podróży - Strona Podróży

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto