Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jacek Hugo-Bader w Ostrowcu Św.: "Mam temperament śmieciarza"

Redakcja
Spotkanie z Jackiem Hugo - Baderem prowadziła Edyta Wojtiuk - Wołodkiewicz.
Spotkanie z Jackiem Hugo - Baderem prowadziła Edyta Wojtiuk - Wołodkiewicz. Krzysztof Krzak
Ponad dwie godziny trwało spotkanie ze znakomitym reportażystą, Jackiem Hugo-Baderem w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Ostrowcu Świętokrzyskim. A mogłoby trwać jeszcze dłużej, bo autor m.in. "Dzienników kołymskich" poza tym, że świetnie pisze, to nie mniej wciągająco opowiada.

Zanim został reporterem, Jacek Hugo-Bader wykonywał kilka zawodów. Był między innymi, jak przedstawiła go prowadząca bardzo profesjonalnie poniedziałkowe (22 października 2012 r.) spotkanie Edyta Wojtiuk-Wołodkiewicz, pedagogiem, socjoterapeutą, ładowaczem na kolei i wagowym w punkcie skupu trzody chlewnej. Do "Gazety Wyborczej" trafił w 1990 roku z ogłoszenia, które wyczytała w prasie jego żona. Na rozmowie kwalifikacyjnej dostał zadanie opisania pokoju, w którym się ona toczyła. Był on na tyle rewelacyjny, że szefowie postanowili od razu przyjąć adepta sztuki dziennikarskiej do pracy, tyle że zapomnieli mu o tym powiedzieć. Dopiero po miesiącu Hugo-Bader ośmielił się poprosić o jakiś papier, który pozwalałby mu na oficjalny kontakt ze swoimi rozmówcami i wtedy wyszło na jaw, że jest już pracownikiem etatowym "GW", która wówczas miała swoją siedzibę w... przedszkolu, a cały zespół redakcyjny mieścił się w piaskownicy. Kiedyś redaktorzy zrobili sobie pamiątkowe zdjęcie w tym miejscu dziecięcych zabaw.

Pierwszy reportaż Jacka Hugo-Badera powstał na wysypisku śmieci, gdzie nędzarze czekali na transport śmieci z hotelu Marriott, bo stamtąd przywożono żywność, która nie została spożyta przez gości w ciągu dnia, na przykład całkowicie "zjadliwe" kotlety. Od tego czasu zajmuje się tematami opisującymi ciemną stronę życia. I to nie dlatego, że najlepiej w mediach sprzedają się: śmierć, przemoc i seks, ale dlatego, iż uważa, że dziennikarstwo powinno naprawiać świat, powinno zwracać uwagę sprawującym władzę na problemy zwykłego człowieka, znajdującego się w trudnej sytuacji. - A skąd przedstawiciele pierwszej, drugiej i trzeciej władzy mają się o tym dowiadywać, jeśli nie od czwartej władzy, jaką są media? - pytał w Ostrowcu Świętokrzyskim Jacek Hugo-Bader i dodawał metaforycznie: - Ja lubię śmieci, mam naturę śmieciarza. Wolę przegranych niż zwycięzców. Pewnie dlatego w reportażu wcieleniowym był przez miesiąc kloszardem, by od podszewki poznać codzienność ludzi wykluczonych, a jego krajowe reportaże zawsze dotyczyły Polski "pozawarszawskiej".

Powszechnie jednak Jacek Hugo-Bader jest uznawany za znawcę problemów Rosji i republik poradzieckich. To im poświęcił wszystkie wydane do tej pory książki; poza wspomnianymi już "Dziennikami kołymskimi" była jeszcze "Biała gorączka" i "W rajskiej dolinie wśród zielska", za którą był nominowany do literackiej Nagrody Nike. A jego związki z krajami zza wschodniej granicy zaczęły się od Michaiła Kałasznikowa, konstruktora powszechnie znanego karabinu. Hugo-Bader dotarł do niego i choć nie władał wówczas płynnie językiem rosyjskim. Z pomocą koleżanki udało mu się jednak przez dwie godziny rozmawiać z radzieckim generałem, dopóki ten nie wyprosił go z mieszkania za "niewygodne pytania". - Od tamtego momentu wiem, że reporter, wyjeżdżając gdzieś daleko, by zrobić reportaż musi mieć temat rezerwowy - mówił Jacek Hugo-Bader. On napisał wtedy tekst o krymskich Tatarach, którzy po upadku ZSRR wracali masowo z Syberii do rodzinnych rejonów. Później został wysłany przez Helenę Łuczywo do Moskwy, by opisał pucz Janajewa i tak został "specjalistą od Rosji".

Jacek Hugo-Bader jest reporterem permanentnym: nie rozstaje się z długopisem i karteczkami samoprzylepnymi, potrafi obudzić się w nocy, by zapisać jakiś akapit, zauważone szczegóły; tematy opracowuje także podczas wakacji z żoną i dziećmi. Ale nie narzeka, bo uwielbia swoją pracę i ciągle ma nowe pomysły (niedawno wrócił z Azji Centralnej, gdzie odwiedził m.in. Uzbekistan). Obecnie pracuje nad książką traktującą o, jak się wyraził, "polsko-polskim bagnie", czyli o zaszłościach historycznych sprzed dwudziestu paru lat. - Kocham to bagno - wyznał - bo to jest moje własne bagno. Kocham tę Polskę jak diabli, nawet, jeśli jest ona czasami taka "pokręcona". Ale jest krajem wolnym.

Bardzo interesująco opowiadał Jacek Hugo-Bader o swojej metodzie pracy, która polega na bardzo szczerych, niejednokrotnie niezmiernie długo trwających rozmowach (z Władimirem z "Dzienników kołymskich" rozmawiał bez przerwy 48 godzin), które nagrywa, a nie zapisuje, bo zawsze utrzymuje kontakt wzrokowy ze swoim rozmówcą, reaguje na jego opowieść, ale też odpowiada na wszystkie, nawet najbardziej osobiste pytania. Zdobywa w ten sposób zaufanie późniejszych bohaterów swoich reportaży. To jest konieczne, ponieważ reporter jest zawsze "ciałem obcym", zwłaszcza jeśli pochodzi z zagranicy. Kiedyś chciał pojechać do Korei Północnej, ale nie ma odwagi, poza tym wie, że tam szybko zostałby zdemaskowany jako "wrogi element". Woli jeździć do Rosji, której mieszkańcy lubią i szanują Polaków, choć nie potrafią zrozumieć, dlaczego nie stanowimy jako naród z nimi sojuszu, jak to było za czasów PRL - u i ZSRR, natomiast "kolegujemy się" ze Stanami Zjednoczonymi. Jacek Hugo - Bader stara się jak może wyjaśniać im pogmatwaną historię wzajemnych stosunków polsko - rosyjskich, a Polakom pokazuje prawdziwy, choć często szokujący obraz społeczeństwa rosyjskiego. Na spotkaniach autorskich robi to w sposób niezwykle sugestywny, w czym pomaga mu nieprzeciętny talent opowiadacza i niemałe zacięcie aktorskie.

Zarejestruj się i napisz artykuł
Znajdź nas na Google+

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto