Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak kochać współczesne dziecko? Dobroć na dzisiejsze czasy

Aneta M. Krawczyk
Aneta M. Krawczyk
Anna Czerwińska-Rydel, Po drugiej stronie okna. Opowieść o Januszu Korczaku, Warszawa, Wyd. Muchomor 2012
Anna Czerwińska-Rydel, Po drugiej stronie okna. Opowieść o Januszu Korczaku, Warszawa, Wyd. Muchomor 2012 .
Z Anną Czerwińską-Rydel, autorką książki "Po drugiej stronie okna. Opowieść o Januszu Korczaku" rozmawiam w dobiegającym końca Roku Janusza Korczaka.

Anna Czerwińska-Rydel – muzyk, pedagog, gdańska autorka audycji muzycznych i serii biograficznych powieści dla dzieci o wielkich Polakach (Heweliusz, Fahrenheit, Schopenhauer, Chopin, Skłodowska-Curie, Korczak). O bohaterach swoich książek mówi: „Jeśli o nich piszę, traktuję to poważnie, wskrzeszam ich, ożywiam, przywołuję. Oni przecież gdzieś tam są. Poczułam się odpowiedzialna za nich. Stali się bliskimi mi ludźmi. Najtrudniej było mi zaprzyjaźnić się z Schopenhauerem, jesteśmy na stopie tolerancji. Ale z Heweliuszem i z Fahrenheitem się zaprzyjaźniłam” - Anna Czerwinska-Rydel - republika.pl.

A.M. Krawczyk: Polubiła pani Korczaka.
A. Czerwińska-Rydel: - Ja nawet z nim rozmawiałam.

W jaki sposób?
- Leżała jedna z książek biograficznych, ze zdjęciem dużym twarzy Korczaka. Siadałam do pisania. Otwierałam komputer. – Dzień dobry, Panie Doktorze. Znowu przyszłam pisać. Nie wiem, czy mi się uda. Bardzo bym chciała, żeby ta książka była prawdziwa, żebym to potrafiła zrobić jak najlepiej, żeby współczesne dzieci poznały Pana prawdziwego takiego, jakby Pan chciał. – I tak sobie z nim zawsze chwilę porozmawiałam. Dopiero potem pisałam.

- Pomagało?
- Pomagało...

- Książka o Korczaku jest dla dorosłych czy dla dzieci?
- Słyszę, że dorośli czytają ją z zainteresowaniem i nie uważają, żeby była dziecinna.

- Co chciała Pani w niej pokazać?
- Odwagę, upór, konsekwencję. Zależy mi na przekazywaniu w ten sposób dobra. Każdy ma prawo do marzeń, do szalonych dążeń, pomysłów. Normalny człowiek jest zdolny do rzeczy wielkich, a więc każdy z nas jest zdolny do rzeczy wielkich. Każdy może być wielki.

- Spotyka się Pani ze swoimi czytelnikami…
- Ostatnio miałam cudowne spotkanie, wprost niesamowite, w szkole przy szpitalu reumatologicznym w Sopocie. Było ponad 30 dzieci w różnym wieku. To jest dla mnie też ciekawe i trochę smutne, bo jestem w wielu szkołach, bibliotekach, w wielu miejscach w Trójmieście, w Warszawie, w Łodzi, byłam w Lipsku, jadę do Wilna, a na moje pytanie, które zawsze na początku zadaję: czy wiecie, kim był Janusz Korczak? - rzadko słyszę, że był pisarzem, lekarzem, wychowawcą. Bo zawsze na początku próbuję się zorientować, co dzieci wiedzą. W szpitalu reumatologicznym spotkałam dzieci z całego województwa, najmłodsze miało sześć lat, najstarsze kończyło gimnazjum. Kończy się rok Korczaka. Kiedy zapytałam o niego - a były dzieci z różnych miejscowości, małych, większych, z różnych szkół - żadne z nich wiedziało, kim był.

- Jak reagują?
- Różnie. Ojej, o wielkim człowieku… Lepiej, żeby nam o wampirach opowiedziała albo o Harrym Potterze. Ale potem, kiedy zaczynamy rozmawiać, czytam fragmenty, zawsze jest pozytywny oddźwięk, to widać w ich oczach.

- Holokaust to dla nich temat odległy.
- Myślę, że nie do końca rozumieją. Bardzo długo się zastanawiałam, jak o tym mówić, czy w ogóle. Nie opisuję w szczegółach. Przyjęłam Korczakowską koncepcję: mówić prawdę, dostosowaną do wieku. Spokojnie, rzeczowo.

- Przypomina Pani scenę, w której Korczak prosił o żywność dla sierot. Ja nie mam godności, ja mam 200 dzieci. Rzecznik-żebrak-ojciec. Dzisiaj mówi się: jestem fundriserem.
- Chodził z worem, robił wstyd, robił obciach gminie żydowskiej! Zobaczyłam, że to coś więcej niż moje wyobrażenie: męczennika, który za ręce z dziećmi poszedł grzecznie do pociągu. Zależało mi, żeby pokazać, co działo się przed tą tragedią, bo tu jest prawdziwy Korczak. A ten koniec tragiczny to jakby wynik tego życia, absolutnie konsekwentny!

- Książka ma tytuł „Po drugiej stronie okna”.
- Motyw okna, tego co jest po drugiej stronie, przewija się cały czas w jego życiu. Punktem kulminacyjnym jest getto, Korczak stoi w oknie i podlewa pelargonie. Na kilka tygodni przed śmiercią myślał o czerwonych pelargoniach i o przedstawieniu, które zrobi z dziećmi! Wariat? W tym szaleństwie była metoda. Żadne działanie w jego życiu nie było przypadkowe. Po drugiej stronie okna stał żołnierz niemiecki. I te słowa z pamiętnika Janusza Korczaka: Moja łysina w oknie. Taki dobry cel. Ten żołnierz ma karabin. Dlaczego nie strzela? A co by było gdybym go pozdrowił, pomachał mu ręką. Jakby zareagował? Korczak po drugiej stronie okna widział zawsze człowieka.

- Czy ktoś z tak piękną koncepcją wybaczania, dobroci ostałby się we współczesnej szkole? To uładzona wizja wychowania.
- Niektórzy twierdzą, że to była utopia, a on sam był królem Maciusiem z szaloną wizją, że na dłuższą metę to nie miało szans powodzenia. Czytałam wspomnienia byłych wychowanków. Zarzucają mu, że stworzył idealny świat. Niby były przygotowywane do jakiegoś zawodu krawieckiego czy innego, ale niektórzy pisali, że często się kończyło na ulicy jakimiś kradzieżami. Ale w dyskusji pojawiły się też głosy innych wychowanków: co miał robić? Towarzystwo, które utrzymywało dom sierot, postawiło warunek: dzieci po ukończeniu 14 roku życia muszą opuścić dom. Na tyle tylko miał pieniądze. Czy w tej sytuacji nie jest lepiej dać dzieciom tylko tyle albo aż tyle?

- W książce cytuje Pani jego modlitwę: Nie najłatwiejszą prowadź ich drogą, ale najpiękniejszą. W rozdziale Tęsknota mówi Pani jego słowami o tym, że trzeba pokazać dziecku tęsknotę, bo wtedy...
- Będzie umiało szukać Boga…

- Boga, miłości i ojczyzny. Jak dzisiaj pokazać dziecku, które nie zna biedy, tęsknotę, wolność?
- Można pytać, jaka byłaby jego pedagogika i jego system w pokoleniu Facebooka? Gdyby miał dzieci siedzące przed komputerami, playstation i komórkami? Nie możemy tego skontrolować. To świat dla nas niedostępny, nie wiemy, co dzieci w nim robią. Możemy tylko ufać. Wspierać. Pokazywać wartości.

– Pisze Pani: Trwała walka na wojennych frontach, wokół rozlegał się huk karabinów i armat, a Korczak pisał książkę, której nadał tytuł: „Jak kochać dziecko”. Jak kochać współczesne dziecko?
- Nieustannie się nad tym zastanawiam jako pedagog, jako autorka i jako matka. To najtrudniejsze i najważniejsze w moim życiu pytanie. Ja bym to określiła w trzech słowach: łagodnie, stanowczo, bez lęku... Z dużą miłością, akceptacją. To daje wolność i tęsknotę. Stanowczo, bez pozwalania na wszystko, stawiając pewne granice. Dając jakieś poczucie bezpieczeństwa, nie tworząc atmosfery kontroli i lęku. To trudne.

- Przytacza Pani mocne słowa: Wzywam o prawa dziecka. Może jest ich więcej, ja odszukałem trzy zasadnicze: Prawo dziecka do śmierci. Prawo dziecka do dnia dzisiejszego. Prawo dziecka, by było tym, kim jest. Co znaczy „prawo dziecka do śmierci”?
- Myślę, że trochę o tym jest Oskar i pani Róża. Uważa się, że dziecko nie ma prawa do śmierci, bo jest dzieckiem, ma tutaj żyć, ma być pociechą rodziców itd. Widziałam to w szpitalu na oddziale dziecięcym w Gdańsku na Polankach. Widziałam te matki. Ja tego nie oceniam. To jest strasznie trudne dać swojemu dziecku prawo do śmierci, człowiek chce do końca walczyć. Korczakowskie prawo dziecka do śmierci zostało sformułowane w jeszcze innym kontekście. On pracował w przytułku na Dzielnej, na terenie getta, w miejscu, które nazywał umieralnią dla dzieci. To było pomieszczenie po sklepie. Walczył, by te dzieci gdzieś położyć, choćby na tych półeczkach sklepowych. To dziecko nie ma rodziny, nie ma nikogo, kto by się za nim wstawił, ale nie znaczy, że ono nie ma prawa do godnej śmierci, mówił. To był dalszy ciąg jego walki o prawa człowieka.

- Był Żydem.
- Nie robię z tego nie wiadomo co. Pytam dzieci ze szkoły im. Korczaka: powiedziałam wam, że będzie o Januszu Korczaku, a przeczytałam historię o Heniu. Jak myślicie, kto to był? Zgadują: brat, kuzyn, kolega? Są zdziwione. Muszę wytłumaczyć, rozwikłać. Mówię, że był Żydem. Potem czytamy inny rozdział, pojawiają się imiona dzieci w domu sierot: jakiś Icek, Abramek, Chaimek, a oni się śmieją. Mówię im: nie śmiejcie się, to są imiona dzieci żydowskich, inne imiona. Wy się nazywacie: Zosia, Józio, Kasia, Staś. Traktuję to normalnie i widzę, że nie ma problemu. Korczak pisał w pamiętniku z getta, że jedynym przyjacielem, jakiego miał w dzieciństwie, był syn flisaka, Felek. Ale od innego chłopca, który miał zaszczepione co innego, Henio Goldszmit dowiedział się, że Żydzi nie idą do nieba. I że kanarek Henia był Żydem… Próbowałam pokazać, że może być człowiek, który jest antysemitą i Polakiem, i człowiek, który jest Polakiem i broni Żydów. Chciałam uniknąć podziałów.

- Przypomina mi się to, co w jednym z wierszy napisał ks. Twardowski: Jezu, jak Ty sobie dasz radę w życiu. Jak sobie dać radę w życiu z taką dobrocią, jaką miał Janusz Korczak?
- Korczak powiedział: Nie można zostawiać świata takim, jaki jest. Często powtarzam to w dedykacjach, podpisując książki o nim. To zdanie na dzisiejsze czasy.

* * *
Opowieść Po drugiej stronie okna… to jeden z 18 projektów Instytutu Książki, promujących myśl i twórczość wielkiego obrońcy praw dziecka w Roku Janusza Korczaka. W 2013 r. ukaże się powieść autorki o J.I. Kraszewskim.

Anna Czerwińska-Rydel, Po drugiej stronie okna. Opowieść o Januszu Korczaku, Warszawa, Wyd. Muchomor 2012.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto