Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak podróżują Mongołowie?

Michał Wójtowicz
Michał Wójtowicz
UAZ - idealny samochód na mongolskie warunki
UAZ - idealny samochód na mongolskie warunki http://commons.wikimedia.org/wiki/Image:UAZ-469.jpg Albrecht Kister
Powrót do Ułan Bator miał minąć w miarę spokojnie i wygodnie. Ostatecznie, po serii przygód, większość trasy pokonałem wysłużoną marszrutą w warunkach, których nie zapomnę do końca życia.

Po kilku dniach spędzonych nad jeziorem Khovsgol wracamy wynajętym samochodem do Ułan Bator. Jedziemy przez ciągnące się kilometrami puste połacie terenu. Nagle, na horyzoncie, pojawia się maleńki punkcik, który powoli rośnie nam w oczach, aż przeistacza się w samochód. Choć oba pojazdy mają tysiące możliwych tras do wyboru, jadą wprost na siebie. Kierowca nie skręca nawet o centymetr. Samochód staje się coraz bardziej wyraźny. Dla wszystkich, z wyjątkiem kierowców, staje się jasne, że pojazdy jadą zbyt blisko siebie. Mimo to, nikt nie ustępuje. Niesiony przeczuciem skupiam wzrok na masce nieuchronnie zbliżającego się samochodu. Trzask! Rozbite lusterko. Najwyraźniej, nawet na bezkresnym stepie może być za ciasno.

Ruszamy dalej. Mimo że nasze zaufanie do umiejętności kierowcy stopniało do zera, liczymy, że limit wypadków już wyczerpaliśmy. Zmęczony jazdą pogrążam się w lekkiej drzemce. Ze snu wyrywa mnie zapach dymu. Rozglądam się po płaskim jak stół stepie, ale nie dostrzegam nigdzie ognia. Obiegam wzrokiem wnętrze samochodu i widzę, że na tablicy rozdzielczej wszystkie wskazówki zaczęły stopniowo opadać. Czujemy, że coś jest nie tak i prosimy kierowcę o postój. Mężczyzna staje i wychodzi z samochodu. Zaniepokojony podnosi maskę, spod której wybucha ogień. Wody, wody - krzyczy, nieporadnie biegnąc do bagażnika. Spanikowany, zamiast gaśnicy wyciąga butelkę wody mineralnej, którą gasi pożar. Niestety przy okazji, jak się domyślamy, niszczy cały układ elektryczny.

Po chwili emocje opadają z nas na tyle, że możemy zastanawiać się nad dalszą podróżą. Kierowca jest coraz bardziej zagubiony. Oświadcza, że uda się pieszo po pomoc do oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów miasta, gdzie zapewne i tak nie naprawi awarii, więc decydujemy się go opuścić. Planujemy część drogi pokonać autostopem, a później złapać pewniejszy transport. Mimo że znajdujemy się w szczerym stepie szczęście nam sprzyja. Szybko udaje się zatrzymać dwa samochody i ruszamy dalej. W tym czasie nasz były już kierowca nie przejmuje się spalonym silnikiem i próbuje naprawić rozbite lusterko.

W Moronie idziemy na dworzec autobusowy, gdzie znajdujemy przewoźnika jadącego w interesującym nas kierunku. Pakujemy się do samochodu i czekamy na odjazd. Choć wydaje się nam, że nikt więcej się już nie zmieści, kierowca przyjmuje kolejnych podróżnych i coraz bardziej upycha ludzi. Ostatecznie ląduję na siedzeniu przeznaczonym dla trzech osób, które dzielę z czterema sąsiadami, w tym dwoma bardzo szerokimi. Przez następne kilkanaście godzin toczę z nimi bezpardonową walkę o każdy centymetr przestrzeni, dającej nadzieję na trochę ulgi dla powykręcanych kończyn. Po kilku godzinach jestem już tak wyczerpany, że pomimo bydlęcych warunków udaje mi się uciec w lekką drzemkę. Cóż z tego, skoro moja głowa nie może znaleźć oparcia i mimowolnie opada na ramiona podróżnych, którzy brutalnie przywracają mnie do bolesnej rzeczywistości.

W czasie jednego z postojów wychodzę na dwór i rozglądam się po okolicy. Słyszę grzmot i widzę, jak na pustym niebie rozwija się długa błyskawica. Wzdrygam się, bo nasz samochód, górując nad stepową trawą i krzakami, pewnie będzie przyciągał pioruny jak magnes. Przypominam sobie, jak na zajęciach ze środowiska, pani pouczała nas, że w takiej sytuacji trzeba się położyć płasko na ziemi. Kto wie, co może się w życiu przydać... Na szczęście, nie muszę korzystać z tej wiedzy, ponieważ burza przechodzi obok.

Mimo nieprzyjemnych wspomnień uważam, że podróż była pouczająca i potrzebna. Dzięki niej wiem, w jakich warunkach przemieszczają się zwyczajni Mongołowie. Tego nie przeczyta się w żadnej książce, to po prostu trzeba przeżyć.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto