Często zdarza mi się przekraczać granicę polsko-ukraińską. Czasami jest to sytuacja wzbudzająca wiele emocji. A czasami najzwyczajniej w świecie przekraczanie tej granicy bardzo denerwuje. Co więcej nasze wejście do strefy Schengen nie wpłynęło pozytywnie na przekraczanie tej granicy. Trzeba stracić więcej czasu i więcej nerwów.
Przemyt na skalę niemal przemysłową
Pod koniec lutego jechałem do Polski pociągiem relacji Kijów - Warszawa. Wszystko było zupełnie normalnie. Na dworcu Kijów Pasażerski podstawiono pociąg prawie godzinę przed odjazdem. Konduktor zaczął wpuszczać pasażerów jakieś pół godziny później. Byłem pierwszym pasażerem w przedziale. Przedział podobny do polskich kuszetek. Tyle, że zamiast sześciu miejsc leżących tutaj jest ich cztery. Ponieważ nie zajmuję się przemytem, wrzuciłem mój bagaż na górną półkę, wyjąłem książkę i zacząłem czytać czekając na rozpoczęcie podróży.
12.46 - ruszamy. W moim przedziale jest nas w sumie troje. Jedno miejsce pozostaje wolne. Wszystko spokojnie i miło.
22.20 - przyjazd na granicę. Zaczyna się zmiana kół. Ukraińskie koleje, tak jak w byłym ZSRR używają torów szerszych. W międzyczasie zaczyna się ukraińska kontrola paszportowa i celna. Sprawnie i bez zbędnych pytań.
23.50 (czasu już polskiego, czyli 0.50 ukraińskiego) - przejeżdżamy na polską stronę granicy. Polska kontrola paszportowa. Bardzo sprawnie i miło.
Około północy - polska kontrola celna. Miły pan prosi nas o wyjście z przedziału na korytarz. Ze śrubokrętem przystępuje do rozkręcania ścian, sufitu i podłogi w przedziale. Dużej klasy specjalista. Po chwili zaczyna wyrzucać na podłogę paczki papierosów. Konduktorzy mają ponure miny. Po upływie około 20 minut kontrola w naszym przedziale jest zakończona. Wykryto około metr sześcienny papierosów! Podobnie w innych przedziałach i w ścianach korytarza. Pytam celnika, czy tak jest codziennie. Uśmiecha się i kiwa głową.
Po upływie trochę ponad godziny kontrola w wagonie zakończona. Celnicy wkładają "zdobycz" do dużych worków. W sumie jest ich sześć. Konduktorzy są przerażeni. Pomagają celnikom wynosić łupy. Przy okazji tej pomocy jeden z worków trafia z powrotem do wagonu.
1.30 - ruszamy z granicy. Konduktorzy otwierają butelkę i piją za udany interes. W między czasie zaczynają wyciągać to, czego celnicy nie znaleźli. Jest tego dużo. Nie wiem, jak dużo, bo zaraz za granicą wysiadam.
Dlaczego?
Paczka papierosów Marlboro kosztuje na Ukrainie niecałe 5 hrywien, czyli około 2,40 zł. W sklepie. W hurtowni taniej. Nie wiem, ile kosztują papierosy w Polsce. Nie palę. Ale rozumiem powody zjawiska. Teraz zaczynam rozumieć jego skalę.
Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?