Nie ukrywam, że zachęcony trailerem już od dawna chciałem obejrzeć ten film. Cały czas jednak pojawiały się inne ciekawe lub mniej interesujące propozycje spychające tę komedię na półkę "później". Dodatkowo w ostatnim czasie jestem na diecie, więc oglądanie filmu o gotowaniu nie jest najlepszym pomysłem na wspieranie własnej silnej (albo słabej) woli. W końcu jednak się udało - w kinie już nie było możliwości, więc obejrzałem na DVD.
Film oparty jest na dwóch prawdziwych historiach, a w zasadzie wspomnieniach dwóch kobiet. Pierwszą z nich jest Julia Child (Meryl Streep) - kucharka, autorka książek kucharskich i telewizyjnych programów kulinarnych. Jej najważniejszą książką była wydana w 1961 r. "Mastering the Art of French Cooking". I ta właśnie "kulinarna biblia" po ponad 40-tu latach od pierwszego wydania stała się inspiracją dla drugiej bohaterki, Julie Powell (Amy Adams). Julie jest niespełnioną pisarką, ma kiepską pracę i żadnych perspektyw rozwoju, podczas gdy kariery jej przyjaciółek rozwijają się w szalonym tempie. Dziewczyna postanawia połączyć swoje pasje do gotowania i pisania, chcąc udowodnić sobie i wszystkim dookoła, że jednak coś potrafi. Za namową swojego męża zaczyna pisać bloga, w którym chce opisać jak wykonuje wszystkie przepisy legendarnej Julii Childs w rok.
Sceny filmu przeplatają się - na zmianę oglądamy Julię w Paryżu lat pięćdziesiątych i Julie w Nowym Jorku na początku XXI wieku. Przyznam, że bardzo przyjemnie się to ogląda właśnie w takiej formie, gdyż można zauważyć pewne analogie pomiędzy bohaterkami (podobna pierwsza praca, pasja do gotowania, dobry mąż itd.). Komedię tę wyreżyserowała Nora Ephron (m.in. "Kiedy Harry poznał Sally", "Bezsenność w Seattle", "Masz wiadomość") i bałem się, że będzie to kolejna komedia romantyczna... Na szczęście nic bardziej mylnego. W mojej prywatnej klasyfikacji jest to "bardzo lekka i przyjemna, ale nie głupia amerykańska komedia". Myślę, że to już daje pewien obraz tego czego można się spodziewać.
Najważniejszym elementem tego filmu jest bez wątpienia rola Meryl Streep (Złoty Glob i słuszna wg mnie nominacja do Oskara). Piskliwy i straszliwie donośny głos Julii Childs oraz bezustannie powtarzane przeróżne francuskie zwroty w pierwszej chwili są bardzo irytujące. Jednak wraz z rozwojem akcji właśnie one tworzą niepowtarzalny klimat tego filmu. Nie jest to może arcydzieło, ale ośmielę się stwierdzić, że dla zobaczenia samej roli Meryl Streep warto obejrzeć "Julie i Julia".
No to bon appetit!
Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?