Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jan Baron: Widzę to, czego nie widać po mnie

Redakcja
Adam K. Podgórski
Ma dwadzieścia pięć lat. W dorobku tomik poezji. Dobrej poezji! Publikacje miedzy innymi w „Śląsku”, w „Cegle”, w „8 Arkuszu Odry”. Wcale nie mało, jak na niszową literaturę, jaką jest poezja.

Sprzed może trzydziestu lat zapamiętałem scenkę z biblioteki halembskiej, z której wypożyczałem stosami tomy poezji. Jak leciały, półka po półce. Większość, mimo wielu lat stania w regale, była dziewiczo "świeża", nie nosiła bowiem na sobie żadnego wpisu potwierdzającego wypożyczenie. – Zaintrygowana pani bibliotekarka zapytała: – Panie Adamie, co pan z tym robi. – Jak to co, czytam!

Dopiero dziś zdaję sobie sprawę ze swojego dziwactwa. Dziwactwa, które mnie nie opuszcza. Nie jestem ani specjalnym znawcą, ani nawet amatorem poezji. Nawet nie wiem, o co chodziło Mickiewiczowi w tym „Panu Tadeuszu”. Jednak nadal czytuję poezję, chodzę na wieczory poetyckie i spotkania w klubach poetów. Najchętniej zgłębiam twórczość poetów osobiście mi znanych.

Cieszę się więc z niedawnego poznania Janka Barona z Kochłowic. Polonisty z wykształcenia, specjalisty edytorstwa (dokładnie nie wiem, jak nazywa się ta dziedzina wiedzy), pracującego w Bibliotece Śląskiej, ulubionym miejscu mego przebywania. Pod koniec zeszłego roku ukazał się pierwszy tom jego poezji, pod tytułem Korekta. Absolutnie nie wymaga korekty.
Zaledwie 21 wierszy. Wierszy bardzo indywidualistycznych, ale zarazem uniwersalnych. Łącznie z „tytułowym”, przynoszącym wyznanie: Poprawiam biogramy zmarłych, usuwam zdania w czasie teraźniejszym.

Dziwne są te wiersze, choć poezja powinna przecież być dziwna, nawet jeśli traktuje o sprawach zwyczajnych. Inaczej nie jest poezją, tylko banalnością. Jan Baron pisze o sprawach na pozór zwyczajnych; o narodzinach, o śmierci, relacjach z ojcem. Właśnie najbardziej zastanawiające jest w nim owo przejęcie się metafizyką śmierci. Śmiercią wujka, który poszedł do kotłowni w piwnicy wygarniać spopielone resztki. Hasie - po śląsku. I już nie wrócił. Co po nim zostało… Śmiercią „znajomej zgwałconej i zamordowanej w Anglii” (w wierszu „Cudze historie”. Śmiercią nie wiadomo czyją, domyślną w wierszu „Śmierć gra w kolory”, śmiercią matki w wierszu „Z domu ojca”. Każdy utwór zwiera lapidarną i zastanawiającą pointę, jak ot, choćby ta, którą przyjąłem za wywołanie niniejszych rozważań. Albo jak ta: „Jestem na swoim, bo mam wszystko: to co wyniosłem z domu, również to, co było powodem, że z domu się wyniosłem” (Wiersz: „Z domu ojca”).

Autor jest zastanawiająco poważny i doświadczony życiowo. Takie wrażenie odnosi się zarówno podczas bezpośredniej, osobistej z nim styczności, jak i podczas lektury. O sobie wyznaje: Tylko dzięki smutkowi mogę się odnaleźć, chociaż nie mówię: mam swoje miejsce; będąc u siebie, czułbym się nieswojo; w korowodzie melancholijny weselnik, w kondukcie pogodny żałobnik. (Wiersz: „Domy uciech, domy żałoby”).
Dlaczego jednak ja o tym wszystkim opowiadam? Przecież poezji się nie opowiada…

[Jan Barton: Korekta,
Wydawnictwo MAMIKO Apolonia Maliszewska
Nowa Ruda 2010, s. 30]

Współautor artykułu:

  • Barbara Podgórska
od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto