Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jan Rymszewicz. Wileński AK-owiec z lilijką w życiorysie

Darek Szczecina
Darek Szczecina
Jan Rymszewicz prezentuje więzienny różaniec.
Jan Rymszewicz prezentuje więzienny różaniec. Darek Szczecina
Była to drobna, skromna i cicha postać. Niewielu wiedziało o jego wojennej przeszłości, o konspiracji i łagrach.

Jan Rymszewicz (rocznik 1907) w 1933 roku ukończył Szkołę Techniczną im. Józefa Piłsudskiego w Wilnie i objął posadę instruktora w szkolnych warsztatach. Latem 1939 r. wyjechał do Warszawy, by tam podjąć lepiej płatną pracę w zakładach Szpotańskiego. Wojna zastała go w stolicy. Na apel prezydenta Starzyńskiego z grupą ok. 30 osób wymaszerował z Międzylesia do formułujących się oddziałów. Pierwsze niemieckie naloty rozbiły kolumnę. Ze strachu ludzie miotali się we wszystkie strony. Niektórzy klękali na środku szosy i modlili się do Boga o ocalenie. Janek uciekł na torowisko, przyległ do ziemi i wtedy w pobliżu wybuchła bomba. Aż zadrżało. Janek uświadomił sobie, jak bardzo kocha życie. Po ustaniu działań wojskowych, aby dostać się do domu musiał przekroczyć granicę niemiecko-sowiecką, a następnie litewską.

Powrócił do pracy w szkole. Na pierwsze wojenne święta Rymszewicz wyjechał do ciotki. Mieszkała ona w Jerozolimce, 7 km od Wilna. Wigilijny stół zastawiony był tradycyjnie. Litwini dbali o dobre zaopatrzenie. Trochę gorzej było z pieniędzmi na sprawunki. Mimo świąt, nastrój był mocno przygnębiający - bano się nowej sytuacji, nowej władzy. Kolędy śpiewano po cichu, a o wyjściu na pasterkę nie było mowy. Obecny na wigilii Karol, oficer Wojska Polskiego, zaproponował Jankowi współpracę. Rymszewicz miał ocenić przydatność kilku radiostacji wojskowych ukrytych przez chłopów w okolicznych wsiach. Już w styczniu 1940 roku Rymszewicz przystąpił do wykonania pierwszego konspiracyjnego zadania.

W Armii Krajowej znalazł się z innego powodu. Rymszewicz był drużynowym wileńskiej 7. Drużyny Harcerzy. Drużyna jak cała chorągiew przeszła „z marszu” do konspiracji. Jan Rymszewicz jako zastępca szefa łączności wchodził w skład grupy dalekiego wywiadu. Prowadził także szkolenie Zawiszaków - najmłodszych harcerzy w konspiracji. Chłopcy wykonywali różne ćwiczenia, np. obserwowanie ruchu w kierunku Nowowilejki i Niemenczyna, przenosili meldunki, prowadzili rozpoznania. Niektóre ćwiczenia odbywały się pod samym nosem gestapo. Nie wszyscy harcerze wytrzymywali to nerwowo i rezygnowali z wykonania zadania. Ćwiczenia z bronią Janek prowadził w piwnicy jednego harcerza, w domu za kościołem św. Pawła i Piotra. Do szefostwa łączności AK docierały anonimy adresowane do wileńskiego gestapo. Działo się to za sprawą Heli Rodziewiczówny, która pracując na poczcie opóźniała przesyłkę. Dzięki ostrzeżeniom ocalono m.in. Żydów ukrywanych u fryzjera.

Po zamknięciu szkoły Janek założył warsztat elektryczny. Reperował żelazka, lampy i silniki. Zdobył u Niemców licencję na wykonywanie w terenie prac remontowych. Dzięki temu mógł wystawiać przepustki dla łączników. Jego przepustkami posługiwał się nawet sam dowódca wileńskiego okręgu Armii Krajowej gen. Aleksander Krzyżanowski „Wilk”.

Przyszłą żonę Annę – łączniczkę Antka Wasilewskiego, Janek bliżej poznał w 1942 r. Anna została aresztowana a Janek otrzymał jej zegarek na przechowanie. Więzione kobiety chodziły do pracy w polu. Rymszewicz przyjeżdżał w pobliże tego miejsca. Gdy więźniarki były pilnowane przez Litwinów, mógł podejść i przekazać paczki. Z więzienia Anna wyniosła różaniec zrobiony z więziennego chleba i dwa skrawki materiału z dedykacjami współwięźniarek. Jan Rymszewicz przechowywał te pamiątki jak relikwie.

O ślubie zdecydowali nagle, gdy było wiadomo o nadchodzącym froncie. Po wkroczeniu wojsk sowieckich uszedł aresztowaniu. Jednak długo nie cieszył się wolnością. Na dwa dni przed ostatnią wojenną wigilią po Rymszewicza przyszli tajniacy z NKWD. Był przesłuchiwany przez dwóch Rosjan i jednego Żyda. Ten ostatni wykazywał się wielką gorliwością. Policzkował, uderzał głową o ścianę, bił i kazał godzinami stać pod ścianą. Wigilię 1944 roku spędził na Łokiszkach w celi nr 21. Towarzyszami niedoli byli: jego uczeń Tadek i znany powojenny aktor Kazimierz Brusikiewicz. Rosjanie nie robili przerwy świątecznej, przesłuchiwali dniem i nocą. Po miesiącu wywieziono Jana w głąb Kraju Rad. Pracował w fabryce „Chimkombinat” w Stalinogorsku i w kopalni węgla w Bobryniu Dońskim.
W Stalinogorsku spotkał gospodarza, który w 1943 r. udzielił Janowi noclegu. W czasie rozmowy doszli do wniosku, że sowieci mają rozpracowanych wszystkich Polaków. Gdy Jan tułał się po sowieckich łagrach Anna przyjechała do Sopotu. Opiekowała się sierotami w powstającym właśnie domu dziecka. Rymszewiczowie zeszli się po dwóch latach. Zamieszkali w małej przybudówce bez wygód. Mieli nadzieję, że wrócą w rodzinne strony. Dopiero przed urodzeniem syna pomyśleli o remoncie mieszkania. Jan pracując ukończył Politechnikę Gdańską, udzielał się w Stowarzyszeniu Elektryków Polskich i Naczelnej Organizacji Technicznej.
Na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku pochował żonę. Przez ostatnie lata życia starał się nadal aktywnie działać. Należał do Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, Kręgu Instruktorów Seniorów ZHP „Korzenie”, pełnił honorowo funkcję redaktora naczelnego kwartalnika gdańskiego KIHAM „ONC”.

Harcmistrz Jan Rymszewicz był odznaczony m.in. Krzyżem Armii Krajowej, Medalem Wojska przyznanym mu czterokrotnie przez emigracyjny rząd w Londynie w 1946 r., Krzyżem za Zasługi dla ZHP z Rozetą z Mieczami. Zmarł w 2001 r. i został pochowany obok żony na sopockim cmentarzu.

Zarejestruj się i napisz artykuł
Znajdź nas na Google+

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto