Skojarzenia z wybitnym amerykańskim gitarzystą, wokalistą i kompozytorem Jimim Hendrixem są jak najbardziej uprawnione, bowiem w tym spektaklu jego postać się pojawia jako kluczowa dla artystycznych inspiracji i w dużej mierze także życia głównego bohatera. Natomiast sztandarowy, jak się wydaje, przebój ("Hej Joe") nie tylko daje tytuł całości widowiska, ale także jest punktem kulminacyjnym opowiadanej i śpiewanej historii.
Polski tekst, nie będący tłumaczeniem oryginału, a oryginalną opowiastką, napisał Jan Janga Tomaszewski, aktor związany na co dzień z warszawskim Teatrem Ateneum, którego miłośnicy sztandarowego serialu TVP2 mogą pamiętać jako Egona Rogalę, znajomego Lucjana Mostowiaka. On też napisał pozostałe teksty i skomponował muzykę do utworów wykorzystanych w ... No właśnie, w czym?
Trudno jest bowiem jednoznacznie zakwalifikować "Hej Joe!". Sam Jan Janga Tomaszewski określa to, co stworzył i prezentuje jako teatr gitarowo - rockandrollowo - abstrakcyjny. Ale godzinne przedstawienie z nim w roli głównej można też nazwać monodramem przeplatanym piosenkami, których obecność tutaj w dużej mierze jest usprawiedliwiona, bowiem jedną z pasji bohatera jest właśnie muzyka, a idolem wspomniany już wcześniej Jimi Hendrix. Wydaje się jednak, iż sprawa klasyfikacji gatunkowej nie jest w tym wypadku aż tak istotna.
Walory tego spektaklu - recitalu tkwią bowiem w czymś zgoła innym. Oto ze sceny słyszymy opowieść mężczyzny w średnim wieku doświadczonego przez byt i absolut (jakkolwiek by to słowo rozumieć). Mówi i śpiewa (trochę na rockową, trochę na bluesową nutę) o życiu w mało ekskluzywnej dzielnicy, męskiej przyjaźni i fantazji wzrastającej w miarę opróżniania kolejnych butelek absoluta. No i oczywiście o kobietach, wszak to one są najważniejsze w życiu mężczyzny. Można mieć przy tym niejakie wątpliwości, czy Zocha i Wioletta, pojawiające się w życiu praskiego Hendrixa rzeczywiście dają mu miłość, której jako wrażliwy człowiek, w dodatku z artystyczną duszą. Na pewno nie rozumieją jego pasji.
"Hej Joe!" Jana Jangi Tomaszewskiego zrealizowany pod opieką artystyczną Macieja Wojtyszki, choć pozbawiony jest chwytliwych fajerwerków czy ozdobników, to jednak przyciąga i wciąga widzów. Nawet tych, którzy trafiają przed Och - teatr przypadkowo, wprost z ulicy, z bułką w rękach czy rowerem z koszykiem na zakupy. A wszystko to za sprawą bardzo męskiego, chropowatego głosu Tomaszewskiego, jakby stworzonego dla śpiewania takiego repertuaru i świetnej aktorsko interpretacji autorskich tekstów monologów i piosenek. Należy też dodać, że aktor rewelacyjnie akompaniuje sobie na gitarze (jest samoukiem, jeśli chodzi o tę umiejętność), a towarzyszą mu Adam Lewandowski na cajonie (skrzynka perkusyjna rodem z Afryki) i Paweł Stankiewicz (gitara basowa).
Do końca tegorocznych wakacji na scenie plenerowej Och - teatru grane będą jeszcze następujące spektakle: "Starość jest piękna" (13,14,15,17 sierpnia, godz. 17), "Pchła szachrajka" (18,19.08., godz. 15), "Związek otwarty" (20 - 24.08., godz. 17) i "Kopciuszek" (25,26.08., godz.15). Wstęp na spektakle plenerowe jest bezpłatny, także dzięki wsparciu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Narodowego Centrum Kultury.
Znajdź nas na Google+
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?