Biały, duży kołnierz wrył się w moją pamięć. Falujący włos wielce romantyczny. I gest dłoni układający się w okolicach serca, mówiący - sercem jestem z wami. To wielki poeta, walczący w swej duszy o niegdysiejsze zmartwychwstanie naszego narodu. Juliusz Słowacki.
Wywodzący się z rodu szlacheckiego, herbu Leliwa, z domu rodzinnego wyniósł literacką pasję i do życia upodobanie artystyczne. Dom intelektualnie pachnący nosił zawsze w sobie. Niegdyś pogardzany przez drugiego mistrza, Mickiewicza, śmiało o nim mówił: „Jest jak wzniosły kościół, w którym nie ma Boga”. Potępiany za brak serca, szukał go w nadmiarze. Wyalienowany, zawsze jakby obok. Uduchowione lico zdradzało siłę ducha. Całym sobą poeta i wieszcz, ani na chwilę z roli swej nie wychodził. Kroczył przez swe życie z poczuciem niedocenienia. W stworzonej przez siebie genezyjskiej filozofii był - jak mniemał - o krok od dotarcia do tajemnicy wszechrzeczy. Długie lata był jej wiernym wyznawcą.
Naznaczony gruźlicą, w wieku lat czterdziestu walkę z nią przegrał o swe cenne życie. Powtórzę za przyjacielem Juliusza, Zygmuntem Krasińskim: „Mistrza takiego rymów język polski już nie dostanie. Znikł człowiek, lecz póki mowy polskiej, póty i imienia jego”. Mój Słowacki taki jest...
Balladyna i Alina – malinowe siostry, Kordian obarczony „chorobą wieku”, późniejszy spiskowiec targający się na życie cara, bajroniczny hrabia Dafnicki Fantazy, Anhelli, Mazepa i Lila Weneda, dobra i miłosierna córka króla Wenedów Derwida… tworzą mój portret Juliusza Słowackiego.
Burze nad całą Polską
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?