Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

„Kamienie na szaniec” niewypałem polskiego kina!

Magdalena Kutynia
Magdalena Kutynia
Od kilkunastu dni w polskich kinach grany już jest dramat wojenny Roberta Glińskiego – „Kamienie na szaniec”. Film jest adaptacją powieści Aleksandra Kamińskiego, która to od wielu lat należy do kanonu obowiązkowych lektur szkolnych.

Scenariusz do filmu napisany został przez Dominika W. Rettingera i Wojciecha Pałysa. W rolach głównych wystąpili: Tomasz Ziętek oraz Marcel Sabat.

Trwa II wojna światowa. Główni bohaterowie to warszawscy maturzyści - harcerze i członkowie Szarych Szeregów. Patriotycznie i odważnie nastawieni, spragnieni sprawiedliwości, wolności i zwycięstwa angażują się w rozmaite akcje antyfaszystowskie. Chcą walczyć o dobro Polski i Polaków.

Główne motywy powieści Kamińskiego to: niezwykła młodzieńcza przyjaźń dla której nie ma poświęceń niewykonalnych; patriotyczne, etyczne wychowanie oparte na szlachetnych ideałach; etos samodoskonalenia się młodzieży, pracy nad własnym charakterem, umysłem i sprawnością fizyczną, a więc nakładanie wielkiego nacisku na rozwój własny; no i wreszcie wielka miłość do ojczyzny, bohaterstwo oraz odwaga. Książka pt.: „Kamienia na szaniec” nie jest długa, ale zawiera w sobie masę treści, kilka istotnych wątków, wiele opisów i te wszystkie ważne motywy wymienione powyżej. Czym jest film Robera Glińskiego? Film pt.: „Kamienie na szaniec” jest parodią książki, jest kpiną z historii, jest wielkim niewypałem!

Zacznijmy od początku. Scenariusz odbiega znacznie od treści książki. W powieści mowa jest o trzech przyjaciołach, a nawet czterech – Rudym, Alku, Zośce i ich dowódcy – harmistrzu Zeusie. W filmie postać Alka została zupełnie zmarginalizowana i ograniczona do epizodycznej roli. Postać Zeusa w ogóle została pominięta. Głównych bohaterów jest tylko dwóch – bawidamek Rudy i arogant Zośka. Postaci te – jak powszechnie wiadomo - w książce prezentowane są bardzo pozytywnie, jako wzorowa młodzież ówczesnej epoki. W filmie natomiast profile psychologiczne bohaterów przypominają zespół cech przeciętnego zbuntowanego, rozkapryszonego nastolatka XXI wieku. Nie ma tu mowy o moralności, umiłowaniu ojczyzny, pracy dla dobra wspólnego. Filmowi bohaterzy to narwani smarkacze, którzy z uporem maniaków kombinują jak zorganizować broń palną bo mają wielką ochotę odstrzelić komuś łeb. Bardzo mi nie odpowiada taka konwencja przedstawiania historii Szarych Szeregów. Zbyt nowocześnie, zbyt współcześnie, zbyt bezczelnie. Na tym jednak nieporozumień scenariusza z treścią książki Kamińskiego nie koniec.
Film Glińskiego jest jednowątkowy i sprowadza się w zasadzie jedynie do historii aresztowania Rudego, skatowania go oraz próby odbicia go z rąk SS. Powieść była nieco bardziej rozbudowana przez co czytało się ja z większym zainteresowaniem. Film jest ubogi w treść, a więc w konsekwencji nudny. Scenarzyści bardzo niewiele opowiadają nam o bohaterach, pomijają wiele ciekawych motywów związanych z ich dorastaniem, pracą dla Polski, służbą w harcerstwie, wzajemnymi relacjami. Dramat Glińskiego to jednowątkowa opowieść o torturach zadanych jednemu z bohaterów przez nazistów i próbie ratowania go przez kolegów. Tylko tyle.

To co omawianej produkcji kinowej mam przede wszystkim do zarzucenia to: ubogość treści, pominięcie wielu wątków, postaci i motywów oraz niedopasowanie osobowości i charakterów bohaterów ani do epoki w której toczy się akcja, ani (albo przede wszystkim) do pierwowzorów książkowych.

Grę aktorską oceniam na dostateczny plus. Młodzi aktorzy zapewne dali z siebie wszystko, ale sporo w ich grze było sztuczności, nienaturalności, a chwilami wręcz wzniosłości niemalże teatralnej. Najbardziej chyba podobała mi się kreacja Tomasz Ziętka (Rudy). Jego postać była przez większość filmu torturowana i młody aktor nieźle wywiązał się tu z zadania nieustannego cierpienia. Role żeńskie nie podobały mi się w ogóle – młode aktorki tak grały, że widać było, że grają, a to chyba nie na tym polega gra aktorka. Przy czym wszystkie postaci damskie były w filmie bardzo histeryczne, czego ani znaleźć nie można w książce, ani zaakceptować nie można w widzowskiej świadomości. Natomiast kreacje doświadczonych gwiazd polskiego kina też nie zachwycały– Stenka, Żmijewski, Globisz, Chyra – wszyscy oni wypadli moim zdaniem przeciętnie.

Nie podobał mi się też w filmie nadmiar strzelanin, wybuchów, eksplozji… „Kamienie na szaniec” to nie „Rambo”. Nie podobało mi się też zakończenie filmu, w którym to nastoletni „Zośka” (Marcel Sabat) niczym Michael Corleone w „Ojcu Chrzestnym II” dokonuje zimnej zemsty na sprawcach śmierci Rudego. Nie podobał mi się też nadmiar scen miłosnych – nie były tu one potrzebne, a wręcz trochę mnie osobiście przeszkadzały.

Film Roberta Glińskiego „Kamienie na szaniec” oceniam bardzo negatywnie. Uważam, że jest to produkcja absolutnie nieudana. Abstrahując już od wszystkich wad filmu, jest on przede wszystkim nudny. Młodzież nudy nie wybacza… Młodzieży raczej nie spodoba się ten film. Tak czy inaczej, uważam, że tego rodzaju dramaty wojenne (adaptacje słynnych powieści) warto oglądać, chociażby dla samodzielnego wyrobienia sobie zdania. Tak więc nie odradzam pójścia do kina, ostrzegam jedynie, że będzie nudnawo. Na szczęście film nie trwa długo… Raptem jeden wątek.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto