Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Karaibska krucjata: Płonący Union Jack" Marcina Mortka - recenzja

michalmazik
michalmazik
FS
Popularny Jack Sparrow - bohater filmów przygodowych serii: "Piraci z Karaibów" ma groźnego konkurenta. Co prawda, nie filmowego, lecz uwiecznionego na stronicach książki, ale rywal to rywal. Pierwszy tom dylogii "Karaibska krucjata: Płonący Union Jack" Marcina Mortka przenosi Czytelnika w klimat potyczek europejskich mocarstw o dominację na Karaibach. Główny bohater ma wiele wspólnego ze słynnym kinowym postrachem wód.

"Karaibska krucjata: Płonący Union Jack" zawiera elementy, które przywodzą na myśl zarówno wymieniony powyżej kinowy hit, jak również literaturę morską Patricka O’Briana. Nie dziwne zresztą - autor jest wielkim fanem angielskiego pisarza. Powieść Marcina Mortka łączy dynamikę akcji oraz wyraziste postacie z "Piraci z Karaibów" z angielską elegancją, dbałością o etykietę i formę rodem z powieści marynistycznych o przygodach kontradmirała sir Jacka Aubrey’a ukazanych m.in. w bestsellerze "Pan i władca na krańcu świata".

Bohater polskiego pisarza - William O’Connor, podobnie jak Jack Sparrow, jest pechowcem żądnym przygód, nie wahającym realizować najbardziej szalonych pomysłów. Z kolei z Jackiem Aubrey’em łączy go niechęć do Francuzów i zaszczytna funkcja dowodzenia brytyjskim okrętem ku chwale Royal Navy - Królewskiej Marynarki Wojennej. William potrafi w kluczowych momentach wnieść się na wyżyny umiejętności, by potem znów popaść w znudzenie i zachłysnąć się monotonią życia... na Karaibach. Wszystko do czasu, gdy znów popadnie z załogą w nieliche kłopoty...

Dowództwo nad okrętem to niełatwa sprawa. Zwłaszcza w załodze złożonej z wykolejeńców, nieszczęśników, jegomości ściganych listami gończymi i zbiegów. William O’Connor jednak nie zamieniłby swoich ludzi na żadnych innych. Szalona ekipa z piromanem, szalonym artylerzystą, kukiem, który częściej wywija tasakiem aniżeli spędza czas w kuchni oraz cynicznym i złośliwym nawigatorem najlepiej sprawdza się w niebezpieczeństwie. Na swój osobliwy sposób lojalni marynarze tolerują nieprawdopodobne pomysły swojego dowódcy.

Autor umieścił fabułę w drugiej połowie XVII wieku w interesującej karaibskiej scenerii. Poza naciągnięciem kilku wątków historycznych dla dodania kolorytu i dramaturgii (autor informuje o tym w epilogu), wiele wydarzeń ukazanych w książce zostało zapisanych na kartach historii. Kluczowe postacie - William O’Connor oraz jego przyjaciele Vincent Fowler i Edward Love powstały podczas twórczych sesji erpegowych z udziałem autora. Wniosek z tego taki, że tak autentyczne i unikalne charaktery nie mogły zostać zapomniane.

Na Karaibach szykuje się niezła jatka. Piraci atakują już nie tylko tradycyjnie statki handlowe, ale również konwoje wojskowe i nawet ufortyfikowane angielskie miasta. Od lat nie słyszało się, aby okręty pod czarną banderą były tak dobrze zorganizowane. Za atakami stoi hrabia Christopher de Lanvierre - jeden z najbardziej bezwzględnych pogromców mórz dotychczas uważany za zmarłego. Jego celem jest stworzenie pirackiego imperium. William O’Connor dowodzący "Magdaleną" na służbie gubernatora Port Royal próbuje zapobiec tyranistycznym zapędom francuskiego pirata. Czytelników czekają więc wyprawy morskie z odważnym kapitanem Williamem, ekscytujące artyleryjskie pojedynki okrętów i abordaże, odsiecz oblężonemu miast i potyczki mistrzów szabel i kordelasów. Oczywiście, w czasie krucjaty nie mogło zabraknąć pięknych pań, które mimo, że zdaniem marynarzy przynoszą pecha na statku, to jeszcze stają na drodze mężnego kapitana. O’Connor dzielnie broni czci dam, a jak na pechowca przystało, więcej będzie miał z tego tytułu problemów, aniżeli oznak wdzięczności.

Na pokładzie "Magdaleny" słychać żwawe i ponaglające polecenia. Pierwsze kule armatnie uderzają w okręt nieprzyjaciela. Odtąd nie będzie odwrotu. Rozpoczęła się karaibska krucjata.

"Karaibska krucjata: Płonący Union Jack" Marcina Mortka to bardzo dobra powieść o pirackich podbojach, walce dla chwały ojczyzny, pieniędzy, przygody i pięknych kobiet. Największą zaletą książki jest szybka akcja, cechująca warsztat polskiego autora i zapadający w pamięć, niepowtarzalni bohaterowie. Książka co prawda opiera się na utartych schematach, można zarzucić jej podobieństwo do filmowej adaptacji "Piraci z Karaibów", jednak wciągająca fabuła i duży wachlarz interesujących bohaterów pozwala przymknąć oko na ten mankament.

Bądź co bądź "niełatwy jest los pirata z Karaibów"...

Wydawnictwo Fabryka Słów, Lublin 2011

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto