Kiedy w Stacji Ratownictwa Górniczego zawyją syreny alarmowe ratownicy łapią za sprzęt i ruszają do akcji. Wchodzą w największe piekło, by ratować kolegów. Nieraz wyciągają tylko ich ciała. Ratownicy górniczy to najlepsi z najlepszych - górnicza elita. Nie pytają o nagrody, premie i zaszczyty, taszcząc na plecach kilkudziesięciokilogramowy ekwipunek zjeżdżają na dół do kopalni i zabierają się do pracy. - Taka robota - odpowiadają pytani dlaczego to robią. Górnicy ufają im, bo wiedzą, że gdy stanie się coś złego oni są ich ostatnią nadzieją na ratunek. Ich pracę doceniają nie tylko koledzy, ale i szefowie.
Wczoraj 26 kwietnia w gmachu Kompanii Węglowej w Katowicach uhonorowano ratownika, który miesiąc temu brał udział w akcji w kopalni Rydułtowy-Anna. Dyplom za odwagę oraz stosowną gratyfikację pieniężną Mirosław Kugiel - prezes Kompanii Węglowej wręczył Krzysztofowi Mrozińskiemu, ratownikowi z Okręgowej Stacji Ratownictwa Górniczego w Wodzisławiu Śląskim. Kiedy 24 marca w kopalni Rydułtowy-Anna przez kolejne trzy doby szukano 40-letniego elektryka zasypanego przez zawał, to dzięki Krzysztofowi Mrozińskiemu udało się go precyzyjnie zlokalizować. A jak mówił wczoraj dziennikarzom podczas uroczystości jej główny bohater, zadanie nie należało do łatwych. Żeby dotrzeć do zasypanego musiał się przeczołgać przez 20-metrowy tunel w rumowisku pomiędzy powyginanymi częściami obudowy chodnika.
Wśród kamer i błysku fleszy Mroziński podkreślał ogrom pracy jaką w poszukiwania włożyli wszyscy ratownicy. - Trzeba powiedzieć jedną rzecz, co jestem winien wszystkim anonimowym ratownikom, którzy tam byli. Należy się im ogromny szacunek i podziękowania za determinację, za chęć i za odwagę - powiedział Krzysztof Mroziński. Prezes Mirosław Kugiel podkreślił, że po raz kolejny człowiek okazał się lepszy od techniki, a ratownik dokonał czynu niezwykłego, wykazując się szczególną odwagą i pełnym profesjonalizmem. - To co zrobił pan Mroziński należy do przedziału wielkiej odwagi. Nie patrząc na zagrożenia wczołgał się w tunel, aby ułatwić akcję, poszukać kolegi, który był zawalony. W bardzo trudnych warunkach dotarł do niego i wskazał już jednoznacznie oraz precyzyjnie miejsce, w którym akcja ratownicza mogła być prowadzona - chwalił ratownika szef KW.
Na spotkaniu wszyscy podkreślali, że choć tym razem akcja ratownicza zakończyła się niepowodzeniem (zasypany górnik nie przeżył) w niczym nie umniejsza to ogromnego poświęcenia całej ekipy ratowniczej, a Krzysztofa Mrozińskiego w szczególności. Ratownik w dniu gdy wezwano go do akcji poszukiwawczej akurat obchodził urodziny. Skończył właśnie 40 lat, dokładnie tyle samo, co zasypany pod ziemią górnik.
-W sytuacji zawałowej, to była najtrudniejsza akcja, w jakiej brałem udział. Przez cały czas dokopywania się do miejsca, w którym zlokalizowaliśmy zasypanego górnika miałem przeświadczenie, że idę po żywego człowieka. Niestety, tym razem nie udało się... - mówił ratownik.
Krzysztof Mroziński w latach 1989-2006 pracował jako ślusarz i starszy ślusarz w kopalni „Marcel” w Pszowie. Ratownikiem górniczym jest od 1991 roku. Od 2007 roku pracuje na stanowisku kierownika zmianowego dyżurujących zastępów ratowniczych w OSRG w Wodzisławiu Śląskim. Wiele razy uratował życie kolegom. Brał udział w wielu akcjach ratowniczych m.in. w: KWK Zofiówka (VI 2007, XI 2007, V 2008), KWK Pniówek (IX 2007), KWK Borynia (I 2007, I 2008, VI 2008, VII 2008, IX 2008, X 2008, XI 2008, XII 2008, I 2009, II 2009), KWK „Jas-Mos, KWK Jankowice, KWK Rydułtowy-Anna.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?