Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kendrick Lamar, Devendra Banhart i Hey na Openerze!

Natalia Skoczylas
Natalia Skoczylas
Pierwszy weekend lipca już od dawna zapowiadał się magicznie - kto jednak dalej nieprzekonany, ten wciąż dostaje nowe argumenty. Tym razem ogłoszenia zaspokoją trzy rodzaje gustów: folkowy, rapowy i polsko-rockowy.

Kendrick Lamar - wielka sprawa, bo ten młodzieniec szturmem wdarł się na piedestał rapu w ubiegłym roku, wydając swój drugi album "good kid, m.A.A.d city". Potem poszło błyskawicznie - publiczność go pokochała, krytyka ukoronowała (zrobił to przynajmniej Pitchfork, który uznał jego płytę za dokonanie roku), a temu młodzieńcowi otworzyły się drzwi do tuz gatunku. Nad tym genialnym dziełem pracował nie kto inny ale sam Dr. Dre, a swoje trzy grosze dokładali do tego Pharrell, Hit-Boy, Just Blaze... A Kendrick grał już na koncertach u boku Snoop Doga (ten oddał mu zachodnie wybrzeże pod panowanie), wspierał na albumie The Game i Drake'a, występował z taką postacią jak A$AP Rocky... Cóż, poszło niesamowicie, a rekordy sprzedaży przypominają nam o największych objawieniach tego gatunku - dobrze więc, że mamy Kendricka u siebie.

Druga sprawa - kolejny Amerykanin, tym razem kompletne szaleństwo - boski Devendra Banhart, rzecz obowiązkowa w kategorii dziwnych folków, eksperymentów i psychodelii. Ten niezwykle ciekawy osobnik, z imigranckim tłem, burzliwą historią wolnego artysty, który zdecydował się na uliczną karierę, z cudowną szansą zrobienia czegoś na serio z talentem dzięki żonie niejakiego... Michaela Giry, który dał Devendrze szansę, kontrakt, pomógł nagrać albumy i wreszcie wydał je sumptem swojej wytwórni Young Gods. Devendra jest niebywały - to inteligentna, śliczna, przyprószona starością muzyka zwariowanego pasjonaty lat 60-tych, który lubi swoje kompozycje upiększać dawką patyny. Rzecz nie do odpuszczenia.

A na koniec, dla połechtania lokalnych patriotyzmów i sympatii do polskiego rocka - Hey. I tu wszystko jest jasne, ja tylko powiem jedno, choć i to wypowiedź z gatunku banałów: ktokolwiek będzie grał w tym samym czasie, przy scenie, na której Hey zawita po raz pierwszy na Openerze, będą szalone tłumy. I niech to wystarczy za komentarz do tego ogłoszenia. Widziałam to na Offie, i tu się spodziewam podobnej dynamiki.

Tak więc pamiętajcie - 3-6 lipca, Babie Doły, Gdynia - Opener w pełnej krasie w swojej drugiej dekadzie. A dzień później: Rihanna, wliczona w cenę czterodniowego karnetu. Zapraszamy!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto