Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kicz w polskim kinie. Dzień pierwszy — najgorsze musicale

Marta Szloser
Marta Szloser
Kadr z filmu "Alicja". Królik
Kadr z filmu "Alicja". Królik materiały prasowe
W dniach 12-14 marca we Wrocławiu odbywa się przegląd filmów pod nazwą „Produkty filmopodobne – kicz w polskim kinie”, zorganizowany przez Klub Filmowy „Introspekcja”. Pierwszego dnia festiwalu kiczu widzowie mogli obejrzeć najgorsze polskie musicale. Wiadomości24.pl objęły przegląd patronatem medialnym!

Pierwszy wieczór z najgorszymi polskimi filmami mamy już za sobą. 12 marca, kinomaniacy zebrani we wrocławskim Multikinie w galerii Arkady, zobaczyli dwa musicale uznane przez organizatorów przeglądu za „prawdziwe perełki”.

Wokalno-taneczna porażka

„Miłość z listy przebojów” zaczyna się od koncertu zespołu Oddział Zamknięty. To niezły początek, choć mogły denerwować wszędobylskie bliki i rozbłyski światła. Ostatecznie to koncert, więc można przymknąć oko. Po scenie koncertowej przenosimy się na Mazury, gdzie biwakuje grupa młodych ludzi. Eliza (Adrianna Biedrzyńska) zostawia Piotra (Tomasz Dedek), ponieważ nie podoba jej się, że chłopak wciąż korzysta z pomocy wysoko postawionego ojca (Mariusz Dmochowski). Wkrótce dziewczyna znajduje nowy obiekt zainteresowań – Juliena (John Porter), syna Lucyny, dawnej przyjaciółki ojca Elizy – Jula (Marian Kociniak). Lucyna przyjeżdża z Kanady po to, by Jul, rzeźbiarz, zrobił pomnik na grób jej rodziców. Przyjazd Lucyny staje się pretekstem do zorganizowania spotkania wszystkich członków dawnego teatru…

Historia o wszystkim i o niczym. Ale nie brak ciekawej fabuły, a kiepskie dialogi są w tym filmie najgorsze. Jest to musical, więc pojawia się w nim wiele partii śpiewanych. Niestety, dla widzów byłoby lepiej, gdyby nie wszyscy aktorzy prezentowali swoje umiejętności wokalne. Tych, którzy śpiewali poprawnie, na dno ciągnęły albo słabe teksty Oddziału Zamkniętego i Lady Pank, często okraszone jarmarcznymi rymami („Boże mój, co noc na powitanie, Ty teraz przy mnie stój, stój Chryste Panie” czy też „Gdzież on jest, gdzież on jest, ten kto kochał mnie jak pies?”), albo fatalne układy choreograficzne, jeśli tak można nazwać komiczne i plastikowe, czasem wręcz paralityczne ruchy wykonywane przez aktorów. Na szczególne wyróżnienie zasługują śpiewający celnicy z Okęcia wykonujący skomplikowane układy taneczne przy odprawie pasażerów, pracownicy szpitala, kołyszący się na boki, trzymający za ręce i obracający powoli dookoła własnej osi oraz pacjenci szpitala z różnymi urazami, które jednak w ogóle nie przeszkadzają im w tańcu oraz pojawiające się pod koniec filmu zbiorowe „pajacyki”. Brawo! To były jedne z najśmieszniejszych momentów. Jednak twórcom chyba nie o taki odbiór chodziło…

Prawdziwym „majstersztykiem” była scena, w której Piotr i Julien bili się o Elizę. Zamiast zastosowania zwolnionych ujęć, aktorzy po prostu wolniej się ruszali. Całość wypadła dość komicznie. Podobnie jak euforyczny taniec Juliena na dachu samochodu marki polonez. Co jeszcze? Wspomniane na początku bliki i odbicia światła. Reżyser najwyraźniej myślał, że upiększą one mazurski krajobraz oraz sceny z koncertów. Z tym ostatecznie mogę się zgodzić, ale bliki były wszędzie – jeśli nie było słońca, pojawiały się zapalone latarnie oraz zaparkowane samochody z włączonymi światłami. Jeśli zaś słońce nie pozwalało na uzyskanie zadowalającego efektu, pomagali na przykład lekarze, którzy trzymali w rękach małe lusterka i za ich pomocą odbijali światło prosto w oko kamery i widza, podczas gdy Piotr i Eliza z nogą w gipsie coś sobie śpiewali.

Nie zdradzę zakończenia filmu oraz innych pikantnych szczegółów, polecam natomiast zapoznanie się z tym arcydziełem. Podsumowując, musical ten jest nieciekawy pod względem fabuły oraz sfery wokalno-tanecznej, zrobiony bardzo nieudolnie, niemal pod każdym względem. Jednak ta nieudolność i kiczowatość ma w sobie jakiś czar, urok, który trzymał widzów na sali i nie pozwolił im się zdrzemnąć.

„Miłość z listy przebojów” (1984), reżyseria Marek Nowicki, scenariusz Marek Nowicki
Jarosław Abramow-Newerly, zdjęcia Piotr Sobociński, muzyka Wojciech Głuch, Marek Stefankiewicz, Wojciech Karolak.

Alicja w krainie koszmarów

Musical „Alicja” to polsko-belgijsko-brytyjska koprodukcja z międzynarodową obsadą, oparta na motywach powieści Lewisa Carrolla „Przygody Alicji w krainie czarów”. Akcja filmu rozgrywa się we współczesnym Londynie, choć zdjęcia były kręcone w Warszawie. Alicja (Sophie Barjac) pracuje w dziale kontroli w fabryce telewizorów. Ma piękne włosy koloru blond i tajemnicze, mgliste spojrzenie. Codziennie przesiaduje na ławce w parku i rozmawia z małą dziewczynką (Julia Hubner).

W Alicji zakochuje się Królik (Jean-Pierre Cassel), który pojawia się w pracowniczej stołówce jej firmy, by zdobyć jej względy. Bezskutecznie. W końcu jednak udaje mu się rozkochać w sobie dziewczynę, wszedłszy podstępem do jej domu. Oboje wybierają się na przyjęcie do Królowej Kier (Susannah York), znajomej Królika, na którym wszyscy piją różowego szampana, śmieją się, tańczą i śpiewają. Królowej Kier nie podoba się uczucie łączące Królika i Alicję, postanawia więc go zabić. Królik, chcąc chronić ukochaną, ucieka. Alicja uznaje to za rozstanie i, zrozpaczona, postanawia popełnić samobójstwo przez połknięcie tabletek nasennych. W tym momencie rozpoczyna się jej koszmarny sen. Niestety, w prawdziwym świecie również nie czeka na nią nic dobrego…

„Alicja” broni się ciekawą choreografią (może pomijając irytujące podskakiwanie Królika w kilku scenach) oraz przyjemną, melodyjną ścieżką dźwiękową. Jest to film lekki, niewymagający, akcja toczy się powoli, od piosenki do piosenki. Ciekawie została przedstawiona postać jednego z gangsterów (Wiesław Gołas), który miał zgładzić Królika – milcząca, ale z wymownymi grymasami na twarzy, trochę przerysowana, komiksowa. Każdemu pojawieniu się gangsterów towarzyszy kontrastująca z resztą filmu, niezwykle trafnie dobrana muzyka. Ale jednym z moich ulubionych fragmentów jest piosenka śpiewana przez pacjentów szpitala psychiatrycznego, towarzyszy jej oczywiście odpowiedni układ choreograficzny. Kto znalazł się w tym szpitalu i co stało się z Królikiem? Zobaczcie film, a sami się przekonacie. Nudnawy, ale warto dotrwać do końca!

„Alicja” (1982), reżyseria Jacek Bromski, Jerzy Gruza, scenariusz Jerzy Gruza, Jacek Bromski, zdjęcia Alec Mills, Witold Sobociński, muzyka Henri Seroka.

Kolejna porcja filmowej jajecznicy

Przed nami dwa następne spotkania w ramach przeglądu „Produkty filmopodobne – kicz w polskim kinie”:

13 marca (czwartek) – KINO NOWEJ PRZYGODY
„Klątwa Doliny Węży” (1984), reż. Marek Piestrak
„Milcząca Gwiazda” (1959), reż. Kurt Maetzig

14 marca (piątek) – POLSKIE HORRORY
„Powrót Wilczycy” (1990), reż. Marek Piestrak
„Lubię Nietoperze” (1985), reż. Grzegorz Warchoł

Przegląd odbywa się pod patronatem www.piekna-polska.pl. Wiadomości24.pl objęły wydarzenie patronatem medialnym.

Przeczytaj również Produkty filmopodobne, czyli kicz w polskim kinie

Więcej informacji na stronie www.introspekcja.art.pl.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto