Mam rodzinę na Wyspach, dowiedziałem się że jedna osoba z rodziny robi kurs na prawo jazdy. Zapytałem niby mimochodem: "Jeżeli nie daj Boże coś się stanie, oddasz organy do transplantacji?"
Odpowiedź była krótka: "Tutaj zapisując się na kurs, automatycznie podpisujesz klauzulę, że w razie czego, oddajesz organy". Spodobała mi się ta decyzja, a nie takie trucie d... jak u nas. Ktoś ginie w wypadku, ale ma jeszcze sprawne niektóre organy, a na sali obok umiera człowiek, bo czeka na dawcę np. nerki. Wtedy zaczyna się walka o życie, bo trzeba rodzinę zapytać czy od zmarłego można przeszczepić organy. Najczęściej rodzina się zgadza, ale po co tyle czasu i takiej procedury? Chciałbym jeszcze dodać, że w UK większość ludzi oddaje swoje narządy do przeszczepów po śmierci, chyba że ktoś sobie tego nie życzy, ale takich którzy się nie godzą jest bardzo mało, a najczęściej są to emigranci innego wyznania.
Życzę oczywiście każdemu jak najwięcej zdrowia, ale życie mamy jedno. Jak ja umrę, a kiedyś na pewno to nastąpi, to chciałbym, by lekarze, oddali moje organy tym, którym mogą uratować życie.
Wypadek na Obwodnicy Trójmiasta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?