Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kim byłaś, Letycjo

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
Zafascynowana oryginalną osobowością tej kobiety, obserwowałam jej zachowania i poznawałam fragmenty historii jej życia z opowiadań, jakie snuła, już ciężko chora, w trakcie wizyt jej przyjaciółek, a często wyłącznie dla mnie.

Jej ostatnie lata

Kiedy ich poznałam – Andrea, przystojny młody człowiek o wyrafinowanym guście, toczył ze swą matką nieustające boje o porządek w domu. Po powrocie z pracy zdejmował buty w holu, z którego natychmiast „sprzątała” je Letycja, roznosząc nieodmiennie po jednym bucie do licznych szafek, schowków i pudeł w jakie obfitowało ogromne mieszkanie. - Mamma, gdzie są moje angielskie, brązowe półbuty? – wykrzykiwał następnego ranka, otrzymując niezmiennie odpowiedź: - nell armadio sull corridorio **

Co równie dobrze oznaczać mogło szafkę pod zlewozmywakiem, schowek w moim tapczanie, lub szafę z garniturami w jego pokoju.
Zafascynowana oryginalną osobowością tej kobiety, obserwowałam jej zachowania i poznawałam fragmenty historii jej życia z opowiadań, jakie snuła, już ciężko chora, w trakcie wizyt jej przyjaciółek, a często wyłącznie dla mnie. Dwa lata po śmierci męża, którego serdecznie nienawidziła, ilustrowała odgłosy pożycia małżeńskiego z obrzydzeniem, które w powiązaniu z innymi, delikatnie demonstrowanymi gestami, kazały się domyślać, że Leti raczej mężczyzn nie lubiła.

Jej ekscentryczne wypowiedzi i zachowania, do których wszyscy od zawsze przywykli, konsekwentne robienie z siebie osoby mało poważnej, leżało chyba w jej programie życiowym. Nigdy nie udało mi się tego dylematu jednoznacznie rozstrzygnąć, aczkolwiek pracowałam w jej domu przez kilkanaście miesięcy.

Dzieciństwo

Kiedy jedna z córek licznej rodziny uciekła i zamieszkała z „tym pastuchem” gdzieś tam, hen, na pograniczu Austrii, babka rzuciła na małżeństwo klątwę, zabraniając pozostałym członkom rodziny jakichkolwiek z młodymi kontaktów; niechciane małżeństwo trwało jednak krótko, bowiem nieposłuszna córka
zmarła przy porodzie, pozostawiając małą sierotę pod opieką ojca.
Ten zaś ożenił się natychmiast i druga żona, pracując w gospodarstwie równo z wołami, rodziła ich wspólne dzieci w rytmie nakazanym naturą i wiarą.

Pierworodna miała swoją dzienną porcje polenty*, miejsce do spania i… całkowitą wolność, co w zupełności wyczerpywało świadczenia rodzicielskie na jej rzecz. Zmiękczona wiekiem babka postanowiła wreszcie coś z tym zrobić; dokonała więc najazdu na gospodarstwo byłego zięcia odbierając mu dzieciaka, w czym – trzeba przyznać, nikt jej za bardzo nie przeszkadzał. Kilkuletnia Letycja została przywieziona do Rzymu i – na mocy edyktu babki – umieszczona w rodzinie jednej z ciotek, gdzie rosła w towarzystwie dwóch kuzynek. Razem z nimi posłana została do szkoły u zakonnic, które rwały szaty i łamały ręce słuchając, jak mała Leti opowiada koleżankom, co też barany i byki potrafią wyprawiać na łące, a ojciec z macochą, gdzie popadło - też.

Młodość

Ciotka temperowała jak mogła to dziecię natury, formując z trudem nieokiełznany temperament i nie wyparzony język. Letycja opornie przyjmowała nauki i rodzina zorientowała się rychło, że jest – co tu dużo mówić – dzieckiem tępym, leniwym i niestety lekko pomylonym. Ostatecznie jednak udało się wprowadzić w świat towarzyski wujostwa pannę - delikatnie mówiąc - ekscentryczną, umiejącą zaledwie czytać i pisać, ale za to urodziwą, o pięknej twarzy, posturze kariatydy i …biedną jak mysz kościelna.
Poszukiwania męża dla Leti skończyły się pełnym sukcesem: chęć poślubienia kłopotliwej panny wyraził był
kolega wuja, wysoki urzędnik Banco Nationale. Zasobny w gotówkę, marzący o założeniu rodziny i starszy od Leti zaledwie o 30 lat. W sam raz dla zdrowej, młodej panny bez posagu.

Małżeństwo

Małżeństwo spełniło tradycyjne oczekiwania obojga: Leti przestała być ubogą i kłopotliwą krewną na łasce rodziny, miała wreszcie do dyspozycji własne kieszonkowe, zamieszkała z mężem w ogromnym apartamencie pod prestiżowym adresem; mąż, człowiek wykształcony, dbał o rozwój swej pięknej żony obwożąc ja po teatrach, muzeach, wystawach, oraz zapoznając „od podszewki” z historią i zabytkami Rzymu. Leti wypełniała skrupulatnie obowiązek posłuszeństwa wobec męża uznając, że wiedzie życie dostatnie i na tyle wygodne, że w sypialni należy znosić cierpliwie dziwne zachowania męża jako dopust boży. Coś za coś.

Po 3 latach małżeństwo doczekało się potomka, co stało się przyczyną ciężkiej zgryzoty dla ojca dziecka i wszystkich kobiet w rodzinie: Letycja, oburzona faktem, że ciąża zniekształciła jej figurę nie przyjęła dziecka, odmówiła karmienia, a nawet widywania nieszczęsnego malucha. Nie było w niej instynktu macierzyńskiego i dyżurujące przy łóżku położnicy kuzynki z trudem namówiły ją do obejrzenia dzieciaka, a wreszcie – do pogodzenia się z faktem, że została matką. Po licznych, burzliwych lecz pełnych troski o malucha i jego matkę naradach w gronie rodzinnym, zabrano oboje z kliniki do domu, wynajmując niańkę i ustanawiając rodzinne, babskie dyżury.

Leti oswajała się powoli z faktem istnienia dziecka, okazując z czasem przywiązanie do żywej zabawki i niejaką dumę z posiadania syna, który pod dyskretną opieką kuzynek chował się zdrowo. Był oczkiem w głowie i największą miłością starzejącego się ojca.
W miarę, jak chłopiec rósł, Leti zaczęła się nim interesować coraz bardziej, aż wreszcie znalazła dla tego niechcianego dziecka odpowiednie zastosowanie: w wieku lat pięciu mały Andrea zaczął pracować na swoje kieszonkowe: matka płaciła małemu za zmywanie marmurowych posadzek.

Filozofia życiowa

Kiedy po trzeciej, ciężkiej chemioterapii zaczęły jej wychodzić włosy - basta - wykrzyknęła i z rozpaczliwą determinacją wyjęła je przed lustrem garściami do ostatka.
- Ora sono cosi!*** - wykrzyknęła na powitanie wracającego z pracy Andrei.
- Sei Bella, come sempre**** – odrzekł, zachowując na widok łysej głowy matki kamienną twarz.
Po śmierci ojca on właśnie przejął całkowite władztwo nad domem, funduszami i matką. Traktowali się ci dwoje z lekką ironią i głęboko skrywanym uczuciem: on matkę – jak duże, niesforne dziecko, ona jego – jak kolejnego, rządzącego jej życiem przedstawiciela pogardzanego rodu męskiego. A przecież bywało różnie w przeszłości: z osłupieniem słuchałam opowieści jak Letycja, jako jedyna nie poszła w dramatycznym momencie do szkoły, gdzie zgromadzili się w rozpaczy i panice rodzice zagubionych na górskiej wycieczce dzieci. Andrea, po całej nocy spędzonej na wąskiej, skalnej półce, odnaleziony jako ostatni, odwieziony został do domu przez rodziców kolegi.

- I tak bym niczego nie zmieniła, więc nie było powodu do sterczenia całą noc w szkole - orzekła następnego dnia w trakcie awantury z mężem, którego nie powiadomiła o zdarzeniu.

Nie miała zwyczaju okazywania uczuć, nie czyniła egzaltowanych gestów, ironizowała na tematy męsko-damskie, dzień rozpoczynała od starannego makijażu i trwających nieskończenie konferencji telefonicznych z przyjaciółkami.
Chwilami podejrzewałam, że pielęgnowała z rozmysłem swój image „rodzinnego pomyleńca”, zdradzając przecież czasem głęboko skrywaną pierwotną, nie poddającą się konwenansom mądrość życiową. A może była kiepsko przystosowanym do życia dzieckiem, któremu natura wyznaczyła śmierć przedwczesną i okrutną? Nigdy nie potrafiłam określić Letycji w sposób jednoznaczny, nigdy tez nie spotkałam osoby o podobnych cechach. I zapewne dlatego tak często ją wspominam.

* polenta – ludowa potrawa z mąki kukurydzianej
** w szafie w
korytarzu
*** teraz jestem taka
**** jesteś piękna, jak zawsze

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto