Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Kocha, lubi, szanuje" - recenzja filmu o bratnich duszach

Martyna_b
Martyna_b
Plakat filmu
Plakat filmu
Można iść na ten film dla Ryana Gosslinga. Można dla pięknych kobiet. Można i dla dobrego humoru okraszonego fajnymi nieporozumieniami. Można, ale po co wybierać, skoro na ten film idzie się dla całokształtu. To "Kocha, lubi, szanuje".

To nie jest zwykła komedia romantyczna dla mało wymagającej publiczności. Chociaż, patrząc na plakat promujący film, nie zapowiada on rewelacji, bo przecież wszystko już było, a w komedii romantycznej zwłaszcza. Nie tutaj. "Kocha, lubi, szanuje" jest inny, dlatego warto o nim opowiedzieć i polecić.

Raz, dwa, trzy: "Chcę rozwodu"
Wszystko właściwie zaczyna się od powyższych słów, gdy przyłapujemy na kolacji Weaverów: Cala (Steve Carell) i Emily (Julianne Moore), małżeństwo z 25-letnim stażem. Jednak coś nie gra. Podczas zamawiania posiłku, Emily na jednym oddechu wyjawia to, co gryzie ją od jakiegoś czasu - chce rozwodu.

Cal się załamuje, gdy jego szkolna i jedyna miłość nie chcę z nim dłużej być. Znajduje sobie nowe mieszkanie, jednak wieczorami przesiaduje w pubie, sącząc przez słomkę żurawinową wódkę. Wtedy na ratunek przychodzi mu przystojny Jacob, elegancko ubrany, młody podrywacz, dla którego poderwanie dziewczyny w barze nie jest problemem. Zauważa naszego bohatera i litując się nad nim, postanawia pokazać mu, jak kobiety traktować, by te oszalały na punkcie faceta.

Góra nieporozumień
Zważając na fabułę filmu, trzeba przyznać, że jest dość nietypowa - musicie mi uwierzyć, bo oglądałam już kilka filmów tego gatunku. Dla bardzo uważnego widza, nie będzie w tym filmie niczego zaskakującego, a samo kulminacyjne spotkanie w domu Weaverów skwituje krótkim: wiedziałem. Jednak nie wszyscy mogą zauważyć szczegóły naprowadzające na rozwiązanie - tym lepiej. Wtedy i odbiór będzie bardziej fascynujący i wciągający.

Film jest wybuchową mieszanką emocji - wybuchową dosłownie i w przenośni. Tam niesamowite, śmieszne łączy się z "dramatycznym", które tak naprawdę odczytujemy z uśmiechem na twarzy.

Mogę powiedzieć, że film jest - i nie bójmy się użyć tego słowa - "fajny". Plącze się w nim radość, erotyzm, sentymentalizm czy melancholia. Glenn Ficarra
i John Requa (to duet od "Bad Santa", czy bardziej znanego: "I love you Phillip Morris") stworzyli fantastyczną komedię, przy której nie zauważasz nawet, że trwa prawie dwie godziny. Świetna gra aktorska trójki głównych bohaterów, dużo zawirowań, które rozwiązujemy razem z bohaterami. Interesujący klimat, ciekawa muzyka i dająca dużo radości wartka akcja. No i dowiadujemy się, że Ryan Gossling jest fanem Teleshoppingu!

Film polecam, na chłodniejsze, ale i cieplejsze dni, do obejrzenia samotnie lub w towarzystwie. Zatem do kin drodzy kinomaniacy! Odnajdziecie w bohaterach swoje bratnie dusze. Obiecuję;)

Do Wiadomości24 możesz dodać własny tekst, wideo lub zdjęcia. Tylko tu przeczyta Cię milion.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto